czwartek, 28 lipca 2011

We Don't Care About Music Anyway


W ramach festiwalu Era Nowe Horyzonty udało mi się zobaczyć dokument, które strasznie mnie ciekawił, jak tylko dowiedziałam się o jego istnieniu. We Don't Care About Music Anyway to kakofonia dźwięków ilustrowana ulicami Tokio i wypowiedziami muzyków, między innymi Fuyuki Yamakawy i Sakamoto Hiromichi. Z tego szumu, dźwięków, melodii wyłania się obraz współczesnego świata. Nie zobaczymy tu wypucowanej Japonii z folderów, a prawdziwy obraz metropolii tokijskiej pełnej ludzi, pośpiechu i śmieci. Na pewno nie jest to film łatwy w odbiorze. Dźwięki bywają przeszywające, wręcz nie-do-wytrzymania, i nie raz musiałam zatykać uszy podczas seansu. Jednak to wszystko razem ma jakieś przesłanie. Może banalne, ale podane w nietuzinkowy sposób. Polecam!

sobota, 23 lipca 2011

JapaneseStreets

Dawno nie zaglądałam na stronę Japanese Streets. Znowu się zauroczyłam. Momentami oczy nieco wychodziły ze zdziwienia. Pozytywnego. :) Jak zwykle na japońskich ulicach jest barwnie, nietuzinkowo, zaskakująco. Tokio to nie tylko szarość sararimańskich garniturów. ;) Najbardziej urzekają mnie stroje nawiązujące do kimona i yukaty lub te, w których wykorzystano elementy tradycyjnej japońskiej odzieży, materiały, dodatki z epoki. Polecam!







piątek, 22 lipca 2011

song na dziś #27



If this road leads me to your smile, then it will power my heart
If your woes are like a gum stuck to your shoes, then take them off
Going by the navigator is stifling, let me drive you to a breathless adventure!

So this is me, in the name of love, I will realize my greatest soul
So this is me, the best timing is right away
So this is me, a story where detours can become shortcuts
So this is me, it’s who I am I’m never gonna change it
Turn up the heat right now

Destiny is nothing but a shallow notion
Life brims with foolish pleas, trials and tribulations, but
Don’t let the ardent vibes that make you ambitious and invincible smolder away
Even if faced with a dead end, dive to the limit!

So this is me, I want to protect everything I cherish with this greatest soul
So this is me, escaping the forest of fear, shattering the shadows of doubt
So this is me, what I have to do I’ll do in my style
So this is me, emotions, thrills, passion
I shine an unimaginable light right now

So this is me, in the name of love, I will realize my greatest soul
So this is me, my way, no one’s else choice
So this is me, I will shape this vision into a story of happiness, I promise you
So this is me, it’s who I am I’m never gonna change it
Turn up the love and let me scorch your heart right now

(http://www.dramacafe.co.uk/tag/misia-this-is-me/)

niedziela, 17 lipca 2011

cień gejszy


"Choć akcja powieści rozgrywa się w dzisiejszym Gdańsku, czuć w niej niewątpliwie powiew Dalekiego Wschodu. Jaki związek z morderstwami popełnianymi w polskim mieście ma historia drzeworytów? Dziennikarz, w towarzystwie swojej ukochanej Marty, próbuje rozwiązać tajemnicę, której korzenie sięgają Japonii początków XX wieku. Oboje odkrywają przy tym piękną, ale burzliwą historię miłosną, której echo wciąż pobrzmiewa, mimo upływu lat…"

I w sumie nie do końca wiem, co napisać o tej książce. Fascynacje kryminałami mam już dawno za sobą, a Cień gejszy to kolejna pozycja na rynku, po którą sięgnęłam, tylko dlatego, że miała jakiś związek z Japonią. Nie będę tego ukrywać. Od razu trochę mnie zmierziło, bo, jeśli mnie oczy nie mylą, na okładce jest maiko, a nie gejsza. Mimo to postanowiłam dać tej książce szansę. :) Muszę przyznać, że nawet mi się podobało, przedstawione wydarzenia dostatecznie mnie wciągnęły, mimo że japońska część historii opowiadała o kolejnym w historii romansie "białego" z gejszą. Na końcu książki autorka wyjaśnia, co jest prawdą, a co fikcją w Cieniu gejszy. I tutaj kilka wątków mnie zaciekawiło, na przykład fakt, że wspomniane w książce drzeworyty istnieją, a historia ich twórcy znanego jako Baison, owiana jest tajemnicą. Podsumowując - jest akcja, romans, szczypta historii oraz orientalnych smaczków, co sprawia, że książkę czyta się przyjemnie i z zaciekawieniem. Polecam na leniwe letnie popołudnie. :)

Więcej informacji na stronie wydawnictwa.

sobota, 16 lipca 2011

najmłodsza specjalistka od sake


Podobno nigdy nie piła alkoholu, a jej zdolności kiperskie mają swoje źródło w bardzo wrażliwych receptorach zapachowych. Tak przynajmniej twierdzi matka 10-letniej Kogomy Niikury. Dziewczynka zdała egzamin i jest ekspertem w dobieraniu odpowiedniej sake do potraw. Pomaga mamie w prowadzonym przez nią barze i w przyszłości chciałaby otworzyć swoje miejsce, gdzie mogłaby serwować sake. Czym skorupka za młodu...



Japonia - kraj, w którym wszystko jest możliwe? Pozostawiam bez komentarza. Więcej informacji tutaj.

piątek, 15 lipca 2011

Shiroi Haru


Ostrzegam, że będzie smutno i ckliwie. Shiroi Haru, czyli Biała Wiosna, to poruszająca serce historia ojców z córką - biologicznego oraz zastępczego. Relacja, jak to zwykle w japońskich dramach bywa, jest bardzo skomplikowana, a z każdym odcinkiem odkrywane są nowe wątki opowieści. Mimo że dużo się dzieje, to jednak jest nieco tendencyjnie. Dramy jednak rządzą się swoimi regułami i albo się je lubi, albo nie. Ja lubię, a najbardziej te, w których gra Abe Hiroshi. Jak dla mnie, mógłby się nawet nie odzywać, tak wymowną ma twarz. :)


Nie zdradzę nic więcej, bo nie chcę psuć przyjemności z oglądania Shiroi Haru. Polecam obejrzeć ostatni odcinek do samego końca, samiutkiego końca. Ostatnia scena mnie urzekła i powaliła na kolana. Niemalże. ;)

czwartek, 14 lipca 2011

Hello Kitty się znudziło?


"Sanrio Co., japońska firma sprzedająca licencje na markę Hello Kitty zamierza wydać aż 377 milionów dolarów na kupno praw do innego symbolu, żeby po raz pierwszy zmniejszyć swoją zależność od białego kotka z czerwoną kokardką i pozbawionego pyszczka.

- Chcemy zróżnicować naszą ofertę zamiast poświęcać czas na zwiększenie rozpoznawalności naszych istniejących postaci na rynkach zagranicznych – powiedział 62-letni dyrektor zarządzający Susumu Emori."


Trudno będzie ją zastąpić, bo trudno wyobrazić sobie świat bez Hello Kitty. ;) Jest dosłownie wszędzie - od maskotek i odzieży, po samochody i papier toaletowy. Są nawet specjalne kolekcje wypuszczane jedynie na rynek japoński oraz takie, które powstają we współpracy z wielkimi markami jak na przykład Sephora. Nie do końca rozumiem, co miał na myśli dyrektor mówiąc o "różnorodności". Przecież Sanrio to nie tylko Hello Kitty. Wystarczy wejść na stronę firmy i samemu się przekonać. Hello Kitty jest najbardziej rozpoznawalną postacią, ale nie jedyną. Sanrio jednak szuka nowej ikony. Hello Kitty nie będzie już na piedestale? Moim zdaniem nawet jeśli firma znajdzie nowy symbol-postać-produkt, to długo jeszcze nic nie przyćmi jej blasku.

Artykuł do przeczytania tutaj.

środa, 13 lipca 2011

Arashi Message from Japan


Dawno już nie widziałam tak świetnego filmiku zachęcajacego do wizyty w Japonii. Tym bardziej sie cieszę, że już całkiem nieługo wielkie pakowanie i wraz z pierwszym krokiem znowu wyruszymy na drugi koniec świata. ;)

wtorek, 12 lipca 2011

Gackt w Polsce

Już za niecały miesiąc wydarzenie muzyczne, które na pewno nie będzie obojętne wielu miłośnikom Japonii. Już 6 sierpnia zawita do Polski na jeden jedyny koncert Gackt. Mimo że nie jestem fanką jego twórczości, na pewno jest to ikona japońskiej sceny mzuycznej i ciekawie byłoby go zobaczyć i usłyszeć na żywo. Szczególnie, że robi ponoć niezły show. : ) Więcej informacji tutaj. Polecam i zazdroszczę tym, którzy się wybiorą! :)

niedziela, 10 lipca 2011

słowa #2

"Niepojęty kraj ta Japonia."

(Cyt. za: Janina Rubach-Kuczewska, Życie po japońsku, Warszawa 1983, s.87.)

piątek, 8 lipca 2011

i znowu o Japonii


Nowy miesiąc wita nas kolejnym artykułem o Japonii, a dokładniej o jednej z jej wysp - Shikoku. Ostatnio dosyć często trafiam na to miejsce, na przykład w relacji Willa Fergusona. :) Może dlatego po przeczytaniu Pozdrowień z... Japonii odczuwam lekki niedosyt. Rozumiem, że ciężko jest w jednym dość krótkim artykule zawrzeć całą Shikoku, ale myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby skupienie się na jednej, dwóch rzeczach niż pisanie o kilku bardzo powierzchownie. Szczególnie, że zapowiadało się, jak dla mnie, bardzo ciekawie, bo od matsuri Awa-odori.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Autostopem przez Japonię


Lubię opowieści z podróży, osobiste doświadczenia i wrażenia, jakie wywołuje w ludziach spotkanie z Japonią, jej mieszkańcami i kulturą w różnych wydaniach. Nie zawsze zgadzam się ze wszystkimi spostrzeżeniami, czasami irytuje mnie stosunek "białego, obcego" do "tubylców", ale zazwyczaj relacje takie czytam z zainteresowaniem, nierzadko odnajdując w nich coś nowego, nieznanego, ale wartego odkrycia i doświadczenia na własną rękę.

W drodze na Hokkaido jest napisana bardzo przystępnie, świetnie się ją czyta i nie przypominam sobie, żeby chociaż raz mnie znużyła. Momentami raził mnie jedynie stosunek autora do Japończyków, nieco lekceważący i wartościujący, ale jest to charakterystyczne dla wielu tego typu książek - ma to być śmieszne, ale dla mnie zazwyczaj jest irytujące. Najbardziej spodobało mi się to, że autor nie podróżował utartymi szlakami. Nie ma tu Tokio, Kioto ani Hiroshimy - jest za to japońska wieś i północne odludzia. Japonia, której nie znamy, o której się nie mówi i nie pisze, bo nic tam nie ma. Przynajmniej dla rasowego turysty. :)

"W wielkim cesarskim chramie Udo Jingu odczuwa się raczej atmosferę święta niż świętości. Przed bramą ciągną się rzędy sklepików z pamiątkami i straganów z przekąskami, a pielgrzymi przed wejściem muszą się zmierzyć z istnym oblężeniem pragnących przyciągnąć uwagę sprzedawców. Mężczyźni fotografują zwiedzających, a potem próbują sprzedawać im ich zdjęcia. Pucołowate damy w fartuchach proponują lody w waflach i smażone kalmary nadziane na patyki. Wirują zapachy odmienne jak ogień i woda. Skądś dobiega słodka woń ośmiornicy w cieście gotowanej na parze. Ślimaki w bulionie, wciąż jeszcze w muszelkach, gotują się na wolnym ogniu. Świecidełka, zabawki, powitalne okrzyki - wszystko to widzi się i słyszy wokół. Figurki postaci z kreskówek, superbohaterów oraz boga Ninigi-no-Mikoto są wykonane z podobnego różowego plastiku i współzawodniczą o brzęk tej samej monety w kubku. Na straganach sprzedawane są amulety, talizmany oraz święte tabliczki. Obok nich leżą sztuczne psie kupy i wielkie sztuczne pośladki. Wszystko jest wymieszane w postmodernistycznym chaosie."

To, co odróżnia książkę Fergusona od innych relacji z podróży, które czytałam, to sposób w jaki odkrywał on Japonię - autostopem, skazany na łaskę i niełaskę przypadkowych osób. Zawsze mi się wydawało, że podróżowanie za pomocą kciuka jest w Japonii niemożliwe, niewykonalne, to fikcja, mit czy legenda, która jednak nie ma w sobie ani odrobiny prawdy. :) Książka Fergusona udowadnia jednak, że można. I wcale nie jest to dużo trudniejsze niż podróżowanie autostopem na przykład w Europie. Nie wiem, czy kiedykolwiek odważę się machać kciukiem na japońskiej ulicy, ale dla chcących spróbować swych sił jest nawet przewodnik, jak to robić dobrze. Tutaj. :) Temat jest na pewno godny uwagi, będę go mieć w pamięci, a może nawet pokuszę się o badania w terenie. :) One day.

(Cyt. za: Will Ferguson, W drodze na Hokkaido, Wrocław 2011, s. 47.)

niedziela, 3 lipca 2011

ICHIGO-ICHIE: DZIEŃ KULTURY JAPOŃSKIEJ


Już w następną niedzielę w Centrum Sztuki Impart nadarzy się kolejna okazja, aby zbliżyć się do kultury Japonii. Nie będzie to spotkanie w stylu "pop", a w programie między innymi ceremonia parzenia herbaty oraz koncert fortepianowy. Więcej informacji tutaj. Polecam!

piątek, 1 lipca 2011

song na dziś #26



Słowa są zbędne. A uznania należą się Literze, dzięki której piosenka ta ujrzała światło dzienne. :) A tu stronka twórców, czyli Inawashirokos. :)