czwartek, 25 sierpnia 2011

japoński wachlarz. powroty


"Poza tym zagubienie w dżungli języka było po prostu przyjemne, ba - nawet więcej - fascynujące. Jeśli chce się wyjechać 'jak najdalej od wszystkiego', Japonia, oferując gaijinowi niezwykłą mieszankę fizycznego bezpieczeństwa z przyprawiającym dreszcz poczuciem, że znalazł się na jakiejś innej planecie, jest dobrym wyborem. Lunatyczna topografia tokijskich zaułków i semiotyczny gąszcz niezrozumiałych znaków! "

Sceptycznie podchodziłam do drugiego wydania Japońskiego wachlarza. Przyznaję, dobrze było odświeżyć sobie tę książkę - powrócić do kilku trafnych i ciekawych spostrzeżeń. Wydawało mi się jednak, że to jedynie chwyt marketingowy - i tutaj muszę przyznać, że wciąż dużo za tym przemawia. Fakt, Japoński wachlarz. Powroty jest moim zdaniem lepiej wydany - papier, zdjęcia itp. są ciekawiej dobrane, ale to kwestia gustu. Natomiast co do treści, to nieco rozczarowuje - jak na drugie wydanie spodziewałam się nieco więcej. Więcej nowych tekstów, nowych odkryć i przemyśleń, a poza kilkoma "ps-ami" i jednym nowym tekstem, nieco szokującym (zabieg celowy?) nic nowego. W związku z tym, że nie bardzo potrafię, a też nie bardzo mi się chce, rozpisywać, polecam tę recenzję, która w dużej mierze oddaje i moje odczucia po lekturze nowego Japońskiego wachlarza.

Więcej na stronie wydawnictwa.

(Cyt. za: Joanna Bator, Japoński wachlarz. Powroty, Warszawa 2011, s. 328.)

3 komentarze:

  1. Ech, próbowałam niedawno naciągnąć Kreciszcza na tą książkę (tę), ale się nie dał, może to i dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę pożyczyć. Mam oba wydania. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O, nie pogardziłabym ;D

    OdpowiedzUsuń