niedziela, 28 października 2012

Ato Sushi.

 

Jeszcze wczoraj brodziliśmy po łydki w śniegu szukając jakiegoś światełka na końcu tunelu, a już dziś rano Wrocław przywitał  mnie słońcem. Mimo zawieruchy, pobyt w Łodzi będę wspominać miło, a to za sprawą Bento Warsztatów, wspaniałych ludzi i świetnego miejsca, a którym już teraz więcej.

 

Ato Sushi mieści się w samym centrum miasta przy ulicy Piotrkowskiej. Wnętrza proste, dosyć jasne i udekorowane oszczędnie za to świetnym malarstwem tuszowym - mnie zachwyciło - i żurawiami z papieru w oknach. Od razu zadecydowaliśmy, że po warsztatach zostaniemy i spróbujemy kilku rzeczy z menu.

Chwilę trwało zanim nasza wesoła gromadka dokonała wyboru, w końcu jednak złożyliśmy zamówienie. Do picia między innymi napój aloesowy, który chyba nigdy mi się nie znudzi. :) I dostaliśmy oshibori (お絞り). Już wielokrotnie wspominałam jak bardzo mi ich brakuje w japońskich restauracjach we Wrocławiu - taka mała rzecz, a jak cieszy. Mały pachnący gorący ręczniczek i od razu człowiek czuje się lepiej. :)

Napój aloesowy

Oshibori

Ale przejdźmy do zamówienia. Jeszcze przed wyjazdem wiedziałam, że muszę zjeść Kakyage Tempura, czyli warzywa smażone w cieście z zielonej herbaty. Oishiiiiiiiiiiiiiiiii! Pyszne małe kawałki warzyw idealne do jedzenia pałeczkami i maczania w słodkim gęstym sosie (robionym na miejscu, jak się dowiedziałam) - jedna z najlepszych tempur, jaką miałam okazję zjeść. Jeśli kiedyś jeszcze zawitam do Łodzi, na pewno z chęcią posmakuję jej ponownie.


Niektórzy skusili się na michę ramenu, która okazała się być nie do przejedzenia. Jak się dowiedziałam od naocznych świadków, ramen był wyśmienity.

 

Podobnie z udonem podanym z wołowiną. L.był kontent. :)


A na koniec sushi. Zamówiliśmy kilka różnych rolek, a potem (wbrew japońskiemu savoir-vivre) zrobiliśmy małą roszadę, aby każdy miał możliwość spróbowania wszystkiego. Były między innymi rolki z tamagoyaki, z warzywami w tempurze, z węgorzem, tuńczykiem i pieczonym łososiem. Pięknie podane, więc nasze oczy od razu zaspokoiły głód.

 

Podsumowując. Wszystko nam bardzo smakowało. Tak bardzo, że już myślę o powrocie do Łodzi. :) Obsługa fantastyczna, a więc miejsce naprawdę godne polecenia. Jedyne czego może mi zabrakło, to jakieś małe przystawki przed jedzeniem, ale i bez nich wyszliśmy z pełnymi brzuchami i rogalami na twarzach. W menu są także lody z zielonej herbaty - powód dla mnie, aby szybko wrócić. Może wiosną. :)

4 komentarze:

  1. hahaha tak, tak... moje ramen było nie do przejedzenia... ale za to takie pyszne!~

    OdpowiedzUsuń
  2. wyglada fajnie! jedzonko :D
    no slyszalam, ze snieg padal - trudno mi w to uwierzyc w ogole! bo tu piekne slonce mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pyszne było. :) We Wrocławiu też bez śniegu - w Łodzi był jakiś atak zimy. :)

      Usuń