Niektórzy mówią, że Japonia to kraj nowego. Nowość, to słowo, które przyciąga i kusi. Nowość to także zmiana. Jednak wiele elementów istnieje w Japonii od lat, wieków nawet, są niezmienne i wciąż doceniane. W Japonii miejscem, gdzie stare rzeczy zyskują drugą młodość są między innymi pchle targi (nomi no michi czy też furui maaket). Bardzo lubię takie miejsca, mimo że nie za często mam okazję je odwiedzać, tym bardziej byłam uszczęśliwiona, że udało się na taki pchli targ trafić w Japonii. A nawet na dwa. :)
W Japonii takie targi to stosunkowa nowa rzecz. Początkowa była to domena młodych ludzi, którzy chcieli pozbyć się lub wymienić ubraniami, gadżetami etc. Ponowne używanie tych samych rzeczy, przedmioty, które nie są wyrzucane, a właśnie sprzedawane/oddawane, recycling etc. to wszystko od kilku lat zdobywa w Japonii coraz większą popularność. W samym Tokio jest kilka sposobów na pozbycie się niechcianych ubrań i miejsc takich przybywa. A jeszcze jak dodać do tego ruch mottainai, to widać, że ten nowy trend chyba na stałe wpisuje się w japońską rzeczywistość.
W planach miałyśmy pchli targ odbywający się w Osace na terenie Shitennoji podczas festiwalu upamiętniającego mnicha Kūkai'a. Każdego 21 i 22 dnia miesiąca przyciąga on rzesze ludzi. Nic dziwnego, bo asortyment jest szeroki, około trzystu sprzedawców, a i sama świątynia warta uwagi. Najbardziej zachwyciły mnie czarki oraz stoiska z kimonami, pasami obi czy ogólnie materiałami. Na takich targach sprzedaje się również świeże ryby, herbatę (pyszna genmaicha mi się trafiła) oraz miliony innych rzeczy. Świetne było stoisko z używanymi (prawie tyle, co nic) parasolkami. Jedna znalazła się w moich rękach - stan idealny, tyle że bez pokrowca, ale za 300 jenów nie ma co narzekać. :)
Z kolei w Kioto całkiem przypadkiem trafiłyśmy na pchli targ w chramie Kitano Tenmangu. Tutaj mnie było ludzi i mniej stoisk, ale wciąż wyszukać można było skarby, jak np. specjalne podpórki do spania dla gejsz (takamakura) czy utensylia do ceremonii herbacianej. Pchli targ odbywa się tu każdego 25 dnia miesiąca.
Na pchlich targach można zaopatrzyć się również w ubrania (czasami są to
nowe rzeczy), płyty winylowe, liczydła, obrazki, figurki... Czasami można spotkać także artystę przy pracy i podglądnąć, jak powstają jego dzieła. Nawet jeśli nie zamierzamy niczego kupować, warto taki pchli targ odwiedzić. Dla jego atmosfery, kolorytu i różności, które można na nim znaleźć.
I nam udało się upolować kilka rzeczy - dwa pasy obi w cenie 500 jenów za sztukę, wspomnianą pyszną herbatę z prażonym ryżem (500 jenów za 500 gram) oraz cudowny zestaw 5 czarek zapakowanych w drewniane pudełko (1500 jenów za całość).
Spis pchlich targów dostępny jest między innymi tutaj i tutaj. A może i warto sprawić sobie tę oto książeczkę, aby poszukiwanie skarbów było jeszcze bardziej owocne. :)
No to już wiem, gdzie muszę się wybrać w październiku :D Pewnie wyniosę pół targu. Świetne zdjęcia ! :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Mam jeszcze więcej zdjęć, trudno było wybrać kilka. :)
UsuńGenialne spedzenie czasu i swietnie wydane pieniazki :) Pokaz jeszcze Swpja parasolke i pasy obi :) Pchli targ to jest to :)
OdpowiedzUsuńTrudno się nie zgodzić, postaram się wrzucić jeszcze fotkę pasa i parasolki. :)
Usuń