W końcu książka ta wpadła w moje ręce. A przy okazji świątecznej laby była chwila, aby ją przeczytać.
"Silence can also be considered a kind of ambiguity. Between the Japanese and Westerners, there is a different understanding of silence. For the Japanese, silence indicates deep thinking or consideration, but too much silence often makes non-Japanese uncomfortable. Whereas the Japanese consider silence as rather good and people generally feel symphatetic toward it, non-Japanese sometimes feel that it is an indication of indifference or apathy. Too many words, however, are a kind of pressure for many Japanese and make them nervous and ill-at-ease."
Na książkę składa się szereg esejów o przeróżnej tematyce. Znajdziemy tu między innymi garść informacji o bushidō ("drodze wojownika"), amakudari (wpływowych osobach "zesłanych z nieba"), omiai (aranżowanych małżeństwach) i o wielu innych aspektach kultury japońskiej. Eseje nie wyczerpują żadnego z tematów, ale przekazują pewną ilość informacji dających pogląd na sprawę. Na końcu każdego tekstu znajdują się "pytania kontrolne" podzielone na dwie grupy: dotyczące tylko japońskiej kultury oraz poruszające problematykę międzykulturową w kontekście przedstawionego w eseju zagadnienia. Pytania te są momentami nawet ciekawsze niż eseje. :) Polecam!
(Cyt. za: Roger J. Davies, Osamu Ikeno, The Japanese Mind, Rutland 2002, s. 13)
środa, 29 grudnia 2010
poniedziałek, 27 grudnia 2010
Blog Roku 2010
Zostałam zgłoszona. :) A wszystko przez L. :* Zainteresowanych odsyłam do linka Blog Roku 2010. Pewnie odpadnę w przedbiegach, ale kilka głosów na pewno ucieszy. Arigatou!
piątek, 24 grudnia 2010
メリークリスマス
środa, 22 grudnia 2010
Second Harvest Japan
Przypadkiem trafiłam na stronę tej organizacji w sieci. Japonia zdecydowanie nie kojarzy się z biedą i brakiem żywności. Jednak i w tym kraju jest wiele osób potrzebujących. A ogromna ilość jedzenia jest codziennie wyrzucana, czyli, jak w wielu innych krajach, wielkie marnotrawstwo.
niedziela, 19 grudnia 2010
1Q84
"Nie nadaję imion motylom. Nawet bez imion można je odróżnić po plamkach czy kształcie. A poza tym nie ma sensu tego robić, bo szybko umierają. To tylko chwilowi bezimienni przyjaciele. Przychodzę tu codziennie, widuję się z motylami, witam się z nimi, rozmawiam o różnych rzeczach. Lecz kiedy nadchodzi ich pora, znikają gdzieś. Szukam ich, ale nigdy nie znajduję martwych. Znikają bez śladu, jakby rozpłynęły się w powietrzu. Motyle to stworzenia pełne ulotnej gracji. Nie wiadomo, skąd się biorą, mają skromne i ograniczone pragnienia i wkrótce gdzieś cicho znikają. Prawdopodobnie w jakimś innym świecie."
I już po lekturze. Szybko poszło, za szybko. Nie będę kolejny raz podkreślać, że Haruki Murakami to jeden z moich ulubionych pisarzy. Różnie się o nim mówi i pisze, ale mnie jego powieści czyta się fantastycznie. I ta najnowsza wciągnęła mnie od pierwszych stron. Tematycznie dosyć ciężko - sekty, zabójstwa, maltretowanie dzieci. A do tego przeplatanie się dwóch światów - rzeczywistego i drugiego, mniej realnego, jak się wydaje - oraz życia dwóch bohaterów, kobiety i mężczyzny. Wszystko podane jak zwykle z lekką nutką niepokoju i niedopowiedzenia. Pozostaje tylko czekać na kolejne części...
Więcej na stronie wydawnictwa. Polecam!
(Cyt. za: Haruki Murakami, 1Q84, Warszawa 2010, s. 130.)
sobota, 18 grudnia 2010
japonizmy #1
William Merritt Chase
The Japanese Doll
The Blue Kimono
Making Her Toilet
The Black Kimono
The Japanese Book
Girl in a Japanese Costume
Study of a Girl in a Japanese Dress
The Girl in the Blue Kimono
Woman in Kimono Holding a Japanese Fan
Back of a Nude
Modern Magdalen
The Kimono
Spring Flowers (Peonies)
Alice in the Shinnecock Studio
Japanese Print
The Japanese Doll
The Blue Kimono
Making Her Toilet
The Black Kimono
The Japanese Book
Girl in a Japanese Costume
Study of a Girl in a Japanese Dress
The Girl in the Blue Kimono
Woman in Kimono Holding a Japanese Fan
Back of a Nude
Modern Magdalen
The Kimono
Spring Flowers (Peonies)
Alice in the Shinnecock Studio
Japanese Print
czwartek, 16 grudnia 2010
działkowicze.
Polecam całkiem ciekawy artykuł o "niedzielnych rolnikach" w Japonii. Gruntów uprawnych jest tu bardzo mało, mimo to coraz więcej osób decyduje się pożegnać z rolnictwem oraz wsią i zacząć nowe życie w miastach.
Jednak przemieszczając się shinkansenami odnosiłam wrażenie, że jak tylko opuści się granice miasta, na przykład Tokio, Japonia zmienia się nie do poznania. Przestrzeń, zielono, wszędzie małe domki i pola. Ale może to tylko taka romantyczna wizja. ;) Kilka kiepskich zdjęć zrobionych w drodze (przy 300km/h ciężko czegoś nie rozmazać...) dających jednak pewien pogląd na sprawę. :)
Jednocześnie "miastowi" zaczynają odkrywać wieś na nowo. :) Dzierżawią małe poletka, aby w weekendy odetchnąć od miasta. Uprawa roli daje im relaks oraz zdrową żywność, na co coraz częściej, w dobie fast foodów, Japończycy zwracają uwagę. Artykuł można przeczytać tutaj.
Jednak przemieszczając się shinkansenami odnosiłam wrażenie, że jak tylko opuści się granice miasta, na przykład Tokio, Japonia zmienia się nie do poznania. Przestrzeń, zielono, wszędzie małe domki i pola. Ale może to tylko taka romantyczna wizja. ;) Kilka kiepskich zdjęć zrobionych w drodze (przy 300km/h ciężko czegoś nie rozmazać...) dających jednak pewien pogląd na sprawę. :)
Jednocześnie "miastowi" zaczynają odkrywać wieś na nowo. :) Dzierżawią małe poletka, aby w weekendy odetchnąć od miasta. Uprawa roli daje im relaks oraz zdrową żywność, na co coraz częściej, w dobie fast foodów, Japończycy zwracają uwagę. Artykuł można przeczytać tutaj.
środa, 15 grudnia 2010
Norwegian Wood
To jedna z moich ulubionych książek Murakamiego. Czytałam ją już jakiś czas temu. Teraz, przy okazji premiery filmu na jej podstawie, postanowiłam do niej wrócić i raz jeszcze zagłębić się w jej świat.
"Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, a jego częścią. Brzmi to jak banał, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tę grudę powietrza można zamienić w słowa. W przycisku do papieru, w czterech czerwonych i białych kulach ułożonych na bilardowym stole kryła się śmierć. A my żyliśmy, wciągając ją w płuca jak drobiny kurzu.
Do tego czasu uważałem śmierć za niezależny byt, całkowicie odrębny od życia. Innymi słowy: "Śmierć z pewnością kiedyś nas czeka. Ale jednocześnie do tego czasu nie może nas dotknąć". Zdawało mi się, że to wyjątkowo normalny i logiczny sposób myślenia. Życie jest po tej stronie, śmierć po tamtej. Ja jestem po tej stronie, po tamtej stronie mnie nie ma."
Już od kilku miesięcy pojawiały się informacje na temat ekranizacji Norwegian Wood. Za reżyserię odpowiada Wietnamczyk Tran Anh Hung, któremu (podobno) aż cztery lata zajęło przekonywanie Murakamiego, aby zgodził się na ten projekt. Tutaj oficjalna strona filmu.
Z okazji premiery filmu znana japońska marka Uniqlo wypuściła serię koszulek nawiązujących do Norwegian Wood. Na przykład są takie:
Do kupienia tutaj.
I na koniec muzyczny motyw przewodni - zarówno książki, jak i filmu. :) Niepokonani The Beatles.
Pozostaje tylko wypatrywać filmu w polskich kinach. Obyśmy się doczekali! :)
wtorek, 14 grudnia 2010
Tym razem u gejsz.
Kolejny raz wrzucam tyko jako ciekawostkę. :) Można jednak pozazdrość możliwości zajrzenia w ten zamknięty i znikający już świat.
Cały odcinek do obejrzenia tutaj.
Cały odcinek do obejrzenia tutaj.
niedziela, 12 grudnia 2010
miko
Nie da się ich nie zauważyć na terenach chramów shintō. Zwykle to one sprzedają nam najróżniejsze talizmany, opiekują się także omikuji (wróżbami), uczestniczą w różnych ceremoniach, na przykład ślubach. Zawsze pojawiają się także podczas matsuri - pomagają mnichom, sprzedają talizmany odnoszące się do konkretnego chramu, który organizuje matsuri. Służą radą i pomocą dla odwiedzających.
Miko, bo o nich mowa, to generalnie rzecz ujmując dziewczęta służące w chramach shintō. Dawniej utożsamiane z szamanizmem i rytualnymi praktykami mającymi na celu kontakt z bóstwem (kami). Dziś ponoć nadal istnieją w Japonii miko trudniące się egzorcyzmami czy pozbywaniem się chorób, jednak ich liczba jest bardzo mała. Miko zapisuję się znakami oznaczającymi „szamana” (巫) oraz „kobietę” (女). Dawniej stosowano i inne zapisy: 神子 („boskie dziecko”) lub 巫子 („szamańskie dziecko”). Ich pozycja w społeczeństwie japońskim na przestrzeni wieków była bardzo różna - od bycia powiernikiem klasy rządzącej do aruki miko, czyli "podróżujących miko", które swoim tańcem (i czasami ciałem) zabawiały podróżnych na szlakach łączących największe miasta Japonii, na przykład na sławnym Tokaidō (między Tokio a Kioto).
Ich charakterystyczny strój pozostaje niezmienny od wieków. Długie czerwone spodnie hakama, białe kimono i noszona czasami na nie narzutka haori (podczas ceremonii religijnych miko używają specjalnej odświętnej narzutki zwanej chihaya). Uzupełnieniem stroju są białe lub czerwone wstążki we włosach oraz noshi, rodzaj papierowej ozdoby symbolizującej powodzenie i dobry los.
piątek, 10 grudnia 2010
haiku fristajl.
Projekt nieco zapomniany, ale odkryty przeze mnie na nowo. Całkiem przypadkiem wczoraj. :) Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie: "Filozofią projektu Haiku Fristajl jest przenikanie się dwóch kultur - japońskiej i polskiej. Polskie Haiku, śpiewane przez zespół po japońsku, będzie zrozumiałe dla Japończyków. Natomiast japoński tekst będzie atrakcyjny dla polskiego odbiorcy, między innymi dlatego, że w tym samym utworze usłyszymy jego polski odpowiednik." Mnie się podoba. :)
wtorek, 7 grudnia 2010
song na dziś #22
Oshiete agemashou
Warawanaide kiite ne
Kono sekai no suteki na monogatari
Doushite sora ga aoku
Ki wa midori na no ka
Taiyou ga
Anna ni mo mabushii ka wo
Kitto tabun sore wa
Muzukashii kotoba wo
Hitsuyou nante shite inakute
Te dewa furerarenai kara
Ima kanawanai koto no nai
Yume dake wo yume mite yuku no
Sugu ni todokisou na risou yori
Motto zutto hoshii mono ga aru no
Nakitakute nakitakute
Naku no nara namida wo fuite
Datte kawaii no wa egao ga ichiban desho?
Dakedo zenbu to iwasete
Hora mite koko ni wa
Nai mono nado nai no yo
Bikkuri suru hodo yoku dekiteru no
Sokorajuu ni
Kirameku kibou no kakera ga
Chirabatte
Ikura demo kagayaiteru
Sou ne sonna koto wa
Wakatteru tsumori de
Sore wa atama no naka de dake de
Nani mo wakaranai mama de
Ima owaranai hazu no nai
Ai dakara ai seru you ni
Mou nani mo iranai sore ijou
Dakedo motto konna mono ja nai no
Kowai nara soko ni ite
Soko ni iru nara nakanaide
Datte kawaii no wa egao ga ichiban desho?
Dakara waratte itai yo
Afuredasu omoi wo
Jiyuu sugiru sora e
Tokihanatareru toki ga kitara
Kimi wa waratte kureru no...?
Ima kanawanai koto no nai
Yume dake wo yume mite yuku no
Futashika na mirai wo hashiru kara
Dakara zutto suterarezu ni iru no
Todoku nara uketomete
Todoitara muri ni mo daite
Datte kanashii no wa mou takusan nan desho?
Dakara imasugu waratte yo
(http://www.lyricsmode.com/lyrics/n/nana_kitade/kibou_no_kakera.html)
niedziela, 5 grudnia 2010
Future Beauty: 30 Years of Japanese Fashion
Udało mi się zobaczyć wystawę polecaną przez Matsumi. W londyńskiej Barbican ArtGallery można jeszcze do 6 lutego oglądać wystawę Future Beauty: 30 Years of Japanese Fashion.
Jeżeli nazwa The Kyoto Costume Institute oraz takie nazwiska jak Rei Kawakubo i jej Comme des Garçons, Issey Miyake czy Yohji Yamamoto coś Komuś mówią, to koniecznie ten Ktoś powinien wybrać się do Barbican ArtGallery. Miejsce to jest poniekąd związane z japońską kulturą - często odbywają się tu wydarzenia poświęcone Japonii, między innymi pokazy filmów czy wykłady. Aż zazdroszczę tym, którzy będą w Londynie w styczniu, ponieważ już 20-ego odbędzie się spotkanie Japan and the West, które poprowadzi Sharon Kinsella, "specjalistka od kawaii", jak możemy przeczytać na stronie galerii. :)
Więcej o wystawie oraz kilka zdjęć do obejrzenia tutaj. Polecam!
Jeżeli nazwa The Kyoto Costume Institute oraz takie nazwiska jak Rei Kawakubo i jej Comme des Garçons, Issey Miyake czy Yohji Yamamoto coś Komuś mówią, to koniecznie ten Ktoś powinien wybrać się do Barbican ArtGallery. Miejsce to jest poniekąd związane z japońską kulturą - często odbywają się tu wydarzenia poświęcone Japonii, między innymi pokazy filmów czy wykłady. Aż zazdroszczę tym, którzy będą w Londynie w styczniu, ponieważ już 20-ego odbędzie się spotkanie Japan and the West, które poprowadzi Sharon Kinsella, "specjalistka od kawaii", jak możemy przeczytać na stronie galerii. :)
Więcej o wystawie oraz kilka zdjęć do obejrzenia tutaj. Polecam!
poniedziałek, 29 listopada 2010
Maru.
Nie jestem wielką miłośniczką kotów - no chyba że Garfielda i kota Simona. :) Ten kociak jednak, przedstawiony mi dzisiaj (dzięki P.), totalnie mną zawładnął. Nic dodać, nic ująć - Maru rulez! :)
To już cały koci biznes - książki, dvd, gażdżety. Jest o nim nawet wpis na Wikipedii. :) Ma, oczywiscie, także swój profil na FB. I jak na porządnego japońskiego kota przystało Maru ma również swojego bloga. Nie tylko wywołuje uśmiech :), ale można też przy Maru podszkolić się językowo, ponieważ wpisy są dwujęzyczne - po japońsku i angielsku. Polecam!
Zdjęcie ze strony: http://sisinmaru.blog17.fc2.com/blog-entry-710.html
To już cały koci biznes - książki, dvd, gażdżety. Jest o nim nawet wpis na Wikipedii. :) Ma, oczywiscie, także swój profil na FB. I jak na porządnego japońskiego kota przystało Maru ma również swojego bloga. Nie tylko wywołuje uśmiech :), ale można też przy Maru podszkolić się językowo, ponieważ wpisy są dwujęzyczne - po japońsku i angielsku. Polecam!
Zdjęcie ze strony: http://sisinmaru.blog17.fc2.com/blog-entry-710.html
niedziela, 28 listopada 2010
Nadepnęłam na gada
Niepokojąco, oniryczne, nieskończenie. Takie są moje pierwsze wrażenia po lekturze. Książka składa się właściwie z trzech odrębnych części - z opowiadań Nadepnęłam na węża i Znikają oraz zbioru krótkich form (?) Zapiski z pewnej niezwykłej nocy.
"Czuję, że swędzą mnie plecy, to noc zaczyna się w nie wgryzać.
Choć to dopiero zmierzch, tuż za mną zbiera się mrok, tężejąc, lgnie do moich pleców, tu i ówdzie wgryzając się do środka.
Wiercę się, otrząsam, lecz noc ani myśli odejść. Próbuję zedrzeć ją z siebie rękoma, ale bezcielesnej, nie da się jej uchwycić. Gdy wydaje mi się, że już, już chwytam mrok tam, gdzie jest najgęstszy, on w okamgnieniu rozprasza się i już gęstnieje gdzie indziej."
Im dalej w tekst, że się tak wyrażę, tym bardziej mnie wciągało, a tym samym bardziej mi się podobało. Nie jest to lektura łatwa, wiele wymaga od czytelnika, a i tak nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Mimo to warto poświęcić parę chwil Hiromi Kawakami. Więcej na stronie wydawnictwa.
(Cyt. za; Hiromi Kawakami, Koń, [w:] Nadepnęłam na węża, Kraków 2010, s. 103.)
"Czuję, że swędzą mnie plecy, to noc zaczyna się w nie wgryzać.
Choć to dopiero zmierzch, tuż za mną zbiera się mrok, tężejąc, lgnie do moich pleców, tu i ówdzie wgryzając się do środka.
Wiercę się, otrząsam, lecz noc ani myśli odejść. Próbuję zedrzeć ją z siebie rękoma, ale bezcielesnej, nie da się jej uchwycić. Gdy wydaje mi się, że już, już chwytam mrok tam, gdzie jest najgęstszy, on w okamgnieniu rozprasza się i już gęstnieje gdzie indziej."
Im dalej w tekst, że się tak wyrażę, tym bardziej mnie wciągało, a tym samym bardziej mi się podobało. Nie jest to lektura łatwa, wiele wymaga od czytelnika, a i tak nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Mimo to warto poświęcić parę chwil Hiromi Kawakami. Więcej na stronie wydawnictwa.
(Cyt. za; Hiromi Kawakami, Koń, [w:] Nadepnęłam na węża, Kraków 2010, s. 103.)
piątek, 26 listopada 2010
hime gyaru
Wrzucam jako ciekawostkę. Merytorycznie nic nowego, ale zawsze miło popatrzeć na japońskie ulice i tokijskie zakątki. :)
Do obejrzenia tutaj. Have fun!
środa, 24 listopada 2010
Legenda o czasie
To jeden z dziwniejszych filmów, jakie widziałam. :) Może dlatego, że nastawiłam się na trochę inną historię, opowiedzianą bardziej żywiołowo. Już samo zestawienie flamenco z kulturą japońską wydawało mi się interesujące, ale i trochę niedorzeczne. Pierwsza część filmu opowiada o Japonce, która przyjeżdża do Hiszpanii, aby znaleźć nauczyciela śpiewu flamenco. Chce nauczyć się śpiewać jak sławny Camarón. Druga część opowiada o cygańskim chłopcu, który musiał zaprzestać śpiewania z powodu żałoby po śmierci ojca.
Film inspirowany jest życiem legendarnego Camaróna. To postać otoczona niemal religijnym kultem. Wybitny śpiewak flamenco, współpracował między innymi z gitarzystą Paco de Lucią. Do dziś jest wielką inspiracją dla artystów flamenco. Polecam!
p.s. Swego czasu istniało we Wrocławiu świetne miejsce Taberna Flamenca Camaron. Szkoda, że już zniknęło. :(
Film inspirowany jest życiem legendarnego Camaróna. To postać otoczona niemal religijnym kultem. Wybitny śpiewak flamenco, współpracował między innymi z gitarzystą Paco de Lucią. Do dziś jest wielką inspiracją dla artystów flamenco. Polecam!
p.s. Swego czasu istniało we Wrocławiu świetne miejsce Taberna Flamenca Camaron. Szkoda, że już zniknęło. :(
niedziela, 21 listopada 2010
Shutting Out The Sun
"When I go abroad, if I make a mistake or do something which is a bit different from their custom they can accept me because I'm a traveler. I'm a foreigner. That made me realize for the first time that I didn't have to worry about sekentei* or the invisible rules. (...) I became hikikomori for safety, so I would not dare to go out and take a risk [in meeting other Japanese]."
Chciałam polecić książkę traktującą o trudnym, ale fascynującym (jak dla mnie) temacie hikikomori, czyli ujmując w wielkim skrócie alienacji ludzi od społeczeństwa na własne życzenie. Shutting Out The Sun wydana została kilka lat temu, mimo to jest na tyle aktualna, że warto po nią sięgnąć. Może nie ze względu na dane statystyczne, które różnią się (czasami znacząco) w zależności od opracowania, ale ze względu na wnikliwe podejście do tematu samego autora. Opisuje on wiele zjawisk, które w sposób bezpośredni lub pośredni przyczynić mogły się do powstania hikikomori, między innymi ijime (znęcanie się nad uczniami w szkole), amae (silna zależność, głównie pomiędzy matką i synem) czy futoko (odmawianie chodzenia do szkoły, wagarowanie). Oddaje też głos osobom, które doświadczyły bycia hikikomori. Zachęcam do przeczytania, aby zrozumieć. Może chociaż trochę.
*Sekentei - rodzaj społecznego wstydu.
(Cyt. za: Michael Zielenziger, Shutting out the Sun, New York 2006, s. 34)
sobota, 20 listopada 2010
Edo Tokyo Open Air Architectural Museum
Są takie miejsca, które nie zawsze wyskakują w wyszukiwarkach i przewodnikach na pierwszych miejscach jako must see. Mimo to są godne uwagi i natrafienie na takie miejsce przypadkiem, to już w ogóle cudna niespodzianka. Jednym z takich miejsc, które "odkryłam" kilka lat temu będąc w Japonii jest Edo Tokyo Open Air Architectural Museum.
Większość budynków zgromadzonych na terenie muzeum pochodzi z okresu Meiji (1868-1912) z Tokio i najbliższej okolicy miasta. Przechadzając się po ogromnym parku, w którym mieści się muzeum, możemy odwiedzić ówczesne rezydencje, sklepy oraz warsztaty między innymi wytwórcy parasolek czy krawca. Można wejść do niemal każdego budynku - należy jednak pamiętać o ściąganiu butów. :)
Mnie bardzo zachwyciła tradycyjna łaźnia z wizerunkiem Fuji-san na ścianie. Podobno służyła jako wzór do stworzenia łaźni Yubaby z Sen to Chihiro no kamikakushi.
Czasami zachodząc do jednej z chat można napotkać na cieszących się życiem staruszków zaczytujących się w haiku. :)
Mimo że muzeum położone jest na obrzeżach Tokio i dojazd zajmuje mniej więcej godzinę, warto poświęcić ten czas. Jest to chyba jedyna możliwość, aby przyjrzeć się z bliska architekturze okresu Meiji i choć przez chwilę poczuć ducha tamtych czasów. Polecam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)