W tak gorące dni, jak ostatnio we Wrocławiu, czasami wspominam japońskie lato, które nieźle dawało mi w kość. Przy japońskim lipcu, ten nasz letni miesiąc zwykle ustępuje pola. Nie chodzi tylko o temperaturę, ale przede wszystkim o wilgotność powietrza - w Japonii jest dużo wyższa. Japończycy nazywają taką pogodę mushi atsui (蒸し暑い ), czyli po prostu "wilgotno i gorąco", jednak znaczenie tego wyrażenia jest głębsze. Oznacza niemożliwą wręcz do wytrzymania mieszankę gorąca, wilgotności, duchoty, braku powietrza i jego lepkości otulającej wszystko, ma się wrażenie, ze powietrze można kroić nożem etc. :)
Jak sobie Japończycy (i gadziny akurat przebywające w Japonii) radzą z mushi atsui?
Przede wszystkie prawie wszędzie jest klimatyzacja - w domach, sklepach, pociągach, autobusach. Niemal wszędzie. Piszę niemal, ponieważ zdarzyło mi się nocować w hostelu w pokoju bez klimatyzacji w środku japońskiego lata - niezapomniane straszne przeżycie, które chyba mnie nieco uodporniło nawet na polskie upały. :) Nieraz zdarzało nam się z L. wejść do jakiegoś sklepu tylko po to, aby się nieco ochłodzić.
A co poza klimatyzacją? Czasami przecież trzeba wyjść na zewnątrz... Są więc niezliczone ilości automatów z zimnymi napojami, o których już pisałam tutaj. Po kilku dniach zwiedzania Kioto latem na piechotę, każdy taki automat witałam z uśmiechem i cieszyłam się, że czasami odległości między nimi wynosiła zaledwie kilkadziesiąt metrów.
Czasami można natrafić na źródełka wodne, takie jak na przykład te w Nikkō:
Poza tym są wachlarze. W Japonii nadal istnieją sklepy z tradycyjnymi wachlarzami, niektóre z nich osiągają zawrotne ceny, ale można też zaopatrzyć się w prosty plastikowy uchiwa za darmo - w czasie lata wiele firm rozdaje je na ulicy, ponieważ służą jako reklama (podobnie jak opakowania chusteczek higienicznych).
Bardzo często, zwłaszcza Japonki, także latem zobaczyć można z parasolkami. Są to specjalne parasolki przeciwsłoneczne. Z doświadczenia wiem, że niektóre bardzo dobrze sprawdzają się także w deszczową pogodę. :)
Zawsze można także ratować się zieloną herbatą w postaci lodów lub zimnego słodzonego napoju:
A jeśli mowa o lodach, to czasami świetnie sprawdza się kruszony lód ze słodkim syropem, czyli kakigōri (かき氷):
Będąc na przykład na Enoshime albo w Chiba można pobyczyć się na plaży, popluskać, posurfować czy posiedzieć z pieskiem. :)
Alternatywę stanowić mogą miejskie baseny, zwykle jednak jest tam bardzo tłoczno i można zostać niewpuszczonym do środka, jeśli posiada się tatuaż lub dwa... Japończycy tłumaczyli mi to jednym słowem - yakuza. A ja sama siebie pytałam: kto przyjąłby biała dziewczyńską gadzinę w szereg japońskiej mafii...?
A w niektórych miejscach natknąć się można na kurtyny z chłodną mgiełką, jak ta w Himeji i na miejskiej plaży utworzonej w tokijskim parki Yoyogi. Nie chciało się spod niej wychodzić. :)
A na koniec można zawsze wytrzeć spocone czoło ręczniczkiem. Są ich tysiące, w każdym możliwym wzorze, kolorze, wszystkie małe i dostępne w wielu miejscach. Nic dziwnego - zdarza się,że się gubią. Same. :)
Polskie lato nie aż takie mi straszne. Kto przeżył prawdziwe mushi atsui, ten się zahartował nieco. :)
Sa jeszcze tysiace produktow do schladzania siebie:
OdpowiedzUsuń-spraye schladzajace do ciala
-spraye schladzajace do wlosow/glowy
-szaliki z zelowa wkladka, ktora po schlodzeniu w zamrazalniku przez kilka godzin zapewnia przyjemny chlod
-kosmetyki schladzace (wlasnie testuje schladzajaca pomdake do ust i naprawde rewelacja)
-ubrania schladzajace (podkoszulki wchlaniajace pot)
-mokre chusteczki z dodatkiem ionu/proszku z dodatkiem dezodorantu majace zapewnic po wytarciu ciala swiezosc na troche dluzej niz 10 minut
-deo water do wcierania w cialo (dzialanie takie samo jak wyzej).
To chyba tyle z moich obersweacji, ale na pewnie znalazlo by sie wiecej. :)
Sporo tego. Te żelowe wkładki to chyba letni odpowiednik takich ciepłych na zimę. :) Pozdrawiam.
UsuńByć może. Nie wiem, nie testowałam żadnych. Zimą nie potrzebuje, a latam to wygląda dla mnie jakoś.... ださい ><
Usuńale świetne zdjęcia,
OdpowiedzUsuńten sorbet z kruszonego lodu chętnie bym zjadła, szkoda że w PL nie ma takich (w każdym razie w Łodzi nie widziałam).
Pozdrawiam
Monika
będę obserwować ten japonofilski blog :)
Dzięki, dzięki, a taki sorbet można chyba domowym sposobem i u nas wyczarować. Choć jeszcze nie próbowałam. :) Pozdrawiam
Usuń