poniedziałek, 24 marca 2014

I znowu skośny Kraków.

W ostatni piękny słoneczny (przynajmniej w Krakowie) łikend wybraliśmy się do Miasta Kraka, aby spotkać się z gejszami i stać się na chwilę jedną z nich (o tym już wkrótce w osobnym poście), żeby zobaczyć dwie wystawy i zjeść obiadek w lubianym przez nas miejscu - Pod Norenami.


Parawany zawsze stanowiły ten element dekoracyjny i funkcjonalny w japońskiej przestrzeń, który przyciągał moja uwagę. Nie chciałabym mieć mieszkania w totalnie japońskim stylu, ale parawan z chęcią postawiłabym w jakimś pomieszczeniu. Na wystawie oglądać można parawany nie tylko z polskiej, ale także praskiej i londyńskiej kolekcji. Dodatkowo jest kilka kakemono oraz przepiękne zdobione zwierciadło. Osobiście najbardziej urzekł mnie "patchworkowy" parawan. :)

 

Więcej o wystawie tutaj.


Jednak bardziej tym razem zainteresowała nas druga wystawa - lalek BJD (z ang. Ball-Jointed Dolls, czyli z przegubami kulkowymi). Nigdy nie byłam wielkim fanem lalek kolekcjonerskich - zawsze wydają mi się nieco creepy, ale trudno nie docenić kunsztu, z jakim są wykonane. Szczegóły mozna podziwiać godzinami, a niektóre lalki wyglądają bardzo realistycznie. Piękne, ale chyba jednak w domu nie chciałabym takiej lalki mieć. :)


I jeszcze kilka, bo ciężko się oprzeć. Cudne stylizacje - a tu możliwości jest od groma, co można było podziwiać na zdjęciach również prezentowanych na wystawie.



Więcej informacji o wystawie tutaj.

A na koniec udaliśmy się pod znane nam już Pod Norenami na obiadek tym razem.


Był yakiudon oraz udon z tempurą, a także pyszna sencha sakura. Tym razem na deserek nie mieliśmy już czasu. :( Jak zwykle obsługa świetna, a jedzenie pyszne. Na pewno wrócimy tam znów. :)

sobota, 22 marca 2014

Toilet


Toilet to kolejny film reżyserki Naoko Ogigami, który udało mi się zobaczyć. Tak jak i wcześniejsze obejrzane przeze mnie Megane oraz Rent a Neko i ten film mnie urzekł. Głównymi bohaterami są Maury, Ray i Lisa - rodzeństwo, którego życie zostaje przewrócone nieco do góry nogami po śmierci mamy, a za sprawą japońskiej babci, która, mimo że nie zna ani słowa po angielsku, wydaje się ich rozumieć jak nikt inny. W życiu każdego z nich zachodzą zmiany i zaczynają doceniać, że tak naprawdę it´s comfortable to be you, jak przeczytałam w jednej z recenzji filmu.

Trochę mi zabrakło informacji i spójności - można zadać sobie kilka pytań, na które Toilet nie odpowiada. Mimo to całość wypadła zgrabnie i interesująco, mimo że akcja dzieje się niespiesznie, bez zbędnych dialogów, jak na filmy Naoko Ogigami przystało. :)  Film ogląda się głównie dla japońskiej aktorki Masako Motai, która gra Baachan, czyli szanowną japońską babcię. :) Uwielbiam ją. W Toilet wypowiada dosłownie dwa słowa, ale gra całą sobą.Sceny z jej udziałem są moim zdaniem genialne - między innymi ta, w której bohaterowie chcąc zrobić Baachan przyjemność, zamawiają gotowe sushi na kolacje. Scena bezcenna. :)

Więcej informacji o filmie tutaj. Polecam!

niedziela, 16 marca 2014

Under construction.

Jadąc do Japonii (czy gdziekolwiek indziej) zazwyczaj mamy jakiś plan. Co chcemy zobaczyć, gdzie pójść, nasze must see, które koniecznie musimy odwiedzić, bo "możemy już nie mieć okazji". Niestety, okazuje się, że czasami los płata nam figla i kiedy w końcu docieramy do upragnionego miejsca wygląda ono na przykład tak:

 Srebrny Pawilon, Kioto 2008

Jest to niemałe rozczarowanie, tym bardziej jeśli dotyczy tak dalekiego dla nas miejsca, jak Japonia. Kilka razy spotkała nas taka niespodzianka i przyznam, że ogarnął nas smuteczek. Jednak nie da się takich sytuacji uniknąć - wszystko się zużywa, nawet zabytki (tym bardziej te mające setki lat) i od czasu do czasu trzeba je odświeżyć/zrekonstruować/naprawić/zabezpieczyć.
Kiyomizudera, Kioto 2011

W Japonii, kiedy np. świątynie czy zamki poddawane są renowacjom, często zakrywa się je całe specjalną konstrukcją. Czasami jest ona zupełnie pozbawiona wyrazu, a czasami pokrywa ja wizerunek obiektu, który akurat poddawany jest większym lub mniejszym pracom. Żeby nam pokazać, co nas omija. Być może. :)

 
Rinnoji, Nikkō 2011

Mimo prowadzonych prac, do niektórych obiektów można wejść i to też jest dosyć ciekawym doświadczeniem. Można podpatrzeć, jakie części np. świątyni są poddawane renowacjom, w jaki sposób i przyjrzeć się im z bliska.

Higashi Hongwanji, Kioto 2008

Jak więc uniknąć takich przykrych niespodzianek? Niestety, nie da się ich wyeliminować do końca - zbyt dużo jest miejsc do zobaczenia, ale można przynajmniej trochę tak zaplanować podróż, aby zminimalizować ryzyko. A jak to zrobić? Można na przykład skorzystać z tej strony - nie zawiera na pewno wszystkich informacji, ale ma na uwadze te najbardziej popularne miejsca. Warto pamiętać, że niektóre obiekty są poddawane renowacjom przez długi okres czasu, jak na przykład moja ukochana Kiyomizudera, która do pełnej świetności wróci dopiero w 2019 roku...

wtorek, 11 marca 2014

Rent a Cat


"Reeeeeeeeeeeeent a neko. Neko, neko!" 

Główną bohaterką jest mieszkająca samotnie Sayoko, która wynajmuje koty innym samotnym osobom, aby mogły zapełnić pustkę w swoim sercu. Na swojej drodze spotyka bardzo różne postacie, np. starszą panią i pracownicę wypożyczalni samochodów. Sama jednak powtarza, że przyciąga tylko koty, a nie ludzi. Mimo wieszania postanowień typu "W tym roku wyjdę za mąż", Sayoko nadal pozostaje samotna, a jej towarzyszami życia są mieszkające z nią koty. 

Film o samotności i kotach, tak można by krótko podsumować Rent a neko. Samotność ma jednak różne oblicza - niektóre interesujące, inne dziwaczne, a niektóre dobrze nam znane. Momentami jest zabawnie, czasami smutno, ale wszystko łączy się w zgrabną całość, którą miło się ogląda. Podobał mi się klimat filmu i specyficzny, ale uroczy, gust głównej bohaterki. :) Miałam już okazję zetknąć się z filmami w reżyserii Naoko Ogimami (jakiś czas temu widziałam Megane) i na pewno z chęcią sięgnę po inne tytuły. Meaow! :)

niedziela, 9 marca 2014

Cały dzień razem - konkurs


Są dwa powody, dla których konkurs ten ma miejsce. :) Pierwszy, to kolejny wyjazd do Japonii - i znowu nieco specjalny, bo z Mamą. Drugi, to przekroczenie 1500 lajków na FB, za które dziękuję - cieszę się, że blog się podoba, że piszę dla kogoś, a nie tylko dla siebie. :)

To będzie już moja czwarta podróż do Nippon-u, ale moja Mama zetknie się z "japońskością" po raz pierwszy w prawdziwym live wydaniu. Dla nas obu będzie to zapewne ciekawie doświadczenie. W związku z tym, chciałam Wam, Drodzy Czytelnicy, zaproponować zabawę pod tytułem:

Cały dzień razem z Mamą w Tokio.  :)

Zadanie polega na przedstawieniu jednodniowego planu, jak spędzić fajnie jeden dzień w Tokio. Mogłoby się wydawać, że to nic trudnego dla osób, które odwiedziły już kiedyś Tokio. Jednak może się okazać, że wcale niekoniecznie. Poza tym nikogo, rzecz jasna, nie dyskwalifikujemy - w zabawie może wziąć udział każdy, kto tylko ma na to chęć. I pomysł. :)

Osoby, które zechcą wziąć udział w zabawie, muszą pamiętać o tym, że:

- musimy coś jeść
- nie chcemy spędzić połowy dnia na dojazdach
- znam Tokio całkiem nieźle, ale moja Mama będzie tam pierwszy raz
- nie dysponujemy szaleńczym budżetem 
- może padać deszcz
- nie lubimy sportów ekstremalnych
- pomijamy dzielnicę Asakusa, ponieważ to moje ulubione miejsce i na pewno spędzimy tam cały jeden dzień

Propozycja, która najbardziej przypadnie do gustu mojej Mamie zostanie zrealizowana w Tokio, opisana na blogu i nagrodzona zestawem różności prosto z Japonii. Jest to więc konkurs dla cierpliwych, ponieważ nagroda zostanie przyznana i wysłana dopiero po naszym, szczęśliwym oby, powrocie, czyli gdzieś po majówce przypuszczam dopiero. :)

Tym razem wysyłkę muszę ograniczyć tylko do terenu Polski.

Na Wasze propozycje czekamy do końca marca. Proszę o ich nadsyłanie na adres: japoniablizej@poczta.fm.

Ganbatte ne! :)

środa, 5 marca 2014

Matcha-choco muffinki


Muffinki robię często i równie często eksperymentuję. Wolę muffinki na mleku kokosowym - są wtedy pulchniejsze i lżejsze. A ostatnio zdarza mi się piec muffinki bezglutenowe. W ramach kolejnego eksperymentu. :) A żeby było jeszcze ciekawiej postanowiłam zrobić tym razem dwukolorowe i dwusmakowe muffinki. Czy też muflonki, jak mówi Babcia. :)


Co potrzebujemy:

mąka bezglutenowa do wypieków (350g)
mleko kokosowe (400ml)
2 jajka
szklanka cukru brązowego
proszek do pieczenia (3 łyżeczki)
szczypta soli
pół kostki masła
kakao (duża kopiasta łyżka)
matcha (duża kopiasta łyżka albo i dwie :))

Co robimy:

Wszystkie suche składniki rozdzielamy po połowie na dwa naczynia (poza kakao i herbatą) i mieszamy. Do jednego naczynia dodajemy kakao, a do drugiego matchę. Dodajemy po połowie mleka kokosowego (jeśli ciasto będzie zbyt suche można dolać nieco zwykłego mleka) oraz po jednym jajku i mieszamy. W rondelku rozpuszczamy masło i, gdy ostygnie, dodajemy po połowie do każdego z naczyń. Ponownie mieszamy. I ciasto gotowe.

Do foremek na muffinki najpierw rozkładamy ciasto kakaowe, a na nie kładziemy drugą zieloną warstwę. Albo odwrotnie - nie ma to znaczenia. :) Pieczemy ok. 20 minut w 180 stopniach. I są. :)


niedziela, 2 marca 2014

Young Yakuza


Co jakiś czas wraca do mnie zainteresowanie japońska mafią. I nie chodzi tu jedynie o filmy fabularne, które całkiem lubię, ale również dokumenty i książki. Na temat yakuzy narosło wiele mitów i tak naprawdę chyba nikt spoza tego świadka nie wie, jak jest naprawdę. Film Young yakuza odsłania nieco rąbka tajemnicy. I nie chodzi tu o popełniane przestępstwa, bo film z założenia miał pokazywać bardziej legalną działalność organizacji, ale o to, jak wygląda życie (przeciętnego?) członka mafii. I to jest intrygujące.

Film nie posiada narratora, a bohaterami są członkowie klanu Kumagai oraz ich codzienne relacje. Reżyser spędził 18 miesięcy podglądając, filmując i rozmawiając z nimi. Większość akcji dzieje się w biurze głównego bossa i można między innymi podglądnąć jak pracownicy przygotowują dla niego... herbatę. Noszą oni specjalne uniformy, a ich praca wymaga dyscypliny i odpowiedniej etykiety. Momentami można zapomnieć, że mamy przed sobą ludzi z premedytacją łamiących prawo lub też odwracających się do niego plecami, jak określa to szef klanu. 

Myślę, że przymiotnik young jest nieco mylący. Historia co prawda zaczyna się od osoby 20-letnigo Naokiego, ale w połowie filmu przestaje być on bohaterem opowieści, ponieważ niespodziewanie znika. Dla reżysera była to mala zagwozdka mimo to postanowił kontynuować projekt i dokończyć film. W ostatnich minutach Young yakuza wracamy jednak do Naokiego, który wybrał dla siebie inne życie. Naoki style. :)