Bardzo lubię dorayaki, japońskie naleśniki, jak są nazywane przez niektórych, szczególnie te wypełnione zielonym kremem matcha. W końcu postanowiłam zrobić je w domu wiedząc, że na pewno nie będą tak ładne, jak te gotowe kupowane w Japonii. :)
Korzystałam z tego prostego i fajnie podanego przepisu. Zrezygnowałam jednak z przekładania bitą śmietaną. Zamiast niej użyłam masła ciasteczkowego Speculoos oraz domowego hiramu, czyli konfitury z rabarbaru i imbiru rodem ze Skandynawii. Hiram lepiej się sprawdził jako nadzienie - i pod względem konsystencji, i pod względem smaku.
Co potrzebujemy:
mąka tortowa
2 jajka
cukier
soda oczyszczona
miód
masło
masło ciasteczkowe/hiram lub inny "wypełniacz"
Co robimy:
Łączymy 50ml wody razem z sodą oczyszczoną (pół łyżeczki). Następnie dodajemy jajka, cukier (80g) i łyżeczkę miodu. Wszystko należy dobrze wymieszać. Potem przez sitko dodajemy 130g mąki. Ponownie mieszamy i odstawiamy na 30 minut.
Po tym czasie rozgrzewamy patelnię i roztapiamy odrobinę masła. Zaczynamy smażenie. Wlewamy na patelnię niewielką ilość ciasta, a kiedy zacznie bąbelkować, obracamy je na drugą stronę. Smażymy kilka minut i odkładamy gotowe dorayaki na ręczniki papierowe. Kiedy trochę ostygną, dodajemy nadzienie i łączymy dwa kawałki ze sobą. Domowe dorayaki gotowe. :)
Najlepiej smakują jeszcze ciepłe i podane na przykład z delikatną zieloną herbatą. Pycha. :) Smacznego!
O, świetnie wyglądają :). A słodki ząb mam jak stąd do Japonii, więc na pewno spróbuję ;).
OdpowiedzUsuńPolecam, smakują wybornie. :)
Usuńfenomenalne. Muszę kiedyś zrobić
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie
Monika
Dziękuję! Następnym razem muszę pokombinować z matchą. :)
UsuńMi bardziej smakują moje domowe dorayaki niz te kupne. Kupne sa jakieś takie napompowane, sztuczne, nie wiem, niemniej jednak pasta Anko góra :) ostatnio moim hitem stały sie daifuku! Prze-pysz-ne! Ja z reszta jestem fanem wszelkiego rodzaju klusek to nie ma co sie dziwić. Lubię tez te kulki z sezamem, w środku oczywiście Anko ;)
OdpowiedzUsuńWielką fanką anko nie jestem i zdecydowanie wolę pastę anko na ciepło niż na zimno, ale dorayaki dają mnóstwo możliwości, jeśli chodzi o "wypełniacz". :)
UsuńO rany, aż mi ślinka napłynęła do ust. Zrobię sobie jutro na śniadanie. :) A mam takie pytanko. Da się je jeść na zimno, czy robią się niedobre?
OdpowiedzUsuńJa myśle ze zimne sa ok. Tylko takie można kupić gotowe w sklepie. Może to jest tak jak z chlebem, świeżutki i jeszcze ciepły jest przepyszny, ale jemy go na zimno i jest dobry :) pozdrawiam :)
UsuńNa zimno też są jak najbardziej OK, ale wiadomo, że najlepsze świeże i cieplutkie. :)
UsuńDziękuję za informację. W takim razie zrobię na kolację, to mąż się załapie. Bo jak na śniadanie to zostałyby dla niego zimne. A skoro świeże i ciepłe najlepsze, to mówi to samo za siebie.
UsuńNo i zrobiłam na kolację, ale jako wypełniacz użyłam powideł śliwkowych. Poza tym mam tylko miód gryczany. Według męża i tak były "Mega", więc chyba mi wyszły. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno! :)
UsuńPysznie wygląda :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńJakie śliczne, domowej roboty najlepsze. Swoje robię zazwyczaj z przepisu http://justonecookbook.com/recipes/dorayaki-japanese-red-bean-pancake/ ale niestety nie wychodzą mi takie ładne jak na zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem wypróbuję ten przepis. Chyba całkiem szybko. :)
Usuńsuuuper! też muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie się potem podziel. Wrażeniami chociaż. :)
Usuń