niedziela, 10 lutego 2013

Japonia oczami fana


Zbierałam się i zbierałam, aby coś o tej książce napisać. I w końcu się zebrałam. Tak samo długo stałam w księgarni i zastanawiałam się: kupić czy nie kupić? Oto jest pytanie. Kupiłam. I teraz trochę żałuję. A znajomi powiedzą, że znowu się czepiam. :)

Co mnie skłoniło do wydania 39zł? Osoba autora (mimo że nie czytam bloga Japonia oczami fana, ale jest on i jego twórca mi, i nie tylko zapewne mi, znany i wydawało mi sie, że ktoś z takim doświadczeniem w podróżowaniu po Japonii może mnie czymś zaskoczyć), objętość książki (ponad 400 stron o samym Tokio, jak możemy przeczytać na okładce) oraz nowość, z  którą osobiście się jeszcze nie zetknęłam - kody 2D pozwalające w każdej chwili odtworzyć filmik do tematu, przy którym się znajduje.

Tyko że o Tokio to jest w tej książce tyle, co nic. I gdyby nie Akihabara i Harajuku, to wydaje mi się, że akcja mogłaby się równie dobrze dziać np. w Osace. Japonia oczami fana swoją strukturą przypomina mi  Bezsenność w Tokio Bruczkowskiego, bo mamy gadzinę, która opowiada o swoich perypetiach w Tokio/Japonii. Jednak nie odkrywa przede mną nic nowego, więc nudziłam się niemal śmiertelnie czytając tę książkę, a rozdział Tokio nocą: Duchy, sake i jakuza to już było apogeum - moja cierpliwość weszła na kolejny poziom. Książki nie uratował nawet humor autora, który kompletnie mi nie podchodził, a raczej drażnił niż wywoływał uśmiech. Uważam także, że Japonia oczami fana mogłaby być przynajmniej o jedną trzecią krótsza, ponieważ autor ma tendencję to pisania tego samego tylko innymi słowami, z czego wychodziło masło maślane. Zmęczyło mnie czytanie tej książki. Co więcej byłam tak znudzona i rozczarowana, że nawet nie chciało mi się otwierać kodów do filmików umieszczonych w tekście. Może kiedyś nadrobię...

A więc znowu przez 400 stron czytałam o tym samym - o japońskich toaletach, hotelach kapsułowych, popkulturze, automatach sprzedających i szybkich pociągach... I to jeszcze mogłabym przeżyć, może nie zanudziwszy się na śmierć, ale. Z jednej strony autor przez kilkadziesiąt niemalże stron podkreśla, jak ważne jest zrozumienie innej kultury, nie postrzeganie jej przez pryzmat własnej etc. Z drugiej strony przyrównuje Japonię do teatru (nie mając raczej na myśli sławnych słów Szekspira*); pisze, że życie mieszkańców Japonii jest zamkniętą w schematy nie-rzeczywistością.

"(...) cały otaczający nas świat zbudowany jest na iluzji. Każdy odgrywa tu jakąś rolę i postępuje według ściśle ustalonych schematów. Jednak to od nas zależy, jak tę ułudę wykorzystamy. Czy będzie ona źródłem naszej radości, czy przygnębienia. (...) To jest właśnie to - jedno wielkie przedstawienie - od chwili narodzin, aż po ostatnie tchnienie. Wszyscy aktorzy muszą być na swoich miejscach i odgrywać swoje często dramatyczne role przez całe życie."

Wydaje mi się, że autorzy tego typu książek o Japonii często zapominają, że Japończycy to też ludzie. I nawet jeśli nie zupełnie tacy, jak my, bo żyjący w innych realiach i innym kontekście kulturowo-historycznym, to jednak ludzie. Wciąż podkreśla się jacy oni są dziwni/fascynujący/inni etc. Że to wszystko, ta cała Japonia jest jakaś taka z kosmosu. Drażniło mnie także używanie słowa "fan" w stosunku do Japonii. Dla mnie słowo to ma raczej negatywne konotacje - kojarzy mi się z czymś jednowymiarowym, z kimś zaślepionym czymś, podchodzeniem do rzeczy bezkrytycznie etc. W tym rozumieniu zdecydowanie nie jestem fanem Japonii. Być może dlatego książka ta tak mi nie podeszła (?).

Jeśli chodzi o wydanie, to format przypadł mi do gustu, natomiast papier jest średni, a rysunki pojawiające się przed każdym rozdziałem, moim zdaniem, zbędne. Wszystkie zdjęcia zostały zrobione prze autora (oraz drugą osobę - świetnie, że nie zostały ściągnięte z sieci), natomiast zostały umieszczone na końcu książki - wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem byłoby umieszczenie zdjęć obrazujących dany rozdział na jego końcu. Pomijam już fakt, że książka zaczęła się rozpadać zanim jeszcze zdążyłam ją przeczytać...


* "Świat jest teat­rem, ak­to­rami ludzie, którzy ko­lej­no wchodzą i zni­kają."

(Cyt. za: Paweł "Mr Jedi" Musiałkowski, Japonia oczami fana, Gdańsk 2012, s. 23-24.)

8 komentarzy:

  1. Ciekawe to co piszesz. Do tej pory uważałem "Mr. Jedi" za osobę, która potrafi pisać interesująco i potrafi zaciekawić czytelnika.

    Zastanawiam się czy wspomniana "Bezsenność w Tokio" Ci się podobała? Dla mnie porównanie do tej pozycji jest jak najbardziej pozytywne, gdyż przy książce Bruczkowskiego ubawiłem się świetnie.

    W ostatnim akapicie chyba jest drobna literówka, brakuje "nie" przed słowem "przypadł", tak przynajmniej wnioskuję z reszty wypowiedzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Bezsenność w Tokio" podobała mi się i też uśmiechnęłam się przy niej nie raz. Ale czytałam ją lata temu, kiedy jeszcze nie było na rynku aż tylu książek o Japonii, a szczególnie napisanych w takim lekkim tonie. "Japonia oczami fana" niczym mnie nie zaskoczyła, ani niczym nie urzekła. Nie twierdzę, że książka ta nikomu się nie spodoba, ale akurat mnie nie zachwyciła.

    W ostatnim akapicie błędu nie ma - format książki jest dla mnie OK - dodałam jednak słówko, aby informacja była bardziej czytelna. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaa no widzisz jedno słówko, a zmieniło cały sens;) heh to już jasne wszystko.

      Prawdą jest to co napisałaś, sam zauważyłem, że tych pozycji na półkach księgarń jest coraz więcej co niewątpliwie cieszy. Z drugiej strony jednak, rzeczywiście to co kiedyś uchodziło za coś nowatorskiego i oryginalnego, dziś już może być "oklepane".

      Pozdrawiam i gratuluje ciekawej recenzji. Fajnie się ją czytało ;)

      Usuń
  3. chyba przeczytam tą książkę. faktycznie ciężko znaleźć książkę, która opowiadałaby o Japonii nie powielając schematów. a osobiście "Bezsenność w Tokio" uwielbiam i samego Bruczkowskiego też, świetny gość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto wyrobić sobie samemu zdanie na temat każdej książki. Znajdą sie pewnie i takie osoby, dla których "Japonia oczami fana" będzie super publikacją. Ja, niestety lub stety, się do nich nie zaliczam. :)

      Usuń
  4. To się nie pokuszę o kupno. Słabo trochę że się rozpadła a jeszcze gorzej z tematyką. Kurcze ale sama wiem że to bardzo trudno o czymkolwiek pisać. Wiele bloogów i ksiąg jest jakby kolejnym dublem. Jak dla mnie z kapsułami to ściema. Nikt ich nie widział nawet sami Japończycy mają obcych za idiotów(taka prawda) jak zaczepiają na ulicy pytając o coś tak głupiego tonem, który brzmi groźnie. Hmm no powielanie stereotypów jest bardzo bolesne, tak się jeszcze bardzij można samemu zachwycając Japonią z niej odzielić. Alienacja z wyboru normalnie. Słowo fan popieram = dla mnie kompletne zaślepienie, owczy pęd i głupie przyjmowanie wszystkiego. Ja tam miałam mnóstwo załam od razu jak się zaczęłam interesować Azją. I mam nadal rozterki ale to normalne. Mamy inną mentalność to normalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na własne oczy widziałam hotel kapsułowy tylko raz gdzieś w Tokio, chyba w Shinjuku, więc istnieją, ale to nie znaczy, ze są jakimś standardem i każdy zmęczony salaryman w nich ląduje po pracy. :) Wydaje mi się, że na tym poziomie poznawania Japonii prawie wszystko zostało już powiedziane, opisane, sfilmowane...

      Usuń
  5. Doprawdy dziwię się Autorce komentarza! Moja córka mieszka w Tokyo od ponad 4 lat. Byłam u niej 2 razy po 1 miesiącu. Kiedy wróciłam z drugiego pobytu w listopadzie br., postanowiłam tę ksiązkę przeczytać po raz drugi ( pierwszy raz czytałam przed pierwszym wyjazdem do Japonii). Czytając ją po raz pierwszy nie byłam pewna, co o niej sądzić. Teraz, natomista, uważam, ze jest wspaniała! Wszystkim znajomym, którzy pytają mnie jak jest w Japonii, polecam bez wahania tę właśnie pozycję! i to jeszcze nie wszystko! Postanowiłam ją kupić, żeby móc wracać do swoich wspomnień, czytając książkę Pana Musiałowskiego - albowiem jest samą prawdą o Tokyo! Tak więc polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Joanna

    OdpowiedzUsuń