niedziela, 2 marca 2014

Young Yakuza


Co jakiś czas wraca do mnie zainteresowanie japońska mafią. I nie chodzi tu jedynie o filmy fabularne, które całkiem lubię, ale również dokumenty i książki. Na temat yakuzy narosło wiele mitów i tak naprawdę chyba nikt spoza tego świadka nie wie, jak jest naprawdę. Film Young yakuza odsłania nieco rąbka tajemnicy. I nie chodzi tu o popełniane przestępstwa, bo film z założenia miał pokazywać bardziej legalną działalność organizacji, ale o to, jak wygląda życie (przeciętnego?) członka mafii. I to jest intrygujące.

Film nie posiada narratora, a bohaterami są członkowie klanu Kumagai oraz ich codzienne relacje. Reżyser spędził 18 miesięcy podglądając, filmując i rozmawiając z nimi. Większość akcji dzieje się w biurze głównego bossa i można między innymi podglądnąć jak pracownicy przygotowują dla niego... herbatę. Noszą oni specjalne uniformy, a ich praca wymaga dyscypliny i odpowiedniej etykiety. Momentami można zapomnieć, że mamy przed sobą ludzi z premedytacją łamiących prawo lub też odwracających się do niego plecami, jak określa to szef klanu. 

Myślę, że przymiotnik young jest nieco mylący. Historia co prawda zaczyna się od osoby 20-letnigo Naokiego, ale w połowie filmu przestaje być on bohaterem opowieści, ponieważ niespodziewanie znika. Dla reżysera była to mala zagwozdka mimo to postanowił kontynuować projekt i dokończyć film. W ostatnich minutach Young yakuza wracamy jednak do Naokiego, który wybrał dla siebie inne życie. Naoki style. :)

2 komentarze:

  1. Polecam bardzo filmy z lat 60tych i 70tych gdzie yakuza to był przede wszystkim styl jak diabli (ach te garnitury i okulary). Warto zobaczyć Tokyo Drifter, A Colt is my Passport czy Pale Flower. Wczoraj natomiast zobaczyłem The Yakuza z Robertem Mitchumem i Kenem Takakura (czyli japońskim Clintem Eastwoodem). Klimat boski!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za cynk. Jak tylko kiedyś znajdę czas... :)

    OdpowiedzUsuń