"Oishi skwitował to spokojnym skinieniem głowy. Tego właśnie oczekiwał od samego początku. Ale i on się zdumiał, gdy pan Sengoku powiadomił go, w jaki sposób mają umrzeć. Choć wszyscy byli bezpańskimi roninami, którym nie przysługiwał taki przywilej, pozwolono im na otworzenie sobie brzuchów w szlachetnej ceremonii seppuku. Oishi z trudem mógł uwierzyć własnym uszom i pochylił się w głębokim ukłonie wdzięczności wobec pana Sengoku.Potem pospieszył do swoich towarzyszy, aby przekazać im dobrą wiadomość."
Historia 47 roninów broniących honoru swego pana jest dość powszechnie znana. A przynajmniej najważniejsze wątki tej opowieści. Nieco wnikliwej można jej się przyjrzeć tutaj. Do dziś odwiedzać można grób pana Asano, przy którym również pochowano 47 roninów. Mieliśmy taki zamiar, ale mimo że miejsce to znajduje się blisko centrum Tokio, nie udało się. Może następnym razem.
Sięgnęłam po tę książkę właśnie z tego powodu. Aby lepiej poznać okoliczności i bohaterów. Mimo że nie jest to wydawnictwo dokumentalne, można się sporo dowiedzieć o ówczesnej Japonii i historii walecznych samurajów. Niestety powieść mnie nie wciągnęła. I nie chodzi mi oczywiście o samą historię, ale raczej sposób jej podania.
Ponoć już niedługo rozpoczną się zdjęcia do filmu opowiadającego historię dzielnych samurajów. Główną rolę ma zagrać Keanu Reeves. W końcu płynie w nim kilka kropli azjatyckiej krwi. Tylko czy japońskiej? :)
(cyt. za: John Allyn, Opowieść o 47 roninach, Lublin 2008, s. 282.)
czytalam. ciezko jest przedstawic honor, czlowieka honorowego...autorowi udalo sie to lekko i przyjemnie przedstawic. dobra ksiazka ;].
OdpowiedzUsuń