niedziela, 13 maja 2018

Shinrin-yoku, czyli jestem w lesie!


Arashiyama, Kioto

Niedawno zdałam sobie sprawę, że od lat praktykuję shinrin-yoku (森林浴), czyli zażywanie kąpieli leśnych. Odkąd pamiętam uwielbiałam się włóczyć - po betonowej miejskiej dżungli i tej prawdziwej, zielonej, cichej i tajemniczej. Nawet jeśli była to tylko mała dżungielka w postaci miejskiego parku. Mam to szczęście, ze Wrocław jest nadal (i oby tak zostało...) zielonym miastem, w obrębie którego istnieje kilka pięknych enklaw zieleni - że wspomnę tylko Park Wschodni i ostatnio odkryty przeze mnie Park Tysiąclecia. Praktykuję więc shinrin-yoku niezmiennie i stale co najmniej raz w tygodniu zanurzając się na kilka godzin w miejską zieleń.

Wazuka
Wazuka

Jakiś czas temu przypadkiem wpadło do mojego japońskiego słownika nowe określenie - shinrin-yoku, japońska sztuka zażywania kąpieli leśnych. Kiedy wydawnictwo Znak postanowiło podarować mi egzemplarz recenzencki, miałam okazję bliżej przyjrzeć się tej aktywności. Czy shinrin-yoku to nowa krótkotrwała moda? Wystarczy wpisać sobie w Google 森林浴, wybrać grafikę i dostajemy szerokie spektrum tego, co kryje się za tym chwytliwym hasłem (próbka tutaj). A jeśli nie grafikę, to setki stron dotyczących shinrin-yoku, artykułów (głównie hołubiących leśne kąpiele), stowarzyszeń, blogów, etc. Trafiłam nawet na zapowiedź filmu opartego na tańcu pod tytułem Shinrin-yoku. Więc kąpiele leśne to moda, nowinka, trend, który przez jakiś czas na pewno będzie pobudzał wyobraźnię i nakręcał maszynkę marketingową. Ale nie tylko.


"Chociaż dzisiejsza kultura japońska ma charakter wybitnie miejski, coraz częściej można zobaczyć grupy, pary, a  nawet samotnych piechurów zagłębiających się w leśny gąszcz. Są zrelaksowani, ponieważ nie obrali żadnego konkretnego celu wędrówki. Pragną raczej korzystać z leczniczych i odmładzających właściwości shinrin-yoku."

W Japonii (mimo że istnieje wielu dowodów również na odwrotność tego, co napiszę) natura jest wszechobecna, dba się o związek człowieka z przyrodą (już od pradawnych czasów - wystarczy spojrzeć na tradycyjną religię shintō) a jej wytwory są podziwiane, ale i czasami zamykane w formy, czego przykładem może być np. ikebana (生け花), czyli sztuka układania kwiatów. W miastach są parki, skwery, tereny zielone świątyń i chramów, jest więc gdzie uciekać. Ale to czasami za mało, dlatego warto wyjechać dalej, odciąć się od codzienności i po prostu pójść do lasu. O tym mówi właśnie shinrin-yoku.

Fujiyoshida

Arashiyama, Kioto

Nikko

Oczywista oczywistość, mogłoby się wydawać. Fakt, nie ma w tym nic odkrywczego - kontakt  z naturą czy kolor zielony działają wyciszająco i wiadomo to już nie od dziś. Jednak człowiek to jest takie zwierzę, któremu czasami trzeba powiedzieć wprost i przypomnieć nawet tę oczywistą oczywistość. Książka Shinrin-yoku, japońska sztuka czerpania mocy z przyrody w przekonywujący i ładny dla oko sposób (piękne wydanie!) przypomina i namawia, ale podaje także naukowe dowody na lecznicze właściwości kąpieli leśnych. Poznajemy historię zainteresowania człowieka naturą i odkrywania zbawiennych dla zdrowia jej właściwości oraz dostajemy szereg porad, jak czerpać z natury, kiedy nie mamy możliwości wybrania się do lasu. Autorzy wyczerpująco odpowiadają na pytanie: czym jest shinrin-yoku?


Osobiście nie do końca przekonuje mnie sposób opowiadania o shinrin-yoku hiszpańskich autorów, jest jak dla mnie zbyt górnolotny, ale to tylko kwestia stylu. Podane informacje są interesujące, a odwołania do innych kultur poszerzają nasze pojmowanie tego tematu (shinrin-yoku współcześnie już dawno opuściło granice Kraju Kwitnącej Wiśni - wystarczy zajrzeć do Internetu, aby znaleźć dziesiątki na to dowodów). Moim zdaniem warto Shinrin-yoku, japońską sztukę czerpania mocy z przyrody przeczytać i wybrać z niej to, co będzie dla nas najlepsze. A potem pójść do lasu. Tak po prostu. :)

(Cyt. za: Hector Garcia, Francesc Miralles, Shinrin-yoku, japońska sztuka czerpania mocy z przyrody, Kraków 2018, s. 15.)