wtorek, 18 października 2011
dangoooooooooooooo.
L. zrobił mi dziś niemałą niespodziankę. :) Wchodzę do domu, a tam dango! :) Krótko mówiąc kulki z mąki ryżowej w słodkawym sosie. Istnieje wiele rodzajów dango, na przykład botchan-dango (trójkolorowe). Mnie chyba jednak najbardziej smakuje takie "zwykłe" dango sprzedawane w każdym sklepie i na każdym niemal rogu za 105 jenów. :) Ostatnim razem będąc w Tokio miałam nawet swój ulubiony sklepik, gdzie każdego wieczora po dniu pełnym wrażeń kupowałam je od Kowalskiego-sana.
Już od jakiegoś czasu miałam ochotę spróbować domowych dango. Niektórzy znajomi również próbowali - jednym wyszło bardziej innym mniej, ale liczą się chęci. :) L. wyszło w miarę dobrze, jak na pierwszy raz. Sos sie trochę za bardzo skrystalizował (mirin jednak jest potrzebny, a nie jego substytut w postaci białego wina), poza tym w przepisie wyraźnie napisano, że tofu powinno byc jak najbardziej jedwabiste, a my mieliśmy tylko zwykłe. Więc wyszło, jak wyszło - dla mnie było zjadliwe i przypominało japoński smak. Nastepnym razem będzie lepiej. :)
A przepis zaczerpnięty z tej strony. Smacznego!
I jeszcze coś muzycznego w tym temacie. :)
"Hana yori dango!" (花より団子) :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz