wtorek, 26 marca 2019

Futaminoura, miejsce na końcu świata


Tak naprawdę wcale nie na końcu świata. Tak naprawdę w regionie, który (w sezonie) jest tłumnie odwiedzany przez turystów z i spoza Japonii. Ale poza sezonem, miejsce to przypomina nadmorskie miasteczko, w którym czas się zatrzymał i nie chce ruszyć... Nie licząc wzburzonego morza, jest cicho i nieco niepokojąco. Przechodzimy obok opuszczonych pensjonatów, nie mija nas nikt i mamy wrażenie, że coś tu jest nie tak...

Bo w Futaminourze nie ma prawie nic. Owszem, jest piękna plaża, jest jeden z najbardziej znanych widoków Japonii - dwie połączone liną skały symbolizujące małżeństwo Meoto Iwa (夫婦岩), jest nawet park rozrywki całkiem niedaleko. Ale w samej Futaminourze wydawałoby się nie ma nic. My jednak odnaleźliśmy tam wiele dla siebie. Ciszę i spokój, szum morza i ciągnące się plaże. Takiego miejsca szukaliśmy, żeby uciec od zgiełku Tokio i przed tajfunem, który deptał nam po piętach.


Większość odwiedzających Futaminourę (szczególnie poza sezonem) wpada tu na jeden dzień i składa wizytę w chramie Futami-Okitama ze słynnymi poślubionymi skałami. Chram jest malowniczo położony nad samym morzem, którego fale rozbijają się o Meoto Iwa, męża i żonę, których święta lina shimenawa ponoć połączyła już w XIV wieku. Lina jest wymieniana trzykrotnie w ciągu roku podczas specjalnej ceremonii. Już na stacji kolejowej przekraczamy ogromną bramę torii, która wyznacza początek ścieżki prowadzącej do Futami-Okitama.




Chram powstał w miejsce malutkiego zabudowania i obecna konstrukcja wykonana jest z betonu. Budynek bywa od czasu do czasu zalewany przez morskie fale, które rozbijają się co rusz o wybrzeże. Na terenie Futami-Okitama panuje niezwykła atmosfera potęgowana jeszcze szumem morza. Podczas naszego pobytu w chramie była tam dosłownie garstka osób, więc każdy mógł w spokoju podziwiać (i obfotografowywać) Meoto Iwa. 



Jako ciekawostkę dodam, że cały teren chramu naszpikowany jest wizerunkami żab. Kamienne posągi wyłaniają się z wody, pilnują głównego wejścia, można je kupić w formie omamori (talizmanu). Skąd zatem to uwielbienie dla żab? Jedna z legend mówi o tym, że żaba była ofiarą dla smoka, który zamieszkiwał dawniej zatokę Futami. Żaba symbolizuje również postęp, patrzenie w przyszłość uosabiając hasło "idź do przodu!". Poza tym żaba po japońsku to kaeru - tak samo brzmi czasownik oznaczający "powracać, wracać". Przyjeżdża się tu modlić o szczęśliwy powrót najbliższych, ale i o powrót... pieniędzy do portfela.


W Futaminourze spędziliśmy dwa zupełnie różne dni. Pierwszy wietrzny, z deszczem zwiastującym nadciągający tajfun i wzburzonym morzem. Drugi - spokojniejszy, z pięknym zachodem słońca i leniwymi falami uderzającymi o brzeg. Oba jednak cudowne, także ze względu na miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. Poka Poka Village to przede wszystkim cudowny właściciel, który sam prowadzi to sporych rozmiarów miejsce, doradzi i pomoże a rano zaserwuje śniadanie. Pokoje urządzone są w tradycyjnym stylu, do plaży są dosłownie dwa kroki, więc czego chcieć więcej?

Ostatni wieczór spędziliśmy na plaży czekając na zachód słońca. Ponoć czasami widać stąd nawet Fuji... Nie mieliśmy tyle szczęścia, ale widoki i kolory nieba w zupełności nam to wynagrodziły. Te kilka godzin na plaży jeszcze bardziej pozwoliły nam docenić Futaminourę, do której na pewno będziemy chcieli wrócić.




I z takimi widokami Was zostawiam... 💗💗💗