O Japan Tagu, który co roku organizowany jest w Dusseldrofie, dowiedziałam się przypadkiem. I postanowiłam zgłębić temat. :) Kiedy okazało sie, że w Dusseldorfie jest wiele japońskich miejsc i mieszka tam najwięcej Japończyków w Europie, postanowiliśmy z L., że jedziemy.
W całym mieście widać było znaki, że Japan Tag już blisko. Plakaty, ulotki, a nawet wystawy niektórych sklepów informowały o tym wydarzeniu. Jest to popularna impreza - w tym roku uczestniczyło w niej ponad 600 tysięcy osób. Japan Tag zorganizowano już po raz dwunasty raz.
Japan Tag odbywa się głównie na promenadzie nad Renem. Wzdłuż rzeki ustawione są liczne standy z jedzeniem, japońskimi towarami, a także namioty, w których odbywają się warsztaty. Najbardziej spodobało mi się stoisko ze starymi japońskimi książkami oraz z yukatami. Można było zakupić także gadżety z mang i anime, herbatę, czekoladę matcha firmy Keiko (najlepsza, jaka w życiu jadłam, jak do tej pory) i inne japońskie dania, jak sushi, takoyaki i yakitori. Jednak nie polecałabym posilania się tutaj - wszystko smaczne, owszem, ale dość drogie, a porcje mniejsze niż normalnie.
W czasie Japan Tag dużo się działo. Można było ubrać kimono, wziąć udział między innymi w warsztatach ikebany i kaligrafii, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia w kaohame, poczytać o Japonii w rozdawanym za darmo magazynie Japan Digest i posłuchać gry na japońskich bębnach.
A nawet zrobić sobie portret u Midori Harady.
Najwięcej zainteresowania wzbudzali jednak cosplayerzy. Było ich całe mnóstwo, a niektóre kostiumy naprawdę robiły wrażenie. Nie jestem fanką mang i anime, więc wielu postaci nie rozpoznałam, ale to nie przeszkodziło mi podziwiać. Było też wielu przedstawicieli różnych stylów japońskiej mody ulicznej, między innymi kolorowe dziewczyny nurtu decora. Wszyscy bardzo chętnie pozowali do zdjęć.
Więcej zdjęć kosupure do obejrzenia w albumie na FB. Zachęcam! :)
Kiedy tak przechadzaliśmy się między cosplayerami, nagle zaczęli oni tworzyć mur wzdłuż chodnika. Stawali jeden obok drugiego i czekali na... free hugs od przechodzącej akurat pary Pokemonów. Udało nam się nakręcić rozdawanie uścisków. Kawaii!
W czasie Japan Tagu działały również dwie sceny. Na jednej przez cały dzień można było japońskie sztuki walki, sumo, tradycyjne łucznictwo, a nawet spróbować swoich sił w niektórych dyscyplinach. Na głównej scenie prezentowały się dzieci z japońskiego przedszkola, można było podziwiać tradycyjne tańce i posłuchać współczesnej muzyki japońskiej. Nam najbardziej spodobał się pokaz Awa Odori.
Wśród tych wszystkich atrakcji najbardziej spodobała mi się jedna nie ujęta w programie. Kiedy na chwilę oddaliliśmy się od kolorowego tłumu, aby coś zjeść, usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk japońskiego bębna. Ruszyliśmy w jego stronę. Okazało się, że urocza starsza pani postanowiła z okazji Japan Tag sobie pograć na ulicy. Przystanęliśmy koło niej, a ona zagrała nam świetną solówkę. A potem dziękowała nam, a my jej. :)
A na koniec tradycyjnie już fajerwerki. Tuż przed samym pokazem zaczęło strasznie padać, ale deszcz nie wystraszył oglądających. Przez dwadzieścia pięć minut wystrzelono około 1500 fajerwerków, a pokaz pod haseł A Heart of Japan podzielony był na kilka tematycznych części między innymi "Japoński ogród" i "Manga". Udało nam się zrobić kilka zdjęć i krótki filmik, jednak na żywo hanabi prezentowały się o wiele lepiej.
Japan Tag można polecić wszystkim miłośnikom Japonii - to duża impreza, podczas której można zapoznać się z wieloma aspektami japońskiej kultury. To także niepowtarzalna okazja, aby spróbować japońskich specjałów, często niedostępnych w naszym kraju. Do zobaczenia na Japan Tag 2014! Być może. :)
My z Solą też chcieliśmy jechać do Dusseldorfu, ale na prawdziwy ramen, bo się mu ostatnio tęskni za domowym jedzeniem.
OdpowiedzUsuńAle ten bilet na samolot jest jakiś drogi i wybieramy się jak sójki za morze :P
Ps. fajne zdjęcia, oglądałam też album na fejsie.
Niestety, nie ma tzw. tanich lotów, ale czasami można za dwieście parę złotych upolować - najlepiej kupować bezpośrednio na stronie Lufthansy. Nie zrobiliśmy za dużo zdjęć - szyki trochę psuła pogoda i niemożliwość bycia w 2-3 miejscach na raz. :)
Usuń