Powiem szczerze, że nastawiałam sie na totalną szmirę, bo chyba nikt, kto obejrzał trailer, naiwnie nie sądził, że będzie to filmowy majstersztyk. I muszę przyznać, że mile się rozczarowałam. Ale tylko trochę. :)
Film jest wariacją na temat. Historia 47 roninów była tylko pretekstem do jego stworzenia i została tak przetworzona, aby znalazło się w niej miejsce dla Keanu Reevesa oraz (czarnej) magii, której jest tu co nie miara. Mamy demony, mnichów Tengu i wiedźmy. Rzucanie uroków, las duchów i magiczne stwory. Dzieje się. :) Moim zdaniem film jest jednak w wielu miejscach niedopracowany, wątki są słabo zarysowane, a aktorstwo średnie, nie uświadczmy także jakiś złożonych dialogów czy głębszej myśli. Za to momentami jest dosyć zabawnie, ale właściwie dzięki jednej z postaci.
Doborowa obsada - jeden z moich ulubionych japońskich aktorów Hiroyuki Sanada, pamiętana przeze ze mnie między innymi z filmu Babel Rinko Kikuchi, Tadanobu Asano jako pan Kira. Można sie zastanawiać, dlaczego tylu świetnych japońskich aktorów wzięło udział w tym projekcie. Bo poza tymi wymienionymi przeze mnie wprawne oko widza dostrzeże jeszcze kilka całkiem znanych japońskich twarzy. Trochę rozczaruję osoby, które ekscytują się osobą Ricka Genesta, czy też raczej Zombie Boy'a, ponieważ na ekranie dosłownie pojawia się i znika. I wreszcie mamy Keanu Reevesa, amerykańskiego aktora z domieszką azjatyckiej krwi, który gra, jak zwykle. :)
Podsumowując. Są zwroty akcji, jest dramat i romans, walka i poświęcenie. Jednak 47 roninów to film na pograniczu tandety/kiczu, którą maskuje się kilkoma sztuczkami. Są ładne widoki (szczególnie ujął mnie zarośnięty Daibutsu, którego bohaterowie mijają w drodze), piękne stroje (nie zawsze akuratne, ale przyznać muszę, że stylizowane kimona głównej bohaterki były interesujące) i tzw. efekty specjalne - oglądałam film w 2D, bo za 3D nie przepadam, więc do końca tego elementu filmu nie potrafię ocenić. Myślę jednak, że jeśli odpowiednio podejdziemy do tego filmu, to oglądanie 47 roninów jest niezłą zabawą. :)
Więcej informacji na oficjalnej stronie filmu.
Jak na film robiony przez amerykanów, 47 roninów prezentuje się naprawdę świetnie. Trzeba tylko pamiętać ten film nie jest reklamowany jako dramat historyczny, tylko jako przygodowy fantasy.
OdpowiedzUsuńJa jestem pod wrażeniem tego jak wiele twórcy mogli skopać, uprościć i zamerykanizować, a jednak tego nie zrobili. Obraz jest spójny i o wyraźnych cechach japońskich, hojnie doprawiony tamtejszymi legendami.
Trochę irytuje tłumaczenie podstawowych pojęć (ronin, seppuku itp) ustami postaci, ale jednak jest to produkcja wielkobudżetowa, skierowana do widowni na całym świecie.
Dokładnie tak - to nie jest film historyczny, więc nie można się pewnych rzeczy spodziewać. Mnie jednak aż tak nie zachwycił. :)
Usuńto dziwne, bo recenzują ten film jako klapa i ogólnie słaby film, a ludzie którzy go widzieli mówią, że nie jest taki zły. Chyba muszę sama się wybrać i to sprawdzić! Bo ogólnie nie jestem pozytywnie nastawiona do kina amerykańskiego tworzącego filmy o Azji lub remak'ów ( np. amerykańska wersja Oldboy'a...masakra!)
OdpowiedzUsuńNa pewno zawsze warto sprawdzić samemu - o gustach się nie dyskutuje. ;)
Usuńzobaczyłam. i cały czas się zastanawiam po co był tam Keanu Reeves i ten wątek magiczny. Jak dla mnie nic to nie wniosło do filmu. ogólnie to słaby film...
OdpowiedzUsuńWydaje się, że to film był po to, aby był Keanu Reeves i wątek magiczny. ;)
UsuńIdąc do kina z założeniem, że idziemy na bajkę, film broni się wyśmienicie. Otrzymujemy dobrze zrobioną bajkę w japońskich klimatach ;- )
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. :)
Usuń