poniedziałek, 9 grudnia 2013

White on Rice


Długo się zbierałam do tego filmu, jakoś nie znalazła się odpowiednia chwila. Czytałam różne opinie na jego temat i w końcu nadszedł dzień konfrontacji. :)

Moje pierwsze wrażenia były dwa. Pierwsze, mimo że White on Rice powstał w 2009 roku, wydawało mi się, że oglądam film z lat osiemdziesiątych. Sposób kręcenia, jakieś takie aktorstwo drewniano-serialowe, i te fryzury, ubrania, całokształt jakiś taki niedzisiejszy. Drugie, dawno już nie pałałam taką antypatią do głównego bohatera. Ale może dzięki temu film był momentami zabawny - nie miałam skrupułów, aby śmiać się z jego porażek życiowych. Szczególnie, że o większość sam się prosił...

W skrócie mamy do czynienia z czterdziestoletnim rozwodnikiem, który ma marną pracę, mieszka z rodziną siostry zajmując górną połowę piętrowego łóżka swojego bratanka, lubi dinozaury i w żenujący sposób próbuje uwieść swoja kuzynkę piątej wody po kisielu. Jimmiego nie da się po prostu lubić. A skąd imię Jimmy? Otóż akcja dzieje się w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszka i układa sobie życie japońska rodzinka. I tyle w temacie. :)


Więcej informacji na oficjalnej stronie filmu.

2 komentarze:

  1. Zwiastun wydaje się przekonujący, może kiedyś o to zahaczę. Święta idą wiec obejrzę xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Może Tobie bardziej się spodoba. :)

    OdpowiedzUsuń