poniedziałek, 15 marca 2010

fushigi no kuni no Alice

Zacznę od samego początku. No prawie. Bo wiadomo, że na początku była książka. Napisana przez wykładowcę podpisującego się pseudonimem Lewis Carroll. Książkę znam i z niecierpliwością czekałam na film. Udało mi się już zobaczyć Alicję w Krainie Czarów Burtona i teraz wszyscy mnie naokoło pytają: i jak? :) Postanowiłam więc odpowiedzieć tutaj. :)


Nie przepadam za 3D. Uważam, że bardziej to przeszkadza filmowi niż pomaga i zgrozą mnie napawa przyszłość kina, jakoby wszystko miało być 3D. Rozumiem tworzenie filmów w 3D dla kin typu IMAX, ale poza nimi wydaje mi się to chybionym pomysłem. Ale jest to tylko moje bardzo subiektywne zdanie. Na całe szczęście 3D w Alicji... nie jest bardzo nachalne i nie przeszkadza w oglądaniu filmu.



Do meritum. Podobało mi się. Postacie, sama historia, która nieco odbiega od oryginału, ale to w końcu wersja reżyserska. :) Kostiumy i scenografia powalają. A najlepszą postacią jest kot. Polecam wersję z napisami, bo ja osobiście nie wyobrażam sobie Johnnego i Heleny, że się trochę spoufalę, zdubbingowanych...

Do tej pory miałam jedynie styczność z adaptacją Disneya, zapewne wielu osobom znana. Uważam, że wciąż film ten ma swój urok, tak charakterystyczny i dziś dla postaci oraz kreski spod znaku Disneya. Klasyczna animacja to jest coś. Duże coś.



Mało kto wie, że jest i wersja japońska. A jak! Nie udało mi się jej jeszcze obejrzeć, ale się zamierzam. :)



Film Burtona także już niedługo zawita do Kraju Kwitnących Wiśni.


Alicja w Krainie Czarów inspirowała i nadal inspiruje wielu artystów, wizjonerów, designerów. Począwszy od strojów japońskich lolitek po gwiazdy muzyki pop. Dla przypomnienia świetne video do świetnej piosenki Gwen Stefani. Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz