niedziela, 10 czerwca 2012

Japonia w sześciu smakach.


Niestety, kolejna seria wydawnicza mnie rozczarowała. Miałam jeszcze trochę nadziei, że skoro to Poznaj Świat, a autorka jest absolwentką japonistyki, książka ta okaże się być czymś więcej niż kolejnym trywialnym opisem mojej podróży po Japonii. Ale już na wstępie zostałam pozbawiona złudzeń czytając, że książka jest "o tym, co ciekawe, dziwne, szokujące i zabawne, o tym, co spotkało mnie w Japonii podczas rocznego pobytu, czego doświadczyłam i jakich odkryć dokonałam" (s.7). Wiedziałam już czego się spodziewać i, niestety, nie rozczarowałam się. Liczyłam jeszcze chociaż na jakaś refleksję godną japonisty ("Dziwne poczucie humoru. Najwyraźniej co kultura, to inna obyczajowość", s. 112), człowieka zainteresowanego kulturą, jednak autorka często sprawiała wrażenie, jakby z Japonią i jej "dziwnością" spotykała się po raz pierwszy, jakby nie miała większego pojęcia dokąd jedzie i co zastanie na miejscu. Absolwentka japonistyki...

Mamy więc japońskie toalety i rabu hoteru, kapsułowe hotele i targ rybny Tsukiji, gejsze i gorące źródła. Tokio, Kioto, Hiroszima, Nikkō - skoro autorka spędziła rok w Japonii i zjeździła ją, jak sama twierdzi, od Hokkaidō po Okinawę, to nie moźna było napisać w końcu o czymś innym? Naprawdę, z chęcią przeczytałaby w końcu o tych miejscach, które nie są do znudzenia opisywane w każdej książce o Japonii...

Autorka zastrzega się, że nie chce generalizować, a tymczasem robi to niemal bez przerwy. Japończycy to, Japończycy tamto, a wnioski, które czasami wyciąga są naiwne i wprawiają w zdumienie: "Jest kilka rzeczy, które Japończycy uwielbiają robić i bez których nie potrafiliby się chyba obejść. Kochają na przykład jeść i pić." (s. 189). To jeden z przykładów. Być może to kwestia doboru słów i stylistyki, która momentami również pozostawiała trochę do życzenia i uprzykrzała czytanie.

I jeszcze kwestia zdjęć. To kolejna publikacja, która po części korzysta ze zdjęć niezrobionych przez autora. I to widać, bo te lepsze zdjęcia są właśnie zapożyczone. Poza ty zdjęcia nie są podpisane i część osób, które sięgnie po tę książkę, nie będzie wiedziała, co jest uwiecznione na zdjęciu i gdzie zostało ono zrobione. Nie rozumiem umieszczania zdjęć budynków świątynnych zasłoniętych kompletnie na czas renowacji. Nieco śmieszą mnie również wkradające się raz po raz prywaty, ale to już kwestia wyboru, czy ktoś chce takie zdjęcia umieszczać w książce, czy nie. Pomijam już fakt, że są takie smaczki jak np. zdjęcie z Miyajimy pod koniec rozdziału o Nikkō (?).

Japonia w sześciu smakach to, obok Mojej Japonii i Tatami kontra krzesła, kolejna książka, która będzie zbierać kurz na moich półkach, bo nie sądzę, bym sięgnęła po nią jeszcze raz... Pozostał niesmak.

Więcej informacji na stronie wydawnictwa.

15 komentarzy:

  1. Witam,

    Mam dokładnie takie same odczucia, co do tej książki. Spodziewałam się czegoś więcej po absolwentce japonistyki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Książkę się fajnie czyta, ale poza tym "fajnie" nic więcej, niestety.

      Usuń
  2. Jeszcze tylko miesiac do mojego wydania. Ouch! Ouch!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po znajomości będę milsza. ;) A tak poważniej - szczerze na początku piszesz, o czym jest, a o czym nie jest Twoja książka. I to już jest plus. Ale na razie cicho sza. :)

      Usuń
  3. Moja Japonia to czyja była? Bo nie kojarzę, przyznam.

    Co do gorących źródeł, ja bym o nich mogła czytać bez końca, byle było to coś więcej niż "jak fajnie się w nich pławiło";)

    @Dwakoty: Będzie dobrze. Nie jesteś japonistką, nie jesteś Japonią zachłyśnięta i faktycznie pokazujesz tę Japonię inaczej. Niemniej, jakaś krytyka zawsze się znajdzie, na to trzeba być gotowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już są odnośniki w poście do Mojej... i Tatami... Zapomniało mi się. :)

      Ja o gorących źródłach, i tym wszystkim innym, również mogę czytać bez końca, bo mnie to kręci. Jednak smuci fakt, że coraz więcej publikacji dotyczących Japonii znajduje się na jednym z dwóch biegunów - albo są to książki naukowe i nie do końca, przynajmniej dla mnie, strawne, albo książki niskich lotów opierające się na byłam, zobaczyłam, to czemu by nie napisać. Ech.

      Usuń
    2. Powiem ci szczerze, iż porównując większość książek typu "byłem-zobaczyłem-to opiszę", dochodzę do wniosku, że najlepszą z nich jest... "Spacer wśród kwitnących wiśni" Wojciecha Dworczyka. Książka sprzed niemal 50 lat, a mimo to znajdą się w niej miejsca i tematy, o których obecnie się nie pisze, nie wspomina (jak choćby spotkanie z poławiaczkami pereł). Czy przez tych pięć dekad naprawdę nikt nie odkrył w Japonii nic więcej niż Dworczyk? Nic więcej nie zwróciło uwagi, nie oczarowało, nie zadziwiło? Lub choćby - dlaczego nikt nie zauważa piękna tego, co widział Dworczyk? Zwłaszcza jadący tam młodzi japoniści z zacięciem do pisania książek podróżniczych...

      Usuń
    3. Coś w tym jest. Przeczytałam już lata temu i Dworczyka, i Kamler, i Derenicza, i Sara, i Rubach-Kuczewską, i nawet Winkelhoferów. Może dlatego niewiele już jest mnie w stanie zaskoczyć w takich książkach. Szykuję posta w tym temacie. :)

      Usuń
    4. Bo wy oczytane i wyksztalcone jestescie, a normalni ludzie, ktorzy cos tam o Japonii slyszeli, to sie zadowola ladnie wygladajaca okladka. No i zeby jeszcze jakies ciekawostki byly, najlepiej z rodziny tych dziwacznych i szokujacych, bo Japonia przeciez pelna dziwactw jest, no nie? Takie ksiazki sie sprzedaja i takie ksizaki sie podobaja przecietnemu "milosnikowi" Japonii.

      A tak na serio, to jestem przygotowana na krytyke - moja rodzina juz rozszarpala pierwszy sklad na kawalki, wiec mniej wiecej wiem czego oczekiwac od "zwyklych" ludzi. A czego od japonistow, to wkrotce sie dowiem ;-)

      I musze wam obu bardzo podziekowac za wsparcie moralne, bo to jest dla mnie najwazniejsze :-)

      Usuń
    5. To wszystko racja, co piszesz, i trudno się z tym nie zgodzić. Ech.

      To mnie się bać nie musisz - japonistką, ani tym bardziej japonistą, nie jestem. ;)

      Nie ma za co - do usług. Poza tym nigdy nie wiadomo, kiedy wsparcie moralne przyda się i drugiej stronie... ;)

      Usuń
  4. Mogłabyś za to polecić jakieś książki mówiące o Japonii, warte Twoim zdaniem przeczytania? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto zaznajomić się z nazwiskami, które wymieniłam powyżej - będzie już niedługo post o książkach z dawnych lat. :) Z nowszych książek, które są relacją z podróży/pobytu w Japonii, warto sięgnąć po W drodze na Hokkaido i do pewnego stopnia także po Japoński wachlarz i Bezsenność w Tokio. A już na pewno po Unbitten Tracks in Japan z końca XIX wieku. :) Pozdrawiam

      Usuń
  5. Dzięki wielkie, na pewno kilka z nich wybiorę na letnią lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już dawno temu przestałam ekscytować się takimi publikacjami na temat Japonii. Nikt nie dorówna Bouvierowi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. O Barthesie nawet nie wspominając. :)

      Usuń