sobota, 30 marca 2013

"Tokaido"

W związku z tym, że lubię planszówki nie mogłam się powstrzymać i jak tylko dowiedziałam się o tej grze, musiałam ją mieć. No i mam. :)


Gra oparta jest na prostym, ale jakże bliskim memu sercu, pomyśle. Otóż celem jest przedostanie się z Kioto do Tokio (dawne Edo) szlakiem łączącym oba miasta zwanym Tōkaidō (東海道). Po drodze zbieramy pamiątki, składamy datki na świątynie, smakujemy japońskich dań i wpadamy na relaks do onsenów. "Tokaido" jest ładnie wydana, podoba mi się design i pomysł, mimo że są elementy, które bardziej na myśl przywodzą mi Chiny niż Japonię - to chyba ta specyficzna wydłużona kreska. Szczególnie urzekły mnie karty "Pamiątek" i "Jedzenia".


Gra nie jest zbyt skomlikowana i na pewno nie pobije mojego numeru jeden, czyli Kolejki, ale zabawa jest przednia, można sobie dokuczać i dodatkowo urozmaicać rozgrywkę, np. zakładając, że trzeba wyruszyć z Tokio do Kioto albo nawet odbyć drogę powrotną w czasie jednej gry. Gdyby nie to, że gra jest "japońska", pewnie bym się na nią nie skusiła. A tak, nie mogłam się oprzeć. :)

I jeszcze mały tutorial, jak grać. :)


Więcej o grze tutaj i tutaj. Polecam!

wtorek, 26 marca 2013

Koncertowo

Japońscy twórcy dosyć rzadko przyjedżają do naszego kraju. A jeśli już się pojawią, to często nie nadaje się tym wydarzeniom rozgłosu i można wiele przegapić. Do dziś żałuję, że nie udało mi się zobaczyć Gackta w Warszawie. Mimo że fanką nie jestem, ale jest on tak rozpoznawalną ikoną japońskiej popkultury, że warto byłoby choć raz zobaczyć go na żywo. Przypadkiem odkryłam stronę, dzięki której można być choć trochę up-to-date.

W nabliższym czasie czekają nas niemal każdego miesiąca muzyczne wydarzenia.


Już w kwietniu w Warszawie zagra GOTHIKA, zespół sam siebie opisujacy jako "cybernetyczny romantyzm".


Następnie w maju również w Warszawie wystąpi Plunklock.


Z kolei w lipcu czas na DEATHGAZE, który wystąpi we Wrocławiu.

Powyższe zespoły są mi w ogóle nieznane, ale na pewno mają swoich zwolenników i w naszym kraju. :)
I koncert, na który czekam (mimo że nie wiem, czy dam radę być...), Yoko Ono w Poznaniu w ramach festiwalu Tranatlantyk. To już 7 sierpnia - bilety w sprzedaży od 2 kwietnia.

Polecam!

niedziela, 24 marca 2013

"Obsesja"


Spektakl porusza problem dyskryminacji i pokazuje go przez pryzmat autentycznych historii różnych osób. Przestawienie nawiązuje do wielu kultur świata, w tym i do japońskiej. Na scenie będzie można zobaczyć japońskiego tancerza butoh Rui Ishihara oraz polską grupę Umeda, która zajmuje się tradycyjnym tańcem japońskim nihon buyō (日本舞踊). 

Po lutowej premierze w Warszawie i przedstawieniach w stolicy (jutro ostatnia możliwość zobaczenia "Obsesji" w Warszawie) spektakl będzie można obejrzeć w maju w kilku miastach w Polsce, między innymi we Wrocławiu. Wstęp na wszystkie spektakle jest wolny, ale obowiązuje rezerwacja miejsc.

Więcej informacji na stronie teatru. Polecam!

piątek, 22 marca 2013

Like Someone in Love



Spokojny, ale nie pozbawiony emocji. Piękny film, w którym każdy gest i słowo ma znaczenie. Akcja dzieje się niespieszie, ale wciąga - przykuwa naszą uwagę od początku. Od pierwszej sceny, aby potem skłaniać nas do refleksji. Nic nie wiemy o bohaterach, możemy jedynie snuć domysły bacząc lub nie na nasze spojrzenie na świat. Niepozbawione schematów.

Podobało mi się w tym filmie także to, że zostaliśmy niejako włączeni do świata bohaterów na chwilę i jakby z przypadku. W sumie nie ma tu ani początku, ani końca całej historii - jest tylko urywek, skrawek, który pozwolono nam obejrzeć. Sposób przekaznia historii i pokazania postaci sprawia, że skupiamy się na każdym geście, wyrazie twarzy, każdym słowie. Bardzo dobrze oglądało mi się ten film.

Znalazłam w sieci taką informację, która poniekąd tłumaczy charakter filmu:

In the late 1990s Abbas Kiarostami was driving late at night while on a visit to Tokyo and witnessed a young girl on the side of the street dressed as a bride. In the years following, while visiting Tokyo to promote other films, he realized that he was always looking for that same girl because she had left such an impression but that he would never likely notice her again in real life because she wouldn't be wearing the same dress. This experience became the basis for the film.

Bo czasami zdarza się tak, że coś nas łączy z drugą osobą. Jakiś magiczny, chciałoby się powiedzieć, związek zapisany gdzieś tam w gwiazdach. I wtedy mamy/osiągamy spokój. Jak u Kiarostamiego. Tym razem po japońsku. :)



Więcej na stronie poświęconej filmowi, a także w tym artykule. Polecam!

poniedziałek, 18 marca 2013

Kōkoen

Tuż obok zamku Himeji-jō, do którego przyjeżdżają tłumy turystów, znajduje się Kōkoen (好古園), przepiękne ogrody, w których można ukoić ciało i duszę podczas upalnego japońskiego lata. Trafiliśmy tam po trudach zwiedzania zamku. I zostaliśmy na dłuższą chwilę.


Ogrody zostały otwarte dla zwiedzających całkiem niedawno, bo w 1992 roku. Na terenie Kōkoen znajduje się aż dziewięć odrębnych ogrodów w stylu z epoki Edo, między innymi ogród bambusowy, kwiatowy, a także herbaciany. W tym ostatnim można za 500 jenów napić się zielonej herbaty serwowanej przez starsze panie zajmujące się tym od lat.

 
 

Po ogrodach można się przechadzać godzinami, kontemplować przyrodę, podziwiać wielobarwne karpie, usiąść na werandzie nad wodą albo odkrywać nowe zakątki Kōkoen.


To cudowne i wolne od zgiełku miasta miejsce. Musi tam być pięknie o każdej porze roku...

Informacje praktyczne.

Website: http://www.himeji-machishin.jp/ryokka/kokoen/
Czynne: codziennie od 9:00-18:00 poza 29 i 30 grudnia
Wstęp: 300 jenów  
Dojazd: Ze stacji Himeji można przejść do ogrodów w ok. 20 minut. Kōkoen znajduje się tuż obok zamku Himeji, na zachód od głównej bramy zamku. Można skorzystać także z autobusu (Loop Bus), który zawiezie nad pod zamek w 5 minut za jedyne 100 jenów.
Mapa: http://www.gojapango.com/travel/japan_poi_map.php?poi_id=822


piątek, 15 marca 2013

Powieki Bodhidharmy


Pierwsza czarka herbaty - pisał Lu Yu - powinna mieć niezapomniany aromat, dziwny i trwały. Gdy pijesz herbatę, łykaj tylko, inaczej rozproszysz aromat. Umiarkowanie jest prawdziwą naturą herbaty. nie znosi ona wszelkiej przesady.

Przepiękna. Dawno już żadna książka mnie tak nie zachwyciła - można delektować się niemal każdym słowem. Powieki Bodhidharmy to fascynująca opowieść o herbacie. Być może brzmi to niedorzecznie, ale ta opowieść wciąga i niesamowitym jest obserwowanie jak zwyczajna czynność staje się rytuałem. Poznajemy historię tego napoju w Chinach i Japonii oraz cały kontekst historyczno-kulturowy. Autor szczegółowo opisuje wytwory materialne takie jak czarki i imbryczki oraz te bardziej metafizyczne, ale nierozerwalnie jednak związane z doczesnością, np. związki herbaty i buddyzmu zen.

Książka jest świetnie wydana - dużo przestrzeni w tekście, co bardzo lubię, idealny format i krótkie rozdziały, które nie mogę znużyć.

Pozostaje mi tylko zadumać się nad filiżanką herbaty... :)



(Cyt. za: Przemysław Trzeciak, Powieki Bodhidharmy, Zalesie Górne 2009, s. 112.)

wtorek, 12 marca 2013

Skośnie w Londynie


Jak zwykle nie mogłam się oprzeć i będąc w Londynie zaglądałam do japońskich miejsc szukając Japonii. Tym razem jedynie "po drodze" i w "biegu", mimo to kilka miejsc się znalazło. :)

 

W Londynie istnieje sieć Japan Centre, gdzie kupić można niemal wszystko, co japońskie - od jedzenia po artykuły papiernicze i akcesoria do bento, np. świeże korzenie lotosu, które są nie do dostania w Polsce... W niektórych można także na miejscu zjeść, np. w tym na Regent St.* - udało mi się tam wpaść na chwil kilka i kupić zieloną herbatę oraz dorayaki z matchą. Pycha! Jak mi brakuje takiego miejsca u nas...


Całkiem popularne są także sklepy marki Uniqlo - kilka udało mi się wypatrzeć. Aż dziwne, że nie natrafiłam na żadne Muji.


A pędząc wzdłuż Southbanku nad Tamizą dojrzałam ten plakat:




W OXO Tower Warhf do 17 marca można oglądać wystawę Great East Japan Earthquake Press Photo Exhibition. Mnie udało się jedynie rzucić okiem, a najbardziej mój wzrok przykuło drzewko, na którym zawieszać można było życzenia i słowa otuchy dla mieszkańców Japonii.


Generalnie w Londynie jest sporo japońskich miejsc i sporo się dzieje - warto śledzić aktualne wystawy i wydarzenia. Ze stałych miejsc mogę polecieć V&A Museum i Room 45,  w którym oglądać można japońską sztukę oraz Barbican, gdzie dosyć często zagląda Japonia. Polecam także londyńską stronę The Japan Foundation. W niektórych miejscach można także natknąć się na co miesięczny darmowy magazyn Zoom Japan. Więc się dzieje. :)

Zdjęcia w poście są autorstwa M. i K., moich towarzyszek podróży. :)

* Więcej o jedzeniu już niedługo na JaponiaBliżejBento. :)

czwartek, 7 marca 2013

A Year in Japan


Sprawiłam sobie mały prezent. Zachwycałam się ta książka już dawno temu, a całkiem niedawno przypomniała mi o niej Litera.


Kate T. Williamson spędza w Japonii rok i postanawia ten swój pobyt dokumentować. Pomysł podobny jak w Tokyo on Foot, ale nieco inne wykonanie - inna kreska i zdecydowanie mniej szczegółów. Pochłonęłam tę książkę w jeden wieczór, bo do czytania nie ma za dużo, za to do oglądania już więcej. To takie luźne notatki opisujące japońską rzeczywistość widzianą oczami autorki.



Uwielbiam takie książki. Polecam!

środa, 6 marca 2013

Sztuka ulicy

Japonia to ład i harmonia, estetyka wabi-sabi etc. Jednak poruszając się w miastach pieszo dość często można natrafić na dziwne sztuko-podobne twory. :) Sztuka i owszem istnieje na japońskich ulicach (jak słynne LOVE w Tokio), czasem jednak ciężko wyczuć, czy to coś, to sztuka, czy błąd w sztuce. ;) Ale czyż nie jest tak ze sztuką w ogóle...?

 Speybank (Luc Deleu), Yokohama

 Dziewczynka w czerwonych bucikach, Yokohama

 Himeji

 LOVE (Robert Indiana), Tokio

 Słynny Hachiko, Tokio

 Tokio

 Enoshima

 Tokio

 Tokio

 
 Himeji

Himeji

Takich mniej lub bardziej udanych tworów jest w Japonii o wiele więcej. To tylko mała próbka. I zapewne to małe dzieła sztuki, a jednak nie wszystkie trafiają akurat w mój gust. Warto zaznaczyć, że część z nich (jeśli nie wszystkie...) ma swoją historię i na pewno wraz z kontekstem kulturowo-historycznym ich obecność jest bardziej uzasadniona, jak np. pomnik psa Hachiko.

poniedziałek, 4 marca 2013

Home Life in Tokyo


Monografia ówczesnego życia w Tokio - tak mogę opisać jednym zdaniem książkę Home Life in Tokyo. Autor postanowił przybliżyć swój kraj, jego zwyczaje i tradycje przez pryzmat życia codziennego w stolicy. Dostajemy więc bardzo szczegółowy opis miasta Tokio i jego mieszkańców z początku XX wieku.

"The stranger then (...) as he comes to Japan in search of the quaint and bizarre, he will perhaps be disappointed when he sees the countless overhead wires, the electric trams, omnibuses, and bicycles, European clothes of all shades and descriptions, and other encroachments of western cuvilisation, which he have hoped to elave behind him and which somewhat shock his artistic sense in their new surrondings."

Książka podzielona jest na rozdziały, w których autor szczegółowo opisuje między innymi strój męski, rozwody, japońskie domy i maniery. W tekście pojawia się wiele rysunków obrazujących dany temat. Mimo że większość zawartych w książce informacji jest już ogólnie znana, książka wciąga, bo przenosi nas na tokijskie ulice i do tokijskich domów w 1910 roku. Najbardziej zaskoczyły mnie fragmenty, w których autor opisuje problemy z przestępczością panującą w Tokio - a w szczególności z włamaniami do domów. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takimi informacjami w tego typu książkach. A tu proszę - Japończyk z krwi i kości sam przyznaje, że i w Tokio (Japonii) takie rzeczy się zdarzają i traktuje je całkowicie normalnie, tzn. nie jak ewenement, ale jak coś, co jest częścią codzienności. Książkę polecam. :)




(Cyt. za: Jukichi Inouye, Home Life in Tokyo, London 1985, s. 23.)