Kolejny dzień przywitał nas słońcem, więc postanowiliśmy wykorzystać go maksymalnie. :) Z samego rana, aby uniknąć tłumów, co nie do końca nam się udało, pojechaliśmy do Asakusa, starej śródmiejskiej dzielnicy Tokio.
Pokręciliśmy się trochę po pasażu handlowym Nakamise. Wypiliśmy zieloną herbatę i posmakowaliśmy tradycyjnych ciasteczek z nadzieniem anko, czyli pasty zrobionej z fasolki azuki. Brzmi to może trochę dziwnie, ale ciasteczka smakowały wyśmienicie. Dodam, że można także spróbować lodów zrobionych z azuki... :)
Asakusa słynie również z senbei, czyli krakersów ryżowych, które są dostępne w bardzo wielu smakach. A gdyby ktoś chciał kupić tradycyjne japońskie obuwie, to ta jakże obrazowa instrukcja obsługi może okazać się przydatna. :)
Nakamise prowadzi bezpośrednio do Sensōji, czyli największej świątyni buddyjskiej w Tokio. Jest to bardzo popularne miejsce zarówno wśród obcokrajowców, jak i samych Japończyków. Nic w tym dziwnego - to piękna świątynia, a tereny ja otaczające kryją w sobie mniejsze świątynki, pomniki i staw z karpiami.
Przed głównym budynkiem znajduje się kadzielnica. Podobno dym ma właściwości uzdrawiające. Ma również oczyszczać umysł. Tak na wszelki wypadek każdy więc wdycha go do woli. :)
Asakusa to cudowne miejsce, gdzie można poczuć i posmakować starej Japonii. A czasami nawet podziwiać jej niestrudzonych mieszkańców...
Niedaleko tego wiekowego już świata jest miejsce na najnowsze zdobycze techniki. Znajduje się tu bowiem przystań, z której odpływają statki - można się nimi dostać w różne części Tokio. My popłynęliśmy na Odaibę, sztuczną wyspę, o której więcej za chwilę. Na razie chcę przedstawić Himiko:
Statek ten został zaprojektowany przez Leiji Matsumoto, znanego japońskiego rysownika i animatora, twórcy między innymi Space Battleship Yamato.
Himiko ładnie się prezentuje, a sam rejs daje możliwość zobaczenia innego Tokio niż tego z pocztówek. Blokowiska, doki, tereny fabryczne to raczej niecodzienne widoki dla przeciętnego turysty.
Na Odaibę dotarliśmy po niecałej godzinie. Innym popularnym środkiem transportu jest Yurikamone, szybka bezzałogowa kolejka.
Odaiba to sztuczna wyspa, której trzon powstał w XIX wieku. Zbudowana została w celach obronnych. Obecnie jednak pełni zupełnie odmienne funkcje - to kraina rozrywki i zakupów. Mieści się tu między innymi telewizja Fuji, której budynek jest jednym z symboli Odaiby. Maskotką telewizji jest, nie wiedzieć czemu, niebieski pies. :)
Innymi elementami krajobrazu równie charakterystycznymi są Rainbow Bridge oraz replika Statui Wolności, która przebywała w Tokio od kwietnia 1998 roku do maja 1999 w ramach obchodów "Francuskiego roku w Japonii". Była tak popularna, że postanowiono umieścić na Odaibie jej kopię.
Spośród wielu atrakcji, które oferuje Odaiba, wybraliśmy Miraikan, czyli Muzeum Nauki i Innowacji. Miejsce jest naprawdę godne polecenia dla zainteresowanych takimi tematami jak nowe technologie, roboty, internet. Bilet kosztuje zaledwie pięćset jenów, a zabawy dostarcza na cały dzień. :)
Objaśnienia są w języku japońskim i angielskim. Poza tym duża liczba anglojęzycznych wolontariuszy pomaga zrozumieć prezentowane obiekty i ich zasady działania. W ciągu całego dnia można obejrzeć kilka prezentacji i eksperymentów, np. związanych z robotami.
Bardzo fajnym miejscem był Geo-Cosmos. Olbrzymia kula prezentująca za pomocą ekranów obraz między innymi Ziemi, Księżyca czy innych planet Układu Słonecznego. Samemu można było wybrać, co w danym momencie ma się na niej pokazać. Wskazaliśmy rzecz jasna na Europę. :)
Uwielbiam tego typu muzea - wszystkiego można dotknąć, spróbować i przez to dowiedzieć się czegoś namacalnie o otaczającym nas świecie. Tego typu placówek na pewno brakuje w naszym kraju. Może wtedy szkolna wizyta w muzeum nie kojarzyłaby się tylko z papciami i nudą.
Po tak dużej dawce nauki, postanowiliśmy zrelaksować się w centrum gier, symulatorów i automatów. Dużo hałasu, światełek i ludzi. L. radził sobie nie najgorzej. Ja już trochę mniej. :) Choć skusiłam się na symulator wyścigu rajdowego w postaci sali kinowej z ruchomymi krzesełkami. :) Namiastka tego, co czuje prawdziwy kierowca na torze.
Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zapadł zmrok. Na Odaibie czas szybko leci. Warto przeznaczyć na to miejsce cały dzień, a i tego może zabraknąć, jeżeli będziemy mieli ambitny plan zobaczenia wszystkiego. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz