niedziela, 29 czerwca 2014

Veni, vidi, vici... Fuji!


Jeszcze do niedawna nie lubiłam Fuji. Nie cierpiałam jej wręcz, irytowała mnie, bo ciągle gdzieś mi się chowała. Na ileż to punktów widokowych nie weszłam, żeby ją zobaczyć. I nawet nie zamajaczyła gdzieś tam na horyzoncie. Wiele razy była wręcz na wyciągnięcie reki, np. w Hakone, gdzie tylko ona postanowiła znowu schować się za chmurami. Więc i tym razem nie robiłam sobie wielkich nadziei, ale postanowiłam Fuji zaskoczyć. Z samego rana.


Naszym pierwszym przystankiem była stacja Shimo-Yoshida na trasie do Kawaguchiko, naszego głównego celu podróży. Pogoda nam sprzyjała, niebo było całkiem niebieskie, ale dosyć ostre słońce, mimo to byłam dobrej myśli. Już w połowie drogi z pociągu witała nas Fuji i od razu cała moja niechęć do niej przeszła. :) Naszym celem była wspinaczka na wzgórze, gdzie znajduje się pagoda Chureito i jeden z najbardziej znanych widoków Fuji. Droga ze stacji zajmuje kilkanaście minut sielskimi ścieżkami, gdzie ludzie żyją sobie jak gdyby nigdy nic z Fuji za oknem. 

 

A na górze było tak. 

Mimo że pora była wczesna, już roiło się od fotografów bardziej i mniej profesjonalnych, którzy chcieli uchwycić to samo - Fuji, pagodę i kwitnące wiśnie.

 

Nie chciało nam się stamtąd ruszać. Widoki są naprawdę przepiękne, panuje cisza i spokój, to jedno z moich ulubionych miejsc w Japonii. Jednak już po godzinie chmury zaczęły zasłaniać naszą Fuji i nim dotarłyśmy nad jezioro Kawaguchi, nie było po niej śladu. Mimo to wciąż można ją było dostrzec niemal wszędzie, nawet pod nogami.



Także podczas podróży w te rejony nie da się zapomnieć, że tutaj króluje Fuji. W jedną stronę udało nam się pojechać Fujisan Exspressem. Wygodny, chociaż nieco drogi, i szybki transport, a wszędzie wokół Fuji - na siedzeniach, na ekranach i na samym pociągu. Ale i innych pociągach linii Fujikyuko znajdziemy symbole tej świętej góry Japończyków.


Fuji od wieków inspiruje artystów - od wielkich dzieł Hokusai i jego 36 widoków na górę Fuji, po współczesny design, którego takie przykłady jak koperty, ręczniczki czy opakowania chusteczek znane są na całym świecie. Są też śliczne mydełka, krakersy czy szklanki. Wystarczy zerknąć tutaj, aby zobaczyć wiele innych przykładów.

I mnie trochę dopadło to Fuji szaleństwo i (poza kolejnym brelokiem z Hello Kitty - tym razem w objęciach z Fuji), zafundowałam sobie tez paczkę Fuji ciastek. Pyszne waniliowe i czekoladowe ptysie mini.

Kit Katy o smaku sernika z truskawkami sprzedawane w pudełkach o kształcie Fuji. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat ten smak z Fuji miałby się kojarzyć.

A na koniec przepyszna kawa i ciasteczka (tutaj matcha i truskawkowe) od Fujiyama Cookie. Warto wybrać się do tego uroczego miejsca nad Kawaguchiko.



Fuji kusi i może w końcu kiedyś zdecyduję się na zdobycie szczytu. Na razie jednak w zupełności wystarcza mi spoglądanie na nią z daleka. :)

2 komentarze:

  1. Ile fujiowych smakołyków! :) Ja widziałam Fuji kilka razy z okna autobusu jadąc do i z Nagano. :)

    Ostatnie zdjęcie - kocham! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie udało się dopiero za czwartym pobytem w Japonii zobaczyć na żywo Fuji-san, więc przysłowie do trzech razy sztuka nie bardzo się sprawdziło. ;) Fajnie, że zdjęcie się podoba. :)

      Usuń