niedziela, 11 grudnia 2011

dzień z kyūdō.

Świat jest czasami bardzo mały. I zaskakuje. :) Na lotnisku w Moskwie w drodze na Naritę spotkaliśmy Janusza. Okazało się, że też lubi Japonię :), bywa w Kraju Kwitnącej Wiśni raz, dwa razy do roku (ach, jakże mu zazdrościmy), zna język japoński i strzela z łuku, czyli ćwiczy kyūdō (弓道). A że L. interesuje się nieco tematem łucznictwa, od słowa do słowa nawiązała się rozmowa, której konsekwencją był dzisiejszy dzień. Spędziliśmy go poznając tajniki kyūdō, pierwsze kroki, podstawy postawy i strzelania. Kyūdō jest piękne. I eleganckie. I bardzo trudne. :)


Ekwipunek nie ogranicza się do strzał, łuku i spodni hakama (). Nie przypuszczałam, ile tego wszystkiego jest. Specjalna rękawica (yugake), miniaturowy sandałek do przecierania i rozgrzewania cięciwy (waraji), zapasowa cięciwa na specjalnej szpuli (tsurumaki) i wiele, wiele innych.  Pozwoliłam sobie sfotografować zawartość torby na akcesoria ("torby podróżnej" - gassaibukuro) Janusza. :)


Jak wszystkie sztuki w Japonii tak i w kyūdō bardzo liczy się forma. Wszystko jest równie ważne - nasza postawa, każdy ruch, najmniejszy gest ma swoje znaczenie. Przed wykonaniem strzału trzeba dopełnić szeregu formalność.


Liczy się harmonia ciała, umysłu i łuku - wszystkie te elementy muszą tworzyć jedność. Jak bardzo jest to trudne i ile wymaga czasu, mogliśmy się przekonać już dziś. Naszym pierwszym zadaniem była nauka "Jak wejść do dōjō (道場)" oraz "Jak usiąść w pozycji kiza (跪座)". Bolało. :) Kolejnym krokiem była nauka odpowiedniej postawy z użyciem gomuyumi (ゴム弓), czyli symulatora łuku, oraz pierwsze próby naciągania cięciwy i strzału. Na sucho, bez użycia strzał. Na całe szczęście. :)


A na koniec filmik o kyūdō produkcji Empty Mind Film, o których już wspominałam niedawno.



Z tego miejsca chcieliśmy jeszcze raz podziękować Januszowi oraz całemu Wrocławskiemu Stowarzyszeniu Kyūdō za możliwość wzięcia udziału w treningu. W planach podejście drugie. :)

2 komentarze:

  1. Jednym z moich marzen jest ćwiczyć Kyudo....niestety, tutaj w Cork (Irlandia), w tym wigwizdowie nie ma nic takiego - jedyne co to Kendo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kyudo facynuje mnie swoją formą. Może kiedyś do niego wrócę... :)

      Usuń