Nie myślałam, że obecnie jeszcze ktoś będzie kręcił film (i to dokument) na ten temat. Temat, który wydaje się być już "przerobiony" na wszystkie możliwe sposoby - łącznie z wrzuceniem w popkulturową papkę.
A jednak.
Można powiedzieć - godne podziwu, że ktoś podjął się takiego zadania, że ktoś, kto nie jest Japończykiem, tak bardzo przejmuje się losem japońskiego narodu. A jednak autor i jego wizja nie do końca mnie przekonały. Od pierwszych minut uderzyła mnie jakaś taka patetyczna nuta. Sposób mówienia narratora, obrazy, dźwięki... Było trochę statystyki i podkreślanie, jak wiele osób odbiera sobie życie w Japonii w porównaniu np. z Grecją. Nie bardzo mi się to spodobało.
A jednak.
Saving 10,000 jest interesującym dokumentem o smutnym zjawisku, które zdarza się wszędzie na świecie.I zrobił na mnie wrażenie. Przejmujące są niektóre wypowiedzi, a świadomość, że samobójstwo jest niejako wpisane w japońską kulturę - jest czasami brane pod uwagę jako jedno z rozwiązań, kiedy należy podjąć jakąś decyzję i stawić czoło problemowi - nie pomaga pogodzić się z tym zjawiskiem. Jego skalą i obojętnością niektórych osób, władz etc.
I być może film ten niczym nie zaskakuje, ale warto kolejny raz sobie uświadomić, że samobójstwo nie jest częścią życia - jest tragedią, którą często sprowadza się do rozrywki i chorego zainteresowania w mediach. Także w Japonii. Tego typu dokumenty pokazują (może czasami zbyt dosadnie i jednostronnie), że Japonia nie jest "disnejlandem", ale krajem, w którym wiele osób boryka się z poważnymi problemami. Jak wszędzie na świecie.
Do obejrzenia tutaj. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz