czwartek, 8 maja 2014

Have a Break, Have a Kit Kat.


Kit Kat, czy też Kitto Katto po japońsku, kto o nim nie słyszał. :) Dokładnie nie wiadomo, dlaczego akurat ten słodki przysmak tak bardzo zawojował Japonię. Być może ma to związek z dosyć powszechna opinia, iż o popularności tych batoników zadecydowało podobieństwo nazwy do słów kitto katsu, czyli "na pewno odniesiesz sukces; zwyciężysz". Z tego powodu są również czasami kupowane na prezent np. przed egzaminami wstępnymi. Maja przynieść szczęście. :) Faktem jednak jest, że walory smakowe i ilość ich rodzajów obrosły już niemal legendą. Bo Kit Kat o smaku gorzkiej czekolady czy zielonej herbaty matcha, nikogo już nie dziwi, a inne jego wariacje, jak np. o smaku wasabi, wzbudzają zainteresowanie i chęć spróbowania. A jeśli jeszcze do tego dodamy fantazyjne czasami opakowania oraz edycje specjalne, to mamy świetnie sprzedający się gotowy produkt.

 Opakowania edycji specjalnych - zielona herbata z wiśnią oraz z chilli. W środku cztery malutkie podwójne batoniki.

Typowe opakowanie mieszczące trzy podwójne malutkie batoniki. Tutaj wersja Hokkaido Red Bean.

Batoniki o smaku truskawkowego sernika sprzedawane w pudełkach w kształcie Fuji-san.

Nie jestem wielką fanką Kit Katów, ale i mnie nieco ogarnęło to Kit Katowe szaleństwo. :) Stąd wizyta w tokijskiej Kit Kat Chocolatery.




Sklep mieści się na parterze olbrzymiego domu towarowego w Ikebukuro, do którego możemy dostać się wprost ze stacji JR Ikebukuro. Tak naprawdę jest to malutkie stoisko upchnięte w rogu ogromnej powierzchni handlowej. I już to jest rozczarowujące, bo miałam wyobrażone w głowie, że będzie to sklep na wzór niektórych naszych czekoladziarni. Drugim rozczarowaniem był asortyment. Okazało się, że w Kit Kat Chocolatery można kupić jedynie tzw. edycje specjalne, a ja miałam nadzieję na wszystkie smaki świata.


Muszę przyznać, po spróbowaniu kilku smaków, że jednak te tradycyjne czekoladowe tylko Kit Katy najbardziej mi odpowiadają. No i może jeszcze cappuccino. :) Natomiast te o smaku matcha bardzo mnie rozczarowały, bo były... bardzo mało matcha. Tak naprawdę jedyne Kit Katy, które mi smakowały, z tych "japońskich", to edycja specjalna o smaku matcha sakura, czyli połączenie zielonej herbaty z japońską wiśnią. Inne nie były złe, ale spokojnie mogę bez nich żyć - żadna rewelacja. Trochę szkoda, że u nas nie ma jakiś specjalnych edycji i smaków. Ciekawe, jak smakowałby polski Kit Kat? :)

8 komentarzy:

  1. polski Kit Kat o smaku kiełbasy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha! Mnie tez. Choc ja pomyslalam "o smaku kabanosow" :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi raczej bigos do głowy przyszedł :P I pierogi ruskie. Ciekawe jak by smakował z kiszoną kapustą, ziemniaczkami i schabowym?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany, a mnie matcha smakuje najbardziej! Zawsze przywożę mega zapasy! Na sakurową edycję też się załapałam! Natomiast rozczarowała mnie wersja wasabi, bo smakowała prawie jak zwykła biała czekolada - wcale nie pikantna (mniej niż czarna czekolada z chilli Lindt). Próbowałaś?
    Pozdrawiam, Asia / btth.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam matchę, ale większość, niestety, słodyczy o smaku matcha, jest dla mnie za mało matcha. a zielony kolor to nie wszystko. ;) Wasabi nie miałam jeszcze okazji zjeść - nigdzie nie upolowałam. Ale kiedyś na pewno spróbuję. :)

      Usuń