Trzecią część moich małych rozważań wspominkowych o herbacianym wolontariacie chcę poświęcić ludziom. Poza poznanymi wolontariuszami z różnych stron świata, o których wspominałam
tutaj, oraz Yasu-sanem, twórcą całego zamieszania :), muszę napomknąć przynajmniej o kilku osobach, które miałam szczęście poznać w Wazuce i które odgrywały główne role podczas mojego pobytu tam - pomagały, pozwalały poznać siebie i swoje życie oraz sprawiły, że Wazuka na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Często były to przypadkowe, jednorazowe i chwilowe spotkania. Starszy pan, który poczęstował nas kaki, babcie z łaźni, których śmiech zawsze już będę pamiętać, czy Ricky, rezolutny dziesięciolatek, z którym miałam lekcję angielskiego. A na co dzień miałam wokół siebie grupkę osób, z którymi świetnie mi się pracowało i spędzało czas.
Osamu-san (zielona koszulka) oraz Ry
ō-san, czyli szefu i pomocnik szefa. Ich historia jest zaskakująca, szczególnie dla mieszkańców Wazuki, którym nie do końca mieści się w głowie, ze ktoś chciał porzucić wielkomiejskie życie i zostać farmerem. Otóż Osamu-san urodził się w Osace, ale 10 lat temu postanowił przyjechać do Wazuki i zająć się herbatą. Obecnie ma ponad 30 pól, prowadzi firmę
Wachaen oraz propaguje działalność wolontariacką. Z kolei Ry
ō-san to były pracownik koncernu Mitsubishii, który jakieś 2-3 lata temu zostawił Tokio i karierę, aby stać się herbacianym specjalistą. Dzięki nim wiele sie dowiedziałam o herbacie, także od kuchni. :)
Moje dwie koleżanki wolontariuszki. Arina, Rosjanka i miłośniczka kanji, która była maskotką Wazuki jako jedyna blondynka oraz Tram z Wietnamu, nasz domowy DJ i autorytet kulinarny. Razem pracowałyśmy, prowadziłyśmy dom, śmiałyśmy się, uciekałyśmy przed robalami i japońskimi duchami oraz robiłyśmy sobie selfie na polach herbacianych (i nie tylko) ku uciesze Osamu-sana.
Selfie #1564
Giulie w krzakach herbaty, Włoszka, która postanowiła przyjechać do Wazuki po raz drugi i z którą eksplorowałam zapomniane zakątki Wazuki i pracowałam. Na drugim zdjęciu Miwa-san i jej mąż, świetne małżeństwo opiekujące się wolontariuszami, które zajmuje się uprawą najpyszniejszego ryżu na świecie.
Tata i córka prowadzący
Yamajin Cafe, miejsce Małżeństwo Ikuko i Michaela, którzy
przecudne, do którego zaglądałam wiele razy stworzyli
Blodge Lodge, pierwszy w
na pyszności
matcha, po świetne wi-fi oraz Wazuka guesthouse. Cudna rodzinka,
pogawędki łamaną japońszczyzną. którą mam nadzieję kiedyś odwiedzić.
Miya-san, miejscowy fotoreporter, bloger i Imienia tego pana nie pamięta, ale pojawiał
rzeźbiarz. Miałam okazję rozmawiać z nim się wszędzie wraz ze swoim psim
niestety tylko raz. Polecam zajrzeć na
bloga. towarzyszem. :)
Hasło "For you people" nie pojawiło się na początku tego posta bez powodu. Osamu-san zwykł tak często do nas mówić swoim tajskim angielskim, jak sam to określał. Jak już wspomniałam podczas czasu spędzonego w Wazuce napotkałam na swej drodze wiele różnych osób. Również dzięki nim będę ten czas wspominać z sentymentem i radością. I na pewno także dla tych ludzi kiedyś do Wazuki wrócę.
c.d.n.