Kaszi zachwyca się i A. z my roses are red i P. z Psiego Udka, więc i ja się pozachwycać chciałam. :)
Kaszi (czy też kashi) to w skrócie mówiąc takie sushi po polsku, bo zamiast ryżu mamy różne rodzaje kaszy zawinięte w nori. Kaszi może być wegetariańskie lub nie, a ryby zastępuje często wędlina, co akurat do mnie nie bardzo przemawia i takich kaszi nie podjęłam się zrobić. Nie kupuję gotowego sushi w marketach, więc i kaszi wolałam spróbować zrobić sama. Po domowemu.
Co potrzebujemy:
kasza gryczana
nori
marchewka
świeży ogórek
łosoś
serek typu philadelphia
Co robimy:
Kaszę gotujemy, najlepiej troszeczkę ją rozgotować, żeby bardziej się kleiła - muszę jeszcze udoskonalić ten proces. :) A następnie wykonujemy te same czynności, co przy robieniu sushi. Rozwijamy płatek nori na macie, smarujemy jego część serkiem (odwrotnie niż przy sushi, gdzie serek nakłada się na ryż, ale ciężko to było zrobić z prawie sypką kaszą...), i dokładamy składniki - łososia lub ogórka z marchewką. Całość zwijamy, nie dociskają zbyt mocno, aby kasza nie pouciekała bokami. :)
Kaszi można jeść na zimno i ciepło. Mnie zdecydowanie do gustu przypadła bardziej wersja na zimno, jak sushi. Muszę przyznać, że eksperyment okazał się być całkiem udany, dlatego na pewno podejmę się zrobienia kaszi (już na poważnie) raz jeszcze. :)
Więcej o kaszi można przeczytać na stronie twórcy pomysłu tutaj. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz