wtorek, 14 sierpnia 2012
Japońskie codzienniki.
Już dawno temu miałam sięgnąć po blog Polponki (zamknięty jakiś czas temu) na papierze, ale jakoś się nie złożyło. W końcu w moje ręce wpadły obie części i przeczytałam je jedna po drugiej. Cóż mogę napisać? Nigdy nie śledziłam tego bloga, czytałam może kilka wpisów - po prostu do mnie nie przemówił. Podobnie ma się z formą książkową.
Zaczęłam czytać i nieco się znudziłam. Nie chodzi nawet o treść, bo osoba mieszkająca w Japonii ponad 20 lat ma w tym temacie dużo do powiedzenia, ale właśnie przeszkadzała mi forma. To posty na papierze, niektóre razem z komentarzami - nie byłam w stanie przebrnąć przez pierwszą część tak, jak się czyta książki, musiałam dawkować wpisy. W pewnym momencie zaczęłam zupełnie pomijać komenatarze. Męczyło mnie ich czytanie. To, co się sprawdza w sieci - posty raz na jakiś czas, niekoniecznie musi być trafione w świecie książki. To, oczywiście, moje zdanie.
A zatem - ogólnie treść na plus, ale forma już nie.
Więcej informacji na stronie wydawnictwa. A tutaj inne spojrzenie na Japońskie codziennniki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podpisuję się pod opinią, bo sama czytałam kawałek i odstawiłam z powrotem na półkę. Szkoda trochę książki, ale może do wielu taka forma przemawia. Wydawnictwo chyba wiedziało, co robi.
OdpowiedzUsuńChyba. :)
UsuńWidzę, że chyba obie cierpimy na "nadmiar" pracy ;) Zamiast pracować, to blogi oglądają. O!
UsuńSyndrom pierwszego dnia po urlopie. ;)
Usuń