wtorek, 23 kwietnia 2013
Okuribito
Już jakiś czas temu wspominałam tutaj o japońskim fimie Okuribito, który zdobył Oskara w 2009 roku. Wtedy nie był on nigdzie dostepny, a w polskich kinach pojawił się dopiero w styczniu 2010 roku. I jakoś mi umknął. Jakiś czas spotem miałam już okazję go obejrzeć, ale po jakiś 20 minutach wyłączyłam. Nie podszedł mi wtedy.
A wczoraj mogłam w końcu zobaczyć Okuribito na dużym ekranie. Za namową D., która wyciągneła nas z domu. I podobało mi się. Były momenty wzruszenia i uśmiechu, reflekcji nad życiem i śmiercią oraz podejściem Japończyków do tego zagadnienia. Ale. Wydaje mi się, że druga połowa filmu była trochę zbyt "amerykańska" i myślałam, że skończy się inaczej. Jak? Tego nie będę zdradzać osobom, które jeszcze Okuribito nie widziały. Być może zabieg ten był świadomy, aby bardziej przypodobać się amerykańsko-europejskiej publiczności? Nie wiem. Mimo to film ogladało sie przyjemnie, przykuwał uwagę, także swoją warstwą muzyczną. Polecam!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz