poniedziałek, 8 października 2012

Chinatown w Yokohamie.

Bywa, że ludzie nieco się dziwią, kiedy opowiadam, jak spędzałam czas w japońskim Chinatown. Czasami patrzono na mnie z powątpiewaniem: "Chinatown? W Japonii? Ale przecież to jest to samo...". Ano nie jest. O czym świadczyć może popularność "chińskich miasteczek" w Japonii.


W Japonii istnieją trzy Chinatown - w Nagasaki, Kobe i Yokohamie. Wszystkie zaczęły się formować na początku XIX wieku, kiedy w Japonii osiedlali się Chińczycy. Obecnie nie są to już tylko miejsca zamieszkania Chińczyków, a raczej miejsca turystyczne, gdzie istnieje wiele restauracji, sklepów i chińskich usługodawców, np. wróżbitów i grawerów.

Wschodnia brama

Chinatown w Yokohamie (横浜中華街, Yokohama Chūkagai), które uwielbiam, jest największym Chinatown nie tylko w Japonii, ale i całej Azji. Zlokalizowane w centrum miasta każdego dnia przyciąga tysiące osób. Japończycy zwykle przyjeżdżają tutaj na zakupy oraz aby zjeść coś z kuchni chińskiej. Na sushi nie ma tu co liczyć. :)

Chinatown to tylko niewielki skrawek Yokohamy, drugiego, co do wielkości, miasta w Japonii. Składa się z głównej trzystu metrowej ulicy Chukagai Odori oraz wielu mniejszych. W obrębie "chińskiego miasteczka" znajdują się cztery bramy główne oraz sześć mniejszych (tzw. paifang) , dwie świątynie buddyjskie, mnóstwo sklepów i restauracji (ponad sześćset...).

Jedna z mniejszych bram

Brama Techno-Mon i Dai Sekai, czyli China Museum

Świątynia Mazu Miao (横滨妈祖庙)

Świątynia Kwan Tai

Chinatown już na pierwszy rzut oka jest inne (niż Japonia). Panuje gwar i mały chaos. Pełno ludzi, brak wyraźnej granicy między chodnikiem a ulicą, mnóstwo straganów, smaków i zapachów. I jeszcze więcej kabli nad głową. Wszystko na wyciągniecie ręki. I kusi.

Niemal 1001 drobiazgów...

A może chińskie wdzianko dla pieska?

Sklep z herbatą

Można sobie powróżyć tak...

lub tak
A za tysiąc jenów możemy mieć smoka na komórce...

A co można zjeść w Chinatown? Chyba prawie wszystko - ciężko było się czasami oprzeć i nie próbować kolejnych nowych dla nas rzeczy. :)

 Bardzo słodkie kulki z sezamem

Chińskie buły, czyli bao z nadzieniem słodkim, mięsnym lub warzywnym.

Pyszne napoje herbaciane bubble tea

Kaczkę...?

A tutaj siadaliśmy i spokojnie pałaszowaliśmy smakołyki

Restauracja jest nie tyle na każdym rogu, co jedna przy drugiej. Każda kusi menu wystawionymi na zewnątrz, czasami na zewnątrz przedstawiciel danego miejsca nawołuje i poleca specjały, rozdawane są ulotki, a niekiedy nawet próbki dań. Chcąc nie chcąc prędzej czy później coś zjemy.





Świąteczne dekoracje widziałam w kilku miejscach - lampki, gwiazdki, a nawet mikołaje. Nie dowiedziałam się, co ma wspólnego Gwiazdka z Chinatown...

I wszędzie natykamy się na pandy - chyba w każdej możliwej postaci. :) Ciastka, maskotki, parasole, kubki, koszulki, kapcie...

Sklepik ze wszystkim, co "pandowe"

Puma? Panda? Whatever...

Strasznie smutna i leciwa mechaniczna panda w jednej z restauracji

Nawet Hello Kitty jest tu pandą...

Buły ze słodkim nadzieniem

Chinatown w Yokohamie to świetne miejsce na spędzenie wolnego czasu. Jest, co oglądać, co zjeść i wypić, i co kupić. Kilka większych i mniejszych uliczek obwieszonych lampionami, a gdzie się nie skręci - niespodzianka. Mały zaimprowizowany targ, sklepiki z "chińszczyzną", herbaciarnie, a, jeśli dobrze trafimy, to weźmiemy udział w jakimś chińskim święcie, np. obchodach Nowego Roku. I trzeba uważać, bo ta chińsko-japońska feeria barw, smaków i zapachów może nas wciągnąć na dłużej...


2 komentarze:

  1. Szkoda, że we Wrocławiu nie mamy takiego 'miasteczka'. W Łodzi przy Piotrkowskiej był skwerek chiński i podawali tam najlepsze sajgonki jakie w życiu jadłam.

    OdpowiedzUsuń