"- Napisz książką podróżniczą - sugeruje Gutner.
- To odpada - kręcę głową. - Po pierwsze, nie jestem podróżnikiem. OK, mieszkałem kilkanaście lat w Azji, ale siedziałem przez większość czasu w jednym miejscu, nigdzie nie podróżowałem. Po drugie, nie cierpię książek podróżniczych. I książek o obcych krajach. One miały racje bytu w czasach, kiedy nie można było wyjechać. Teraz, kiedy paszport to formalność, a robotnik budowlany zarabia miesięcznie tyle, ile zapłaciłem za ostatni lot z Polski do Singapuru, nie ma uzasadnienia dla książek >>o<<. Można pojechać i samemu zobaczyć."
Główny bohater po wielu latach wraca na łono ojczyzny i, jak można się domyślać, wszystko jest dla niego obce, inne, "nie takie, jak było kiedyś". Rodzi to komiczne, ale i skłaniające do refleksji sytuacje. A do tego jedynym łącznikiem między tym, co bohater nasz zostawił za sobą, a dniem dzisiejszym, jest przypadkowo spotkany Japończyk. Mieszkający pod mostem Hattori-san. Zaczęło się świetnie. Pochłaniałam kolejne strony z zaciekawieniem, prawie tak szybko, jak przy Bezsenności w Tokio.
Było zabawnie i interesująco, postacie ciekawe, a perypetii co nie miara. Jednak z czasem akcja zaczęła mnie nużyć. W sumie nie do końca wiem, dlaczego. Śmieszyły mnie językowe wpadki Hattori-sana, rozumiałam po części rozterki głównego bohatera, bo ja tylko po kilku tygodniach w Japonii wracam do Polski z poczuciem utracenia czegoś i muszę na nowo dostrajać się do naszej rzeczywistości. Być może było trochę jednak zbyt przewidywalnie?A może po prostu sposób narracji po jakimś czasie stał się ciężkawy?
Mimo to książkę dobrze się czyta, a czyta się szybko. Jedyne, co tak naprawdę mi przeszkadzało, to wtrącane co jakiś czas opisy snów głównego bohatera, bo nic nie wnoszące, jak dla mnie, a irytujące. Powrót niedoskonały. :)
(Cyt. za: Marcin Bruczkowski, Powrót niedoskonały, Kraków 2013, s. 407.)
Ulżyło mi! Bo myślałam, że tylko mnie Bruczkowski nie oczarował swym powrotem. Też początkowo mnie wciągnęło - bo jakżeby inaczej, gdy i Japonia, i PRL, gdy już minął! - ale im dalej w las, tym ciemniej. Odłożyłam książkę totalnie beznamiętnie, nie miałam już pod koniec żadnych przemyśleń poza tym jednym - i na co mi ta lektura była?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - im dalej w las... Zmęczyłam tę ksiażkę do końca, ale musiałam się trochę zmuszać. Szkoda. :)
Usuń