Tym razem wskoczyłam do Lądka dosłownie na kilka chwil, mimo to nie mogło obejść się bez "japońszczyzny". :) W ramach włóczenia się po mieście i po Hyde Parku, chciałam obejrzeć projekt Sou Fujimoto, japońskiego architekta, Serpentine Gallery Pavilion 2013. Autor zadaje pytanie o związek natury i architektury - czy i jak bardzo różnią się one od siebie.
Pawilon na żywo nie robił tak spektakularnego wrażenia, jak na zdjęciach, szczególnie tych, na których jest podświetlony. Jego postrzeganie trochę zakłócają również ludzie siedzący w kafejce urządzonej... wewnątrz pawilonu. Po konstrukcji można wchodzić i schodzić, a specjalne strzałki pokazują, w która stronę iść. Są istotne, bo można dostać oczopląsu będąc już na pierwszym schodku.
Więcej informacji o projekcie tutaj.
Nie od dziś wiadomo, że British Museum fajnym miejscem jest. Nie dosć, że mają prawdziwe skarby świata, to jeszcze można oglądąć je za darmo. Podobnie jak wiele wystaw czasowych. Mnie akurat udało się zobaczyć między innymi wystawę o azjatyckiej propagandzie The art of influence. Asian propaganda.
Mała, ale interesująca i przedstawiająca, głównie na plakatach i rysunkach, jak wyglądała polityczna propaganda nie tylko w Japonii, ale także w Indiach, Korei czy Chinach.
Manchukuo Kimono
Gra planszowa (sugoroku) ze znanymi miejscami w Tokio
Ilustracja do znanej opowieści dla dzieci Nezumi no yomeiri ("Mysie wesele")
Już teraz można podejrzeć zapowiedź kolejnej ciekawej japońskiej wystawy Shunga, sex and pleasure in Japanese art. Będzie ją można oglądać od 3 października do 5 stycznia. Ta wystawa jest już, niestety, płatna.
Z kolei w Saatchi Gallery do 3 listopada oglądać można różne wariacje wielu artystów pod wspólnym tytułem Paper. Są i dwa małe japońskie akcenty. Pierwszy z nich to japoński artysta z Okinawy Yuken Teruya. Jego prace do drzewa wycięte w papierowych torebkach znanych marek takich jak McDonald's, Dior, Louis Vuitton, Sephora i inne.
Drugi to obraz Zaka Smitha 100 Girls and 100 Octopuses bezpośrednio nawiązujący właśnie do japońskich obrazów shunga, a konkretnie do pracy Hokusai'a. To bardzo duży kolorowy obraz, na którym doszukać się można tych stu dziewcząt w różnych nieprzyzwoitych pozach.
(Zdjęcia ze strony galerii)
Jeśli chodzi o jedzenie, to tym razem nie ograniczałam się jedynie do kuchni japońskiej. Ale nie mogłam jej całkowicie pominąć - trudno przejsć obok Wasabi obojętnie. :) Onigiri z sałatką w wodorostów, edamame i dorayaki z zieloną herbatą były składnikami mojego ekibena na podróż eurostarem. Poczułam się prawie jak w shinkansenie. Prawie. :)
P.s. Zdjęcia robione telefonem, dlatego dosyć kiepskie. :)
P.s. Zdjęcia robione telefonem, dlatego dosyć kiepskie. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz