Pewnie nie raz już wspominałam jak bardzo lubię Arashiyamę w Kioto. Gdy odwiedzam to miasto, wpadam tam chociaż na chwilę. Lubię spokój Arashiyamy, bambusowe gaje i urokliwe zakątki. Za każdym razem Arashiyama odkrywa przede mną coś nowego. Tak było i tym razem.
W końcu udało mi się przejechać Randenem. :) Ta ponad stuletnia trasa jest bardzo urokliwa i na pewno chciałabym kiedyś przejechać ją całą - tym razem były to tylko dwie stacje. Za podróż płaci się 200 jenów, niezależnie od tego, ile stacji chcemy przejechać. A na końcowej stacji czekał na nas las kimon.
To przepiękna instalacja składająca się z cylindrów wypełnionych tradycyjnymi materiałami yuzen, której twórcą jest Yasumichi Morita. Mienią się kolorami i nie sposób oderwać od nich oczu. Między nimi czyha nas smok zanurzony w czarnym stawie autorstwa Masataki Kurashiny. Żałuję, że nie udało mi się zobaczyć tego lasu również wieczorem - na zdjęciach podświetlony kimonowy las wygląda pewnie jeszcze lepiej. I kiedy tak podziwiałyśmy niezliczone wzory i kolory tradycyjnych materiałów, pomiędzy nimi wypatrzyłyśmy pewną postać.
Z ciekawością podeszłyśmy bliżej i okazało się, że... na stacji jest najprawdziwszy stopowy onsen, czyli ashiyu (足湯). Tego typu onseniki porozrzucane są po całej Japonii, czytałam o nich nie raz. Ba, marzyłam nawet, ale nigdy nie przypuszczałam, że trafię na ashiyu w Kioto - nie miałam pojęcia o jego istnieniu.
Niewiele się zastanawiając wróciłyśmy do pani w okienku na stacji, aby zakupić bilet do onsenu za całe 200 jenów. W cenę wliczany jest ręczniczek, który można zabrać ze sobą na pamiątkę. Przed wejściem zostawia się buty, a następnie przechodzi się do "The Feat Washing Station". :) Po umyciu stópek pozostaje tylko zanurzenie ich w gorącej wodzie i relaks.
Siedzi się na ławkach przy stolikach, więc spokojnie można tam odpoczywać i pracować. Nie wolno za to ani jeść, ani pić. Można za to poznawać nowych ludzi, jak np. Ci państwo Kowalscy-san, którzy pogawędzili z nami, a na koniec robiliśmy sobie nawzajem zdjęcia. :)
Ashiyu to genialny wynalazek - moim zdaniem na każda porę roku. Mimo gorąca, stopy cudownie odpoczęły i można było ruszać dalej. Gorąco polecam! :)
Każdy onsen jest świetny, a stopowe są w ogóle fajne, bo albo się za nie nie płaci, albo symbolicznie za ręczniczek.
OdpowiedzUsuńPojechałabym znowu na pełne zanurzenie, ale jak nie pojedziemy ekipą, to sama nie pójdę, bo się wstydzę :P
W onsenie byłam raz lata temu i też mi się podobało. Nie wiem, kiedy będzie kolejna okazja...
UsuńA kimono las, robi naprawdę wrażenie. Przez chwilę myślałam, że to parasolki :D
OdpowiedzUsuńach, na pewno tam zajrzę! :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, cudna ta Arashiyama. :)
UsuńSuper przygoda! Też bym chciała zobaczyć kimonowy lasek <3 w ogóle nie wiedziałam, że takie coś istnieje.
OdpowiedzUsuńIstnieje od niedawna, ale mam nadzieję, że już zostanie na stałe. :)
Usuń