W końcu po miesiącach od przeprowadzki (sic!) udało mi się wygrzebać z pudła album Gothic&Lolita. Jakoś tak miałam potrzebę znowu nacieszenia oczu postaciami nie-z-tego-świata. :) Niektóre są inspirujące, inne wręcz przerażające, a jeszcze inne po prostu zabawne. Na pewno obok żadnej osoby przedstawionej w albumie nie można przejść obojętnie, jeżeli spotka się ja na ulicy.
Autorem zdjęć jest japoński artysta Masayuki Yoshinaga, który fotografuje również członków bōsōzoku, czyli można by rzec gangów motorowych. Jest zresztą i album z ich zdjęciami. Niestety, jeszcze nie w moim posiadaniu, ale to się kiedyś zmieni na pewno. :)
Jeżeli już mowa o bōsōzoku, to ja osobiście polecam książkę na ten temat Speed Tribes: Days and Nights with Japan's Next Generation. Autor dosłownie włóczy się z przedstawicielami gangów i pokazuje ich świat od środka.
A świetnym połączeniem tych dwóch światów: Lolita (ta bardziej słodka) i bōsōzoku (w wersji kobiecej) jest film Kamikaze Girls. Polecam!
wtorek, 29 czerwca 2010
piątek, 25 czerwca 2010
song na dziś #17
Nadal pozostajemy w konwencji jedzeniowej. Nawet song-a wybrałam nie przypadkowo. Papaya Paranoia to zespół, który miałam okazję usłyszeć i zobaczyć na żywo kilka lat temu w Polsce, we Wrocławiu nawet. Kto był, ten wie, że zabawa była przednia. :)
A to jedna z moich ulubionych piosenek, czyli I like sushi. :):):) Niestety, tylko takie słabe video.
Polecam posłuchać bez szumów i zakłóceń widowni. :)
A to jedna z moich ulubionych piosenek, czyli I like sushi. :):):) Niestety, tylko takie słabe video.
Polecam posłuchać bez szumów i zakłóceń widowni. :)
wtorek, 22 czerwca 2010
Ryorika - kucharz doskonały
Czerwiec coś w tym roku bardziej pod znakiem japońskiej kuchni. Znowu będzie o jedzeniu, a raczej o książce o tym jedzeniu traktującej. Odkryłam ją przypadkiem jakis czas temu na jednej z półek M. I się zachwyciłam. :) Merytorycznie książka jest świetna. Zawiera mnóstwo przepisów oraz objaśnień dotyczących japońskiej estetyki, zachowania się przy stole czy filozofii jedzenia. Na przykład wskazówki używania pałeczek:
"Należy starać się trzymać pałeczki swobodnie i lekko, wdzięcznie nimi operując, nabierając kąski potrawy lub ryżu w małych porcjach i wkładać do ust lekko rozchylonych, możliwie nie dotykając pałeczek wargami. Wykluczone jest oblizywanie pałeczek z drobin jedzenia."
Co mnie jednak najbardziej ujęło, to ten dawny czar zawarty w konstrukcji książki. Nietuzinkowy format, szorstkawy papier, zastosowanie kolorystyki czarno-biało-czerwonej. Odręczne rysunki, nieco naiwne, język oraz styl, czego próbkę przedstawia już cytat powyżej. Wydana 21 lat temu książka nadal, mimo niektórych opinii, dostępna jest w wielu miejscach w Polsce, na przykład w internetowych antykwariatach, skąd mam swój egzemplarz. Polecam, nie tylko jako ciekawostkę. :)
(Cyt. za: Masaru Imamura, Urszula Imamura, Ryorika - kucharz doskonały, Warszawa 1989, s. 11.)
sobota, 19 czerwca 2010
powernisażowe reminiscencje dwa.
wtorek, 15 czerwca 2010
Old Photos of Japan
Japonia na starej fotografii wygląda fascynująco. Szczególnie te miejsca, które dziś znane są jako centra nowoczesności, techniki, ulicznych świateł i neonów. Największy kontrast między tym, co było, a tym, co jest, widać na fotografiach przedstawiających Tokio i inne większe miasta Japonii. Na stronie Old Photos of Japan zgromadzono wiele obrazów, które przypominają o tej Japonii, która już odeszła w cień, ale pokazują również, jak wiele z dawnych tradycji wciąż odnaleźć można w dzisiejszej Japonii. Na przykład ulica Nakamise, która prowadzi do Sensō-ji w tokijskiej dzielnicy Asakusa.
A obecnie wygląda ona tak:
Cała dzielnica jest miejscem, gdzie poczuć można tę "starą" Japonię. Wciąż kupuje się tu tradycyjne ciastka wytwarzane w małej manufakturze oraz pije się schłodzoną zieloną herbatę, doskonałą na upalne dni lata.
Nadal można tu kupić japoński nóż, jedwab i tradycyjne obuwie. Nawet po zamknięciu sklepów obrazy na żaluzjach nawiązują do dawnych czasów. Więcej tutaj.
Fakt, coraz rzadziej widać tutaj kupujących w kimonach czy yukatach i asortyment jest już miejscami bardziej współczesny (niektóre sklepiki oferują na przykład "dosłowniewszystkocomożnadostać" z wizerunkami japońskich idoli). Mimo to Nakamise ma jakiś taki swoisty urok tej dawnej Japonii. Jedno z moich ulubionych miejsc. :)
p.s. Polecam także polski album pana Zygmunta Wielowiejskiego Japonia na starej fotografii.
A obecnie wygląda ona tak:
Cała dzielnica jest miejscem, gdzie poczuć można tę "starą" Japonię. Wciąż kupuje się tu tradycyjne ciastka wytwarzane w małej manufakturze oraz pije się schłodzoną zieloną herbatę, doskonałą na upalne dni lata.
Nadal można tu kupić japoński nóż, jedwab i tradycyjne obuwie. Nawet po zamknięciu sklepów obrazy na żaluzjach nawiązują do dawnych czasów. Więcej tutaj.
Fakt, coraz rzadziej widać tutaj kupujących w kimonach czy yukatach i asortyment jest już miejscami bardziej współczesny (niektóre sklepiki oferują na przykład "dosłowniewszystkocomożnadostać" z wizerunkami japońskich idoli). Mimo to Nakamise ma jakiś taki swoisty urok tej dawnej Japonii. Jedno z moich ulubionych miejsc. :)
p.s. Polecam także polski album pana Zygmunta Wielowiejskiego Japonia na starej fotografii.
czwartek, 10 czerwca 2010
zrozumieć Japończyków
Z lekkim przymrużeniem oka. A najlepiej oczu dwóch. Podesłane. Ze strony Demotywatorów.
A mnie się wydaje, że jednak warto próbować. ;)
A mnie się wydaje, że jednak warto próbować. ;)
wtorek, 8 czerwca 2010
kapcie
W naszej kulturze kapcie są czymś bardzo powszechnym. Jeszcze pamiętam za młodych lat (sic!) jaką frajdą, a czasami i kłopotem..., było noszenie specjalnych kapci w muzeach. W naszych domach wciąż kapcie są jednym z podstawowych rodzajów obuwia. Coraz częściej wchodzimy już dzisiaj gdzieś "z butami", ale raczej większość z nas nie ładuje się w buciorach na czyjś dywan. :)
Japonia również jest krajem, gdzie biznes kapciowy ma się bardzo dobrze. A nawet lepiej, bo w japońskich domach (i tych starych, i tych całkiem nowych w blokach) oprócz kapci pokojowych są jeszcze i toaletowe. :) Jak pokazuje muzeum niedaleko Tokio to zwyczaj prawie tak stary jak japoński świat. :)
W domach prywatnych, w ryokanach, świątyniach i innych typowo japońskich przybytkach natkniemy się na kapcie toaletowe. Ponoć największy ubaw mają Japończycy, kiedy gaijin wparuje w takich kapciach z powrotem na pokoje. :) Żeby nie było nieścisłości - jest to ogromne faux paus wynikające z istniejącego w Japonii podziału na uchi i soto.
Kategoria uchi odnosi się do tego wszystkiego, co wewnątrz - domu, kraju, umysłu, serca. Natomiast soto wskazuje na aspekt zewnętrzny. W odniesieniu do kapci zwyczaj zdejmowania butów przed wejściem do domu (uchi) wskazuje na pozostawienie "całego brudu świata" na zewnątrz (soto). Podobny podział istnieje w odniesieniu wnętrza domu i toalety - stąd te sławne już kapcie.
Japonia wielu osobom kojarzy się ze zdejmowaniem butów. W niektórych przewodnikach radzi się nawet, aby dobrze wybrać obuwie na wędrówki po Japonii, gdyż podczas zwiedzania zdarza się, że przyjdzie nam zdejmować buty nawet kilkanaście razy dziennie. I jest to prawda. :) Powszechnie wiadomo, że na tatami nie ma możliwości wejścia w butach jakichkolwiek, nawet w kapciach. Często jednak i zabytki zwiedza się w specjalnych kapciach, na bosaka lub w skarpetkach, co polecam. Czasami przed wejściem natkniemy się na specjalne szafki na buty, jak na przykład te w Kioto niedaleko zamku Nijō ze słynną słowiczą podłogą.
A to już specjalny pojemnik na woreczki na buty przed wejściem do jednej ze świątyń w Kioto.
A to zielone kapcie dostępne dla zwiedzających inną świątynię w Kioto. Zakładanie kapci nie jest przymusowe, ale swoje buty należy zostawić na zewnątrz.
A takie kapcie dla gości kazano mi włożyć w jednej z podstawówek. Średnio przyjemne uczucie, kiedy ma się świadomość, że mogło się przez nie przewinąć wiele osób... Poza tym mało wygodne i małe. Nie wypadało jednak odmówić. :)
Japonia również jest krajem, gdzie biznes kapciowy ma się bardzo dobrze. A nawet lepiej, bo w japońskich domach (i tych starych, i tych całkiem nowych w blokach) oprócz kapci pokojowych są jeszcze i toaletowe. :) Jak pokazuje muzeum niedaleko Tokio to zwyczaj prawie tak stary jak japoński świat. :)
W domach prywatnych, w ryokanach, świątyniach i innych typowo japońskich przybytkach natkniemy się na kapcie toaletowe. Ponoć największy ubaw mają Japończycy, kiedy gaijin wparuje w takich kapciach z powrotem na pokoje. :) Żeby nie było nieścisłości - jest to ogromne faux paus wynikające z istniejącego w Japonii podziału na uchi i soto.
Kategoria uchi odnosi się do tego wszystkiego, co wewnątrz - domu, kraju, umysłu, serca. Natomiast soto wskazuje na aspekt zewnętrzny. W odniesieniu do kapci zwyczaj zdejmowania butów przed wejściem do domu (uchi) wskazuje na pozostawienie "całego brudu świata" na zewnątrz (soto). Podobny podział istnieje w odniesieniu wnętrza domu i toalety - stąd te sławne już kapcie.
Japonia wielu osobom kojarzy się ze zdejmowaniem butów. W niektórych przewodnikach radzi się nawet, aby dobrze wybrać obuwie na wędrówki po Japonii, gdyż podczas zwiedzania zdarza się, że przyjdzie nam zdejmować buty nawet kilkanaście razy dziennie. I jest to prawda. :) Powszechnie wiadomo, że na tatami nie ma możliwości wejścia w butach jakichkolwiek, nawet w kapciach. Często jednak i zabytki zwiedza się w specjalnych kapciach, na bosaka lub w skarpetkach, co polecam. Czasami przed wejściem natkniemy się na specjalne szafki na buty, jak na przykład te w Kioto niedaleko zamku Nijō ze słynną słowiczą podłogą.
A to już specjalny pojemnik na woreczki na buty przed wejściem do jednej ze świątyń w Kioto.
A to zielone kapcie dostępne dla zwiedzających inną świątynię w Kioto. Zakładanie kapci nie jest przymusowe, ale swoje buty należy zostawić na zewnątrz.
A takie kapcie dla gości kazano mi włożyć w jednej z podstawówek. Średnio przyjemne uczucie, kiedy ma się świadomość, że mogło się przez nie przewinąć wiele osób... Poza tym mało wygodne i małe. Nie wypadało jednak odmówić. :)
niedziela, 6 czerwca 2010
kuchniowo #4
W końcu się zebraliśmy i postanowiliśmy po raz pierwszy zrobić inarizushi. To jeden z rodzajów sushi, a nazwa nawiązuje do bóstwa Inari, które, jak się wierzy, ma mieć słabość do smażonego tofu. Niezbędnym składnikiem są właśnie smażone torebki z tofu (abura age). Na przykład takie:
Co potrzebujemy:
ryż japoński do sushi
smażone saszetki z tofu
marchewka
świeży ogórek
czarny sezam
Co robimy:
Należy przygotować ryż, jak do każdego innego sushi ze specjalną zaprawą. Marchewkę gotujemy. Razem z ogórkiem kroimy ją w drobną kostkę lub paseczki. Kolejnym krokiem jest przygotowanie farszu - w tym celu ryż mieszamy z marchewką, ogórkiem i czarnym sezamem. Następnie saszetki z tofu należy poprzecinać wzdłuż jednego brzegu i wypełnić farszem. Myślę, że ryż można by także zmieszać z furikake (posypka do ryżu). A potem jemy. :) Itadakimasu!
Co potrzebujemy:
ryż japoński do sushi
smażone saszetki z tofu
marchewka
świeży ogórek
czarny sezam
Co robimy:
Należy przygotować ryż, jak do każdego innego sushi ze specjalną zaprawą. Marchewkę gotujemy. Razem z ogórkiem kroimy ją w drobną kostkę lub paseczki. Kolejnym krokiem jest przygotowanie farszu - w tym celu ryż mieszamy z marchewką, ogórkiem i czarnym sezamem. Następnie saszetki z tofu należy poprzecinać wzdłuż jednego brzegu i wypełnić farszem. Myślę, że ryż można by także zmieszać z furikake (posypka do ryżu). A potem jemy. :) Itadakimasu!
środa, 2 czerwca 2010
japońskie kulinaria
Na temat kuchni japońskiej napisano już wiele. Znam miłośników i nie-miłośników japońskich smaków. A że bywają specyficzne, to chyba powszechnie wiadomo. I nie chodzi tu tylko o takie szokujące połączenia jak lody z koniną czy słone słodycze. :) Kuchnia japońska często kojarzy się z wyrafinowaniem i małą sztuka, jaką znajdujemy na talerzu. Czasami aż szkoda jedząc niszczyć taką misterną kompozycję. :) Jak napisał Tanizaki Jun’ichirō w Pochwale cienia:
„Powiada się, że japońska kuchnia jest raczej do oglądania niż do jedzenia. Powiem więcej – ona jest do medytowania.”
Moim zdaniem zdecydowanie do jedzenia również. :) Ale miało być o książce. To chyba najlepsza jaką jak dotąd czytałam o kuchni japońskiej. Nie ma tu przepisów, jest za to wiele informacji na temat składników, historii i sztuki jedzenia w Japonii. Jest i o sushi, i o fugu, i o japońskich słodyczach, bo takowe, wbrew niektórym opiniom :), istnieją. Autorka opisuje style, jakie panowały i wciąż panują w japońskiej kuchni. Rodzaje restauracji, na jakie możemy się natknąć będąc w Japonii. A także japoński rok obrzędowy w kontekście specjalnych potraw. Jeszcze kiedyś będzie tutaj o jedzeniu. :) Itadakimasu!
(Cyt. za: Iwona Kordzińska-Nawrocka, Japońska kultura kulinarna, Warszawa 2008, s.11.)
wtorek, 1 czerwca 2010
Gion Matsuri - wokół japońskich festiwali w Katowicach
Wystawa Gion Matsuri - wokół japońskich festiwali niedługo zawita na Górny Śląsk. Będzie ją można oglądać przez prawie miesiąc w katowickim Pałacu Młodzieży. Puszczam oko do tych kilku osób, które mam nadzieję tam zobaczyć. :) Wernisaż już 18 czerwca. Zapraszamy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)