Zabytkowy kōban na terenie Edo-Tokyo Open-Air Architectural Museum
Japoński policjant kojarzy mi się z mężczyzną w średnim wieku, nieco znudzonym, który tylko czeka aż pojawi się jakaś gadzina, aby mógł jej pomóc. Bo wbrew temu, co mówi się o Japończykach, że boją się "białych", ja nigdy nie miałam z japońskimi policjantami problemów. :) Zawsze mili, uśmiechnięci i pomocni - nieważne czy łamaną angielszczyzną, czy gestami, czy posiłkując się obrazkami, zawsze starali się pomóc i robili, co w ich mocy. Tak, jak w Tokio, gdy szukaliśmy z L. bardzo, ale to bardzo, ukrytego hostelu - pytani dookoła ludzie nie mogli nam pomóc, ale wszyscy odsyłali nas do kōbanu (交番), czyli posterunku policji. A tam już trzech policjantów czekało, wręczyło nam mapki i zaczęło objaśniać drogę. Chyba nie tylko my trafiliśmy akurat tam po wskazówki...
Kōban w Asakusie
Kōbany to małe budyneczki, niektóre dziwne architektonicznie, inne ładne, ale większość wygląda dość zwyczajnie, a na mapie zaznaczane są jako czarny znak iks. Na zewnątrz wiszą czasami plakaty z przestrogami lub wizerunkami poszukiwanych przestępców. W środku pustawo, jakiś kontuar, kilka krzeseł. I pan policjant, czasami dwóch lub trzech, a bywa, że trafia się na... uprzejmą panią w starszym już nieco wieku. Tak było w Yokohamie, kiedy szukaliśmy ukrytej drogi do świątyni Shomyoji. Pytając wiele starszych pań po drodze w końcu trafiliśmy do kōbanu. Weszliśmy do środka - cisza. Już mieliśmy zrobić w tył zwrot i odejść, kiedy zatrzymało nas wesołe Konnichiwa i pojawiła się ona. Dostaliśmy skserowaną mapkę, na której odręcznie ktoś narysował zieloną ścieżkę prowadzącą do świątyni (i rzeczywiście, wzdłuż ulicy ciągnęła się zielona linia...), mnóstwo uprzejmych słów i uśmiechów. Żadnego policjanta nie uświadczyliśmy.
Kōban w Chinatown
A innego razu, gdy staliśmy na środku chodnika z mapa, przemiły i odważny policjant podszedł do nas i pomagał się odnaleźć. Po japońsku. Na wpół go rozumiejąc, na wpół wierząc gestom jego rąk, podziękowaliśmy i w końcu dotarliśmy do celu. Generalnie więc japońska policja jest w porządku. I ma fajne maskotki. :)
Pipo-kun (ピーポくん), maskotka tokijskiej policji
Osobiście japońską policję kojarzyłam z taką tylko maskotką, której trudno w Tokio nie zauważyć - na plakatach, ogłoszeniach, znakach itp. Okazuje się jednak, że każda prefektura ma osobną maskotkę, a można je wszystkie podejrzeć tutaj. Jelonek, góra Fuji, kaczki, mandarynki to tylko niektóre z nich...
Zmotoryzowani w Kioto
Radiowóz strzeżony przez Darumę. Albo odwrotnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz