Kilka dni temu przypadkiem w oczy rzucił mi się nieznany mi szyld, na którym widniało Maki Sakata coś tam coś tam. Nowe japońskie miejsce, pomyślałam. Okazało się, że nie do końca nowe i nie do końca japońskie. Ale po kolei. :)
Zaczęłam zgłębiać temat i okazało się, że MAKI Sakata to nie tylko kuchnia japońska, ale także tajska i koreańska. Co mnie jednak najbardziej zainteresowało, to możliwość spróbowania prawdziwego tartego na świeżo wasabi - jedyna taka okazja we Wrocławiu (w Polsce?). A że ostatnio mieliśmy ochotę na małe co nieco postanowiliśmy wybrać się na sushi właśnie do MAKI Sakata. Wcześniej restauracja mieściła się w innym miejscu, ale teraz jest tuż przy samym rynku.
Nie było potrzeby robić rezerwacji, ale kilka stolików (w tym najlepsze moim zdaniem miejscówki pod oknem z możliwością siadania na poduchach na parapecie) były zajęte. Wnętrza mnie urzekły, bo łączą w sobie japońską prostotę i tajski koloryt - takie przynajmniej miałam odczucia. Podobają mi się barowe krzesła i gdzieniegdzie ułożone olbrzymie głazy. W drugiej sali dostrzegliśmy stół to teppanyaki, które jak się okazało, jest w karcie, a także shabu shabu - na które na pewno musimy kiedyś wrócić.
W związku z tym, że atakował nas jedynie mały głód zdecydowaliśmy się na najprostszy zestaw sushi - 20 kawałków i to same maki. Zamówiliśmy również małą herbatę z prażonym ryżem, która została podana w kawaii czajniczku. :) Nie mogliśmy się również oprzeć pokusie świeżo startego wasabi (to dodatkowy koszt 15zł, ale warto). Po podaniu sushi (ze standardowym wasabi dla porównania), Maki-san podeszła do naszego stolika i zaczęło się małe show. :)
Był prawdziwy korzeń i specjalna tarka obciągnięta szorstką skórą rekina, więc wszystko odbyło się jak należy. Zapach świeżego wasabi jest zupełnie inny niż można by się spodziewać, wręcz lekko kwiatowy. A smak? Cudowny - ostry, ale przepełniony słodyczą, więc teraz już mogę sobie wyobrazić lody o tym smaku. Zupełnie inny od wasabi, które jemy na co dzień i które nie jest do końca prawdziwe.
Zestaw sushi został nam podany na prostej tacce razem z małym talerzykiem i pojemnikiem na sos sojowy. Wszystko bardzo ładnie się komponowało. Sushi bardzo dobre (nie napiszę pyszne, bo wolę po prostu inne rodzaje, np. z tempurą) i wyraziste w smaku - w zestawie były hosomaki z krabem, futomaki z tuńczykiem oraz uramaki z łososiem.
Podsumowując. Na pewno jeszcze do MAKI Sakata wrócimy. Było smacznie i w ładnym otoczeniu, a obsługa bardzo pomocna - po zjedzeniu sushi Maki-san podeszła do nas i zapytała, jak nam smakowało. Bardzo to było miłe. :)
mniam :D
OdpowiedzUsuńOj tak. :)
Usuńtrzeba spróbować tego wasabi! :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :)
Usuń