wtorek, 11 stycznia 2011

NeverLetMeGo

Pamiętam, jak zachwyciła mnie ta książka. Przeczytałam ją dosłownie jednym tchem. I piszę tu o niej, mimo że w treści nie znajdzie się chyba ani jedno odniesienie do Japonii. Jednak Kazuo Ishiguro pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni, więc pretekst jest. :)


Nie napiszę praktycznie nic o fabule książki, gdyż to zepsułoby całą przyjemność z jej czytania i odkrywania. Temat jest trudny i poruszający, ale tym samym niezwykle ciekawy. Rodzi w głowie pytania, które zadaje i sam autor. Opisy książki brzmią zwykle trywialnie, ale być może jest to zabieg celowy, aby nie zdradzać zbyt wiele. Oto, co czytamy na okładce:

"Kathy, Ruth i Tommy uczą się w elitarnej szkole z internatem - idyllicznym miejscu w sercu angielskiej prowincji. Nauczyciele kładą nacisk na twórczość artystyczną i wszelkiego rodzaju kreatywność. Tym, co odróżnia tę szkołę od innych jest fakt, że żaden z uczniów nie wyjeżdża na ferie do rodziny. Życie w Hailsham toczy się pozornie normalnym trybem: nawiązują się młodzieńcze przyjaźnie, pierwsze miłości i kontakty seksualne, dochodzi do konfliktów między uczniami i nauczycielami. Stopniowo, w wyniku przypadkowych napomknień i aluzji, odsłania sie ponura, zarazem przerażająca tajemnica... Czy miłość, która połączy Kathy i Tommy'ego wystarczy, by odmienić los, który od początku był im pisany?"

Drugim pretekstem do pisania o tej książce jest premiera filmu na podstawie powieści. Straszniem go ciekawa. :)



Więcej o filmie tutaj. Polska premiera już w marcu! :)

4 komentarze:

  1. O! Skoro premiera polska w marcu, to może będzie ona bodźcem dla mnie, by przed pójściem do kina przeczytać w końcu książkę - "Nie opuszczaj mnie" leży u mnie na półce z rok już chyba, jeśli nie więcej, wstyd!^^'

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa, jakie będą Twoje wrażenia po lekturze. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba to, że "w końcu pochodzi z Japonii" to malutka przesada, bo skoro przeprowadził się do Anglii we wczesnym dzieciństwie, nie można go porównać do kogoś, kto przez całe życie tam mieszkał. Zresztą Japończycy, bo o tę kwestię się pytałam, dwójki niespowinowaconych ze sobą Japończyków, nie uważają go za japońskiego pisarza.
    Ale nie ma co dywagować :-)
    I czekam na premierę filmu!

    Fajnie tu masz na tym blogu. Myślę, że wstawię Cię w linku u siebie niedługo.
    A tymczasem zapraszam do mnie:
    www.podrozejaponia.blogspot.com
    Moje zdjęcia z podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bólion: trochę się czepiasz, mylisz pojęcia i chwytasz za słowa, które nie znaczą tego, co myślisz, że znaczą.Ishiguro jest pisarzem bardziej brytyjskim, niż japońskim, fakt niezaprzeczalny, bo tworzy w Wielkiej Brytanii, po angielsku. Ale to, że pochodzi z Japonii jest faktem równie niezaprzeczalnym, tam się urodził, stamtąd wyemigrował. Tunviel ani razu nie wspomina/nie porównuje autora do kogoś kto "przez cale życie TAM mieszkał", stąd Twój komentarz moim skromnym zdaniem, jest krytyką dla krytyki tylko i wyłącznie. P-O C-O?

    W każdym razie - post o książce jest na tyleż intrygujący, że zachęcił mnie - leniwca do czytania i doprawdy żałuję, że nie czytam tak szybko, jakbym chciała, tak bardzo chcę wiedzieć już, o co tam chodzi!

    Pozdrawiam*

    OdpowiedzUsuń