wtorek, 15 listopada 2011

kairo.


Zima za pasem, za oknem zimno. A jeszcze niedawno będąc w Tokio miało się 16 stopni. Ech. :) Zima jest złem koniecznym, chociaż ja w sumie lubię :), i trzeba się do niej przygotować. W Japonii na mroźne dni poleca się kairo (カイロ / 懐炉), tukaisute kairo (使い捨てカイロ), czy też hokkairo (ホッカイロ) lub hokaron firmy Lotte. Generalnie chodzi o jednorazowe ogrzewacze na zimne dni. Wiadomo, w domu (chociaż może nie japońskim) jest w miarę ciepło, ale gdy wychodzimy na zewnątrz nie można bez końca ogrzewać się kubkiem kawy w dłoniach. Stąd pomysł na kairo.


Instrukcja obsługi jest bardzo prosta: wstrząsnąć i włożyć tam (lub przykleić), gdzie jest nam zimno. :) Najczęściej chodzi o dłonie, plecy, stopy - żeby nie było głupich domysłów. Dzięki reakcji chemicznej, której nawet nie próbuję zrozumieć, kairo zaczyna wytwarzać ciepło - utrzymuje się do 12 godzin (spotkałam się również z informacjami, że ogrzewają przez 18 a nawet 20 godzin), więc można hulać do woli na śniegu przez cały dzień. :)




Różne rodzaje takich jednorazowych ogrzewaczy można podpatrzeć tutaj. Zawsze miałam słabość do tych z wizerunkiem koali, bo są takie kawaii. Więc jak tylko się na nie natknęłam, postanowiłam kupić jedną paczkę i przywieźć do Polski. Czemu na opakowaniu jest miś koala? No idea. Anybody? :)

Japończycy poszli jednak, jak zwykle, o krok dalej i oprócz tych jednorazowych rozgrzewaczy wymyślili takie, które nadają się do wielokrotnego użytku (stworzyła takie między innymi firma Sanyo). A przy tym świetnie wyglądają. A jak! :)

Czas na spacer! :)

1 komentarz:

  1. Śliczne ^^ Dziś u mnie w szkole bardzo by się przydało, bo było wyjątkowo zimno (zwłaszcza w dłonie). Pozdrawiam =) (www.chiara288.blogspot.com - post o moich próbach rysowania mangi, serdecznie zapraszam do komentowania!)

    OdpowiedzUsuń