środa, 22 lipca 2015

Japoński HOLIDAY


Gdyby nie T., któremu raz jeszcze z tego miejsca chciałam podziękować, to pewnie nie dowiedziałabym się o magazynie HOLIDAY, który swój najnowszy numer poświęcił Japonii. Od razu zaczęłam przeszukiwać sieć, żeby go dorwać. Można go zamówić na stronie magazynu. Jednak okazało się, że HOLIDAY dostępny jest również w warszawskim sklepie SHE/S A RIOT. Zadzwoniłam, odłożyli, a dzięki M. (jeszcze raz ślicznie dziękuję!) "japoński" HOLIDAY w końcu znalazł się w moich rękach. Ładnie podany. :)



Przede wszystkim muszę powiedzieć, że magazyn wart jest swojej (wysokiej) ceny. Waży chyba dobrych kilka kilogramów, jest przepięknie wydany, z fascynującymi zdjęciami, ale nie tylko. W środku, mimo że sporo stron to reklamy, przeczytać można między innymi o ceremonii herbacianej, o ostatnim roku życia Yukio Mishimy, o ludziach zajmujących się kimonem, kaligrafią i innymi aspektami japońskiej kultury.



Zachwycają mnie nie tylko tematy, ale i zdjęcia, z których głównie HOLIDAY się składa. Szczególnie czarno-białe obrazy robią wrażenie - są niejako komentarzem do japońskiej codzienności i tekstów o niej traktujących. Teraz tylko muszę znaleźć czas, aby przeczytać i obejrzeć HOLIDAY od przysłowiowej deski do deski. Ale będę dawkować sobie tę przyjemność. :)



czwartek, 16 lipca 2015

Ogród Japoński we Wrocławiu. Ponownie.


Do wrocławskiego Ogrodu Japońskiego zaglądam przynajmniej dwa razy w roku. Lubię to miejsce, bo jest japońskie, wiadomo :), ale również dlatego, że stanowi małą całkiem cichą enklawę w bardzo uczęszczanym miejscu jakim są tereny Hali Stulecia. Fakt, i w ogrodzie bywa tłoczono, mimo to daje on jakieś wyciszenie i spokój. Za każdym razem żałuję, że nie można tu zajrzeć także zimą.





Nie będę pisać, że za każdym razem odkrywam tu coś nowego, bo nie byłaby to do końca prawda. Raczej podoba mi się, ze już całkiem nieźle znam to miejsce i lubię wracać do nieco oswojonych już widoków.




A jednak i tym razem coś mnie zaskoczyło. Nie pamiętam, czy dawniej też tu były. Matsuba Koi, czyli japońskie karpie o ludzkiej twarzy. Ich budowa anatomiczna oraz figle jakie płata nam nasz własny umysł sprawia jednak, że widzimy twarze a nie karpie pyski. Wyglądają trochę niepokojąco, ale jak się dobrze przyjrzeć, to zwykłe karpie. :)



Mimo że ogród nie jest zbyt duży, można w nim znaleźć urocze zakątki i trochę się zgubić. Nie pamiętałam o bambusowym czerpaku wody, być może i to mała nowość. Dźwięki, jaki wydaje, zawsze i już chyba na zawsze będzie kojarzył mi się z japońskimi ogrodami w upalne letnie popołudnia...




Na pewno wrócę. I to jeszcze nie raz. :)

czwartek, 9 lipca 2015

Browar bóstwa szczęścia Ebisu


Ebisu (czy też Yebisu 恵比須) to jedno z siedmiu japonskich bóstw szczęścia. Trudno nie myśleć inaczej patrząc na jego wizerunki - rubasznie uśmiechniętego mężczyzny z brzuszkiem. Ebisu to bóstwo bogactwa, jest patronem rolników, kupców, rybaków i gejsz. To popularne bóstwo a jego wizerunek jest często wykorzystywany między innymi również przez znana markę odzieżową Evisu. W Tokio można całkowicie za darmo zwiedzić Muzeum Piwa Ebisu, które jest częścią kompleksu Yebisu Garden Place (恵比寿ガーデンプレイス).




Yebisu Garden Place to małe miasteczko w wielkim mieście Tokio. Znajduje się tu dom handlowy Mitsukoshi, restauracje (w tym francuska Taillvent-Robuchon w charakterystycznym budynku w europejskim stylu), Muzeum Fotografii oraz hotel. I wspomniany już Browar Ebisu, gdzie produkuje się tę znaną markę piwa od 1890 roku.


Pierwszy raz byłam tu już dobrych kilka lat temu i muzeum nie prezentowało się tak okazale. Obecnie, mimo że samo miejsce nie jest zbyt duże, jest bardziej dopieszczone, wnętrza są przestronne i kolorystycznie bardzo przypadły mi do gustu.




W browarze możemy zapoznać się z historią produkcji piwa Ebisu. W gablotach widnieją między innymi butelki z różnych okresów produkcji, plakaty reklamowe (w tym takie z wizerunkami gejsz) czy plastikowe przedstawienia typowych dań i przekąsek serwowanych do piwa.



Na koniec zwiedzania można posmakować różnych rodzajów piwa Ebisu. Kilka lat temu piwo serwowali starsi panowie dwaj, obecnie młode hostessy. No cóż. :)




Informacje praktyczne.

Strona internetowa: http://www.sapporobeer.jp/yebisu/museum/index.html
Czynne: codziennie poza poniedziałkami od 11:00 do 19:00
Wstęp: za darmo lub 500 jenów za oprowadzanie z przewodnikiem (wliczona degustacja piwa)
Dojazd:linią JR Yamanote należy dojechać do stacji Ebisu, a stamtąd ok.5 minut pieszo
Mapa: https://plus.google.com/109007366710677484356/about?hl=pl

czwartek, 2 lipca 2015

Mała Japonia we wrocławskim ZOO


I znowu znalazłam malutką Japonię, tym razem we wrocławskim Ogrodzie Zoologicznym. Nawet nie wiem, czy poza japońskimi danielami (sika) są w ZOO jeszcze inne zwierzaki z Kraju Kwitnącej Wiśni, mimo to jak trafiłam przypadkiem na bambusową ścieżkę, to od razu na myśl przyszła mi ta najbardziej znana mi część Azji, czyli Japonia.





Jak to zwykle ja, na ścieżkę weszłam od nie tej strony co trzeba i dopiero na jej końcu natknęłam się na... komainu! Ścieżynka zaprowadziła mnie do domku na japońską modłę, w którym rozgościły się gibony. I mimo że wiem, że to wszystko jest a'la japońskie, to i tak przywołało miłe wspomnienia i trochę poczułam się jak TAM.



Miejsce jest całkiem urocze z bambusową werandą i ławeczką. Przy ostatnich upalnych dniach i lekkim wietrze można tam usiąć, zamknąć oczy i na chwilę przenieść się do japońskiego parku. Przynajmniej duchem. :)



Z daleka domek wydaje się niepozorny i można go łatwo przeoczyć. Lepiej prezentuje się z drugiej strony stawu. Jest i niby japoński mostek.




Z kolei na pierwszym zdjęciu posta tzw. brama japońska. O jej istnieniu wiedziałam od zawsze i wielokrotnie ją oglądałam. Brama powstała w 1897 roku i od kilku lat na nowo cieszy zwiedzających i stanowi drugie wejście do ZOO. Niby nic specjalnego, ale duch Nipponu jest. :)


Warto więc przy okazji odwiedzenia wrocławskiego ZOO zerknąć w te a'la japońskie miejsca. Dla uśmiechu. :)