środa, 23 stycznia 2019

Ale najpierw herbatka, czyli Muzeum Herbaty w Shizuoka


Zeszłoroczny już wyjazd do Japonii obfitował w liczne okazje herbaciane. I nie był to przypadek. :) Na mojej mapie miejsc do odwiedzenia znalazło się także Muzeum Herbaty w Shizuoka. Z niecierpliwością obserwowałam ich stronę przez kilka miesięcy, ponieważ muzeum przechodziło renowację, a data ponownego otwarcia długo nie była znana. W końcu jednak okazało się, że będzie nam dane to miejsce zobaczyć. Shizuoka słynie z uprawy najlepszej zielonej herbaty w Japonii, a malownicze położenie herbacianych pól (między innymi u podnóża Fuji-san) sprawia, że dla samych widoków warto tu przyjechać.



 

Muzeum Herbaty położone jest na malowniczym terenie, gdzie rozsianych są dziesiątki herbacianych pól. Można się do niego dostać autobusem ze stacji JR Kanaya, ale my postanowiliśmy pójść pieszo. Mniej więcej pół godziny wędrówki uprzyjemniały nam widoki herbacianych farm, a część trasy prowadziła bezpośrednio przez niektóre pola - dzięki temu można było z bliska przyjrzeć się herbacie i zrobić bardzo pocztówkowe zdjęcia. :) Jeśli pogoda sprzyja, zdecydowanie polecam w taki właśnie sposób dostać się do muzeum.


Muzeum mieści się w nowoczesnym budynku, który wyraźnie kontrastuje z tradycyjnym ogrodem i pawilonem herbacianym umiejscowionymi za głównym kompleksem. Stała wystawa opisuje dzieje herbaty oraz jej kulturowe znaczenie. Dowiadujemy się czym jest herbata, jak się ją uprawia, jakie są jej rodzaje. W muzeum mieści się również rekonstrukcja chińskiego pawilonu herbacianego czy punkt, w którym codziennie serwowana jest inna herbata do spróbowania. Na wystawie uczymy się również, o zdrowotnym aspekcie picia herbaty oraz o jej wykorzystaniu np. w przemyśle kosmetycznym. Widać więc, że temat ujęty jest kompleksowo.



Bardziej jednak od wystawy zachwycił mnie ogród oraz pawilon herbaciany, które powstały na wzór tych zaprojektowanych przez mistrza herbaty Kobori Enshu. Nic tutaj nie jest dziełem przypadku, każdy krzew jest odpowiednio przystrzyżony, a wszystko tworzy zgrabną, ale nieco oderwaną od rzeczywistości całość. Pawilon herbaciany Shoumokurou postawiony na palach w wodzie był świetnym miejscem na złapanie kilku chwil oddechu - w środku można było usiąść i podziwiać ogród oraz przepływające pod nogami karpie.Bardzo klimatyczne miejsce.



Jednym z powodów, dla którego bardzo chciałam do Muzeum Herbaty zawitać, były warsztaty samodzielnego przygotowania matcha. Tym razem nie chodziło o zaparzenie i wypicie czarki, ale o zmielenie listków herbaty na proszek. Obsługa nie mówiła w języku angielskim, ale mój poziom japońskiego oraz gesty w zupełności wystarczyły, aby zrozumieć instrukcje obsługi żaren. Każdy z nas dostał porcję liści, które należało umieść w specjalnym otworze, a następnie wprawić żarna w ruch i czekać, aż pojawi się pudrowy zielony proszek. Zmielenie jednej porcji zajmowało ok. 15 minut i nie była to najłatwiejsza praca. Żarna są bardzo ciężkie i każdy obrót wymagał sporego wysiłku.




Na koniec pozostało zmieść proszek pędzelkiem do lejka, z którego każda porcja została przesypana do opakowania. I tak przygotowaną matcha zabraliśmy ze sobą do domu. A to wszystko za jedyne 100¥! Muzeum oferuje i inne atrakcje - można wziąć udział w skróconej wersji ceremonii herbacianej czy w degustacji chińskich herbat oolong.


Na koniec postanowiliśmy zajrzeć do muzealnego sklepu, który okazał się być również kawiarnią. Poza lodami o różnej matcha mocy (od 1 do 7), można napić się tam wielu rodzajów herbaty i zjeść herbaciane lody. W asortymencie jest bardzo dużo różnych kuszących produktów - kosmetyki, ceramika, akcesoria papiernicze, słodycze i napoje. Skusiliśmy się na sos matcha do deserów, herbacianą colę z Shizuoka oraz herbaciane chipsy. Można tam wydać naprawdę dużo jenów. :)



Informacje praktyczne.

Website: https://tea-museum.jp/index_en.html
Czynne: codziennie 9:00-17:00
              zamknięte we wtorki
Wstęp: 300¥ + 100¥ matcha experience
Dojazd: 5 minut autobusem ze stacji JR Kanaya lub pieszo ok. 30 minut
Mapa: Location

czwartek, 3 stycznia 2019

Jak wyjechać, wrócić i nie zwariować Vol.4 Szoping

                                                                  Shibuya, mekka miłośników zakupów

Nie będzie w tym poście informacji o wielkich domach towarowych i ekskluzywnych sklepach, bo nie są to miejsca, które odwiedzam. A tym bardziej nie są to miejsca, gdzie kupuję. I nie chodzi jedynie o zawartość portfela, ale również o atmosferę. Dużo bardziej przemawiają do mnie małe butiki czy tzw. thirft shopy i wąskie uliczki, gdzie natknąć się można na fantastyczne/dziwaczne skarby. Nie unikam miejsc takich jak Ginza (w końcu tam znajduje się największy na świecie sklep Uniqlo!), ale na pewno nie są to dzielnice, w których spędzam dużo czasu. Traktuję je raczej jako nieco egzotyczne, ale w sumie mało interesujące punkty na trasie. 

       Dom towarowy Wako w Ginzie                                              Jak perły, to tylko od Mikimoto

Co zatem znajdziecie w tym poście? Trochę informacji o sklepach typu konbini, o tzw. 100-jenowcach, zerkniemy też do japońskich lumpeksów, na pchle targi oraz w boczne uliczki tokijskiego Harajuku. Będzie też słów kilka o ciągnących się kilometrami pasażach handlowych i o zakupach tax free. No to zaczynamy!

Konbini コンビニ


Konbini, czy też convenience stores, są na każdym przysłowiowym rogu. Co kilka kroków możecie natknąć się na sklepy 7 Eleven, Lawson, czy Family Mart, żeby wymienić tylko te największe sieci. Jeśli miałabym do czegoś porównać konbini, to najbliżej chyba im do tzw. "żabek" czy "małpek" z naszego rodzimego podwórka. Jednak asortyment (nie mówiąc już o samej obsłudze) to trochę jednak inna bajka. :) Nie zliczę, ile moich śniadań czy wieczornych przekąsek zagwarantowały mi konbini. Kupimy tu nie tylko kawę na wynos, onigiri czy bento boxy, ale mnóstwo innych artykułów spożywczych, napoi, sezonowe produkty, artykuły pierwszej potrzeby, słodycze i alkohol oraz wiele, wiele innych. W niektórych konbini nadamy również paczkę, wyślemy swój bagaż do hotelu i kupimy bilety na różne wydarzenia. Nie wspominając nawet o bankomatach, które najpewniej znajdziecie właśnie tam, możliwości wydruku zdjęć czy skopiowania dokumentów. W konbini zwykle działa również wi-fi i jest toaleta. Ceny są niskie, obsługa na najwyższym poziomie, a ponadto wiele rzeczy, które kupujemy, możemy od razu podgrzać i zabrać ze sobą lub skonsumować na miejscu.

100円ショップ, czyli hyaku en shoppu


Od razu muszę się przyznać, że uwielbiam 100-jenowce! Lubię w nich buszować, nawet jeśli moimi zakupami okazują się być znowu jedynie herbata i chipsy o smaku wasabi. Zdecydowanie moją ulubioną siecią jest Daiso, a szczególnie lubię ich sklep w Harajuku - jest ogromny i oferuje sporo słodyczy z zieloną herbata matcha. :) A to wszytko za 100 jenów (plus 8 jenów podatku). W praktyce trafiają się produkty droższe, wciąż są to jednak niskie kwoty, a jakoś sprzedawanych towarów jest zdumiewająco dobra. 100-jenowce pod względem asortymentu trochę przypominają mi sklepy sieci Pepco (jeśli nie bierzemy pod uwagę artykułów spożywczych). Potrzebujemy podkładek pod nogi krzesła? 100-jenowiec! Gadżetów do bento? 100-jenowiec! Ręczniczka do rąk? 100-jenowiec! Znajdziemy w nich również kosmetyki, artykuły papiernicze, ceramikę oraz mnóstwo wspominanych już produktów spożywczych (głownie różnego rodzaju zupek "chińskich", słodyczy, napoi i snacków). Z każdą kolejną podróżą do Japonii, coraz trudniej mi znaleźć takie sklepy - wydaje się, że ich czas świetności przeminął. Mimo to Daiso w Harajuku trzyma się świetnie i oby tak zostało. :)

Lumpeksy/Second-handy


Lumpeksy czy też second-handy odkryłam w Japonii dopiero niedawno, a dopiero w tym roku poświęciłam trochę czasu, żeby tak naprawdę się po nich powłóczyć. I nie ma chyba lepszego na to miejsca niż Ura-Harajuku (裏原宿) w Tokio. Znajdziecie tutaj nie tylko sklepy popularnych sieci jak Flamingo czy Chicago, ale również mnóstwo innych sklepików z używaną odzieżą. Uwagi są dwie - sieci te sprzedają głównie ubrania zachodnie (niektóre sklepy mają dział japoński, np. Chicago, gdzie można znaleźć kimona, yukaty czy haori), a ceny do najniższych nie należą. Trafiliśmy nawet do sklepu, gdzie można było kupić używane ubrania z postaciami Disney'a. Sweter za kilkaset złotych to była średnia cena... Nawet jeśli nie planujecie zakupów, warto do takich sklepów zajrzeć. Mają spory asortyment, są zwykle fantazyjnie urządzone i może się nam łezka  w oku zakręcić na widok rzeczy, które noszono u nas masowo 20 czy 30 lat temu. :)


Pchle targi


O zgrozo japońskie pchle targi odkryłam dopiero niedawno i ogromnie tego żałuję, bo okazało się, że są to cudowne miejsca/wydarzenia, gdzie można wyszukać niesamowite przedmioty. Miałam okazję być jedynie na takich organizowanych na terenie świątyń, np. Kitano Tenmangu w Kioto, gdzie pchli targ odbywa się każdego 25-ego dnia miesiąca. Jednak istnieje wiele innych targów, na które warto się wybrać. Część z nich organizowanych jest cyklicznie, inne pojawiają się dosyć nieregularnie. Jeśli wybieracie się do Japonii, warto sprawdzić, czy w Waszej okolicy akurat nie będzie taki pchli targ organizowany. Najczęściej kupić na nich można używane ubrania, ceramikę, różne bibeloty, widziałam stoiska z parasolkami i lalkami kokeshi, płytami winylowymi i książkami. To bardzo klimatyczne miejsca, można się tam napić herbaty, coś przekąsić i spędzić naprawdę miło kilka godzin. Nawet niczego nie kupując. :)

Pasaże, tzw. shōten machi (商店街)

                               Pasaż handlowy w Kioto                                    Słynny Nishiki Market w Kioto

Zdarza mi się w Japonii zgubić. I wcale nie na stacji metra czy włócząc się po ulicach, ale w shōten machi, czyli ogromnych ciągnących się chyba kilometrami pasażach handlowych w samym centrum miast. Najczęściej wpadam do nich przypadkiem, nieco zbaczając z trasy i potem włóczę się pół dnia szukając wyjścia a przy okazji odkrywając fajne miejsca. Niektóre pasaże to nie tylko sklepy i restauracje czy kawiarnie, ale także salony gier, kina a nawet świątynie buddyjskie lub chramy shinto. Do najsłynniejszych shōten machi należy Nishiki Market w Kioto, który przyciąga tysiące turystów każdego roku. Ciężko stamtąd wyjść, ale nie tyle z powodu zawiłej drogi do wyjścia, co z powodu ilości i jakości smaków, których możecie tam spróbować. Miejsce to bywa nazywane kuchnią Kioto i nie ma w tym przesady. Wiele sklepów oferuje darmowe próbki swoich produktów, co pozwala spróbować naprawę mnóstwa nowych smaków. Jeszcze jednym plusem pasaży handlowych jest fakt, ze znajdują się one pod zadaszeniem, więc są świetna alternatywą, gdy pada deszcz.


No to jak jest z tym tax free?


Okazuje się, że sprawa jest banalnie prosta i szczerze żałuję, że wcześniej nie korzystałam z tego rozwiązania. Działa to w taki sposób, że kupując towary, np. ubrania warte powyżej 5000 jenów, nie płacicie podatku konsumpcyjnego, który w Japonii wynosi obecnie 8%. Należy mieć przy sobie swój paszport, ponieważ dowód zakupu jest doczepiany do dokumentu. Bez paszportu nie zrobicie zakupów tax free. Na lotnisku przy odprawie należy podejść do specjalnego okienka i zostawić wcześniej otrzymane w sklepie dowody zakupu. I to wszystko. Nie każdy sklep proponuje klientom takie rozwiązanie, ale jest ich sporo - w tym roku korzystałam z tej opcji jedynie przy zakupie ubrań, np. w sklepie Design T-shirts Store graniph. Więcej informacji na temat zakupów tax free znajdziecie tutaj.

2k540 Aki-Oka Artisan w Akihabarze

W Japonii rzuca się w oczy specjalizacja i bardzo często natkniemy się na sklepy, które sprzedają jeden rodzaj asortymentu, np. różnego rodzaju miotły lub parasolki. W wielu miejscach można kupić tradycyjne przedmioty, które świetnie nadają się na pamiątki czy prezenty, np. czarki do herbaty. W tym roku odkryłam niesamowite miejsce w Akihabarze, które zupełnie nie ma nic wspólnego ze zwykle kojarzonym z tą dzielnicą asortymentem. 2k540 Aki-Oka Artisan mieści się w pasażu pod torami nieczynnego odcinka linii Yamanote. Znajdziecie tam sklepiki i pracownie lokalnych artystów oraz designerów a także urokliwe kafejki, w tym słynącą ze swoich hamaków Asan Cafe. W niektórych pracowniach organizowane są czasami warsztaty i spotkania z artystami. Warto też zaglądać do niepozornych na pierwszy rzut oka miejsc, bo może się okazać, że akurat tam znajdziecie coś, co zabierzecie ze sobą do domu i co będzie Wam już na zawsze przypominać o japońskiej podróży. I pamiętajcie o window shopping'u, to tez może  być frajda! :)