piątek, 17 sierpnia 2012

Garapagosu-ka.

Syndrom Galapagos (czasami nazywany Jalapagos), czyli po japońsku garapagosu-ka (ガラパゴス化) to jeden z wielu syndromów, które mają dotykać japońskie społeczeństwo (poza tak znanymi jak syndrom paryski czy hikikomori). Ujmując problem w kilku słowach - syndrom ten opisuje społeczeństwo (japońskie), które rozwija się w izolacji od innych krajów. Termin ten nawiązuje do wysp Galapagos, gdzie Darwin zaobserwował podobne zjawisko w odniesieniu do roślin i zwierząt, które ewoulowały endemicznie w genetycznej izolacji.


Syndrom Galapagos zwykle pojawia się, gdy mowa o japońskiej technologii. Początkowo wyrażenia tego używano w kontekście telefonów komórkowych, które mają tak zaawansowane i rozbudowane funkcje, że innym produktom tego typu spoza Japonii jeszcze do nich daleko (a japońskich telefonów komórkowych nie da sie używać poza granicami tego kraju). A do tego są przez niektórych uważane za brzydkie, z czym ja się akurat nie zgodzę. :)

"It's basically a way of describing the nation of Japan as becoming shyer, less adventurous, and all-around more isolated and introverted."


Jednak znaczenie tego terminu można odnosić do całego społeczeństwa, w którym niektórzy widzą oznaki ponownego zamykania się Japonii na świat. Izolacja Japonii ma długą historię, której sprzyjało położenie Japonii na wyspach. W okresie Edo (1603-1868) realizowano politykę sakoku (鎖国) - żaden Japończyk nie mógł opuścić Wysp Japońskich, a żaden obcokrajowiec nie miał prawa dostać się do Japonii. Nawet kontakty handlowe ograniczono do jednej wysepki (Dejima), na której znajdowała sie faktoria holenderska.

Obecnie młodzi ludzie przestali interesować się studiowaniem za granicą, także pracownicy nie chcą wyjeżdżać z Japonii na kontrakty, wciąż istnieje problem hikikomori, a japońskie produkty często nie wychodzą poza krajowy rynek. W 2007 roku wydano nawet ksiażkę pod znaczącym tytułem Nie pozwól swojej córce studiować za granicą autorstwa Takahashi Mitsuko, a główne powody wymieniane przez autorkę, aby nie jechać do Ameryki (bo zagranica oznacza USA, czyli zwykle całą Amerykę...), to:

1. Angielski, którego Japończycy uczą się w szkołach jest bezwartościowy, dlatego trudno jej się będzie porozumieć
2. Rodzina, u której się zatrzyma, na pewno będzie stwarzać problemy
3. Kultura i zwyczaje są inne w Ameryce i inne w Japonii
4. Studiowanie za granicą jest niebezpieczne
5. Słodkie pułapki studiowania za granicą - prawdopodobnie chodzi o tzw. związki międzyludzkie...
(Więcej informacji o książce między innymi tutaj.)

Jak widać na powyższym przykładzie Japończycy nadal bywają straszeni "białymi barbarzyńcami". Przykre, że część z nich naprawdę w takie rewelacje wierzy...

Takie podejście do innych ma olbrzymi wpływ na umacnianie się garapagosu-ka. Niektórzy jednak twierdzą, że po ubiegłorocznym marcowym trzęsieniu ziemi Japończycy chcąc nie chcąc otworzyli się bardziej na świat - przynajmniej w zakresie niesienia im pomocy. Dostrzegli, że są pozytywnie postrzegani i doceniani przez inne narody, które zechciały nieść im bezinteresowną pomoc. Czas pokaże, czy ta tendcja się utrzyma...

Więcej informacji można znaleźć między innymi tutaj i tutaj. Polecam!

(Zdjęcie zapożyczone stąd.)
(Cyt. za: Galapagos Syndrome, AltJapan.)

6 komentarzy:

  1. No tak, w końcu żyją na wyspie i wszystkie wyprawy zagranicę, to wyprawy zamorskie... Co dla wielu Japończyków jest potwornie irytujące, bo np. boją się latać samolotem, a statek płynie za długo. I w takim wypadku pozostaje zwiedzenie własnego kraju.

    To mi w sumie nasunęło na myśl, żeby napisać o tym, czego Japończycy-turyści nie lubią za granicą i z czym sobie nie radzą. :D Jak tylko znajdę czas to skrobnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy ten artykul w Huffington Post sie ukazal, to tez o tym pisalam, i nawet dyskutowalismy na ten temat z jego autorem panem Stewartem na moim anglo blogu.
    Akurat dlaczego Japonczycy nie sa chetni do studiowania za granica, ani do pracy na kontraktach zagranicznych, to wiem z pierwszej reki. Bo to samobojstwo zawodowe. Po pierwszych entuzjastycznych wypadach na studia, hen przed laty, ci studenci co powrocili, zdali sobie sprawe z tego, ze minely ich najlepsze pozycje na rynku japonskim, ze minely ich okazje do awansow, ze koledzy ze studiow, ktorzy pozostali w kraju, sa teraz ich przelozonymi. Niektore jednostki oczywiscie osiagnely sukcesy zawodowe po powrocie do Japonii, ale to glownie w branzy miedzynarodowej. Ale ich sukcesy wystarczyly, zeby studia za granica byly modne przez okolo dwie dekady, jesli nie krocej.
    Od czasu krachu ekonomicznego, kiedy konkurencja o dobra prace w Japonii jest duza, mlodzi ludzie nie chca studiowac poza granicami kraju, bo to pozbawia ich szans na dobry start w Japonii.
    A ci pracownicy, ktorzy zostaja "zeslani" na kontrakt zagraniczny, bardzo czesto zostawiaja dzieci w wieku szkolnym (jesli takowe maja) w Japonii, bo wiedza dobrze, ze pozniej mialyby problemy z dostaniem sie do dobrego liceum i na dobry uniwersytet tutaj.
    I tak jak powiedzialam panu Stewartowi, rzadowe inicjatywy nic tu nie dadza (co z reszta widac w praktyce), jedyne co przyniosloby jakiekolwiek rezultaty to calkowita reforma japonskiego szkolnictwa, od przedszkola po uniwerek. A to, oczywiscie, nigdy nie nastapi.
    Przed laty bardzo aktywnie sie tym tematem interesowalam, teraz juz mi sie nie chce. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie takie tematy wciąż interesują, ale przyznam, że brak mi czasu, aby śledzić je systematycznie.

      Usuń
  3. To ciekawe... Mogę zrozumieć, że studia za granicą (w Europie czy USA) mogą być dużym szokiem dla studenta: oddalenie od rodziny, inny język, kultura zachowania się, inne wartości wyznawane w społeczeństwie...

    Ale zastanawia mnie inna rzecz. Czy takie studia nie dają dodatkowych profitów po powrocie do kraju? Czyżby zdobyta wiedza na zachodzie była bezużyteczna w Japonii? Czy jednak poziom nauki poza Japonią jest tak niski (w porównaniu z Japonią), że taki absolwent nie nadaje się do japońskiego rynku pracy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częściowo na Twoje pytanie odpowiada dwakoty w swoim komentarzu - myślę jednak, że najlepiej byłoby zapytać samych Japończyków o taki stan rzeczy.

      Usuń