wtorek, 28 lutego 2012
Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu.
Piszę o tej książce, gdyż autor poświęca w niej cztery rozdziały swojemu pobytowi w Japonii. To, jak opisuje ten kraj i jego mieszkańców, nie wnosi wiele nowego. Tokio jest kosmiczne, neonowe, bez uczuć, a Japończycy żyją w ciągłym w pośpiechu, uporządkowani i niezrozumiali przez resztę świata.
"Chodziłem po Tokio jak przybysz z obcej i znacznie mniej skomplikowane planety".
Jest więc o mangach dla dorosłych i lolitkach, o onsenach, japońskiej uprzejmości i zderzeniu nowoczesności z wciąż żywą tradycją. Mimo tych powszechnie znanych, jak mogłoby się wydawać, informacji, książkę czyta się z zainteresowaniem. Chcemy poznać myśli autora i jego wrażenia, kiedy po trzydziestu latach trafia w to samo miejsce zwane Japonią. Najciekawsza dla mnie część przedstawiała spotkanie autora z pisarzem Harukim Murakamim. Włóczyli się razem po Tokio, po jego podziemiach, a anonimowy dla tłumu Murakami opowiadał o swojej twórczości, o byciu Japończykiem, którego własna kultura potrafi czasami zaskoczyć.
Więcej na stronie wydawnictwa. Polecam! Całą książkę. :)
(Cyt. za: Paul Threoux, Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu, Wołowiec, 2010, s.566.)
środa, 22 lutego 2012
犬神 inugami.
Temat inugami mnie zainteresował, ponieważ wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z istnienia takiego bóstwa w tradycji wierzeń Japonii. Psi kami musiał przyciagnąć moją uwagę. :) Postanowiłam więc na dobry początek przeczesać sieć. I co się okazuje? Inugami, to bóstwa czy też duchy związane głównie z Kiusiu, przede wszystkim strażnicy właścicieli. Inugami są dosłownie stwarzane przez człowieka poprzez okrutną śmierć z wygłodzenia, jaką zadaje się psu. Inugami służy wiernie panu, ma jednak swoją wolę i czasami może obrócić sie przeciwko człowiekowi. Opętani przez inugami czują ból w piersi, dłoniach i stopach, zaczynają chodzić na czworakach i szczekać. Inugami zwykle przybierają postać psa lub człowieka z głową psa.
Informacji nie ma zbyt wiele, ale na pewno będę jeszcze zgłębiać temat. Tymczasem natrafiłam na kilka wizerunków inugami pojawiających się w kulturze popularnej.
Zaczęło się od filmu Inugami, który pożyczyła mi M. Według dawnych wierzeń kobiety z rodu Bonomiya miały obowiązek opiekować się inugami, które zamknięte w urnie chroniły swoich opiekunów. Gdy jednak wydostały sie na zewnątrz, czyniły szkody w okolicy. Zadaniem kobiety-strażniczki było codzienne liczenie i sprawdzanie, czy liczba kami w urnie się zgadza.
Film nie jest może arcydziełem, ale oglądałam go z zainteresowaniem. Najciekawsze dla mnie były fragmenty mówiące o klątwie inugami oraz nawiązujące do shintō.
Więcej o filmie tutaj.
W sieci natrafiłam także na komiks Inugami. Główny bohater, Fumiki Shimazaki, chce zostać poetą. Nie bardzo dogaduje się za bardzo z rówieśnikami i nie bardzo ma chęć przygotowywać się do egzaminów na studia. Spędza czas w opuszczonej fabryce, gdzie czyta poezję i pisze wiersze. Pewnego dnia zostaje zaatakowany przez koto-podobnego stwora, a życie ratuje mu wielki pies, tytułowy Inugami. Między nim a Fumiki nawiązuje się przyjaźń, a ich wspólna historia staje się coraz bardziej zawiła. Nie bedę jednak zdradzać szczegółów.
I kilka przykładowych plansz:
Do przeczytania między innymi tutaj.
W Japonii istnieje także zespół muzyczny Inugami Circus-dan. A skąd nazwa:
"In Japanese, inu means dog and kami means god. In Japan, like in the U.S., dog has a negative connotation and god of course is the top, a high connotation. So what we're doing is bringing the lowest of the low with the highest of the high. It's the epitome of what we see in rock music."
Nie do końca jednak rozumiem, co wokalistka ma na myśli mówiąc o "negatywnym skojarzeniu"... Cały wywiad z zespołem do przeczytania tutaj.
A na koniec Trzy Opowieści o Inugami do przeczytania tutaj. :) Czy warto, nie wiem, jeszcze nie miałam czasu się z nimi zapoznać. Wrrr.
Informacji nie ma zbyt wiele, ale na pewno będę jeszcze zgłębiać temat. Tymczasem natrafiłam na kilka wizerunków inugami pojawiających się w kulturze popularnej.
Zaczęło się od filmu Inugami, który pożyczyła mi M. Według dawnych wierzeń kobiety z rodu Bonomiya miały obowiązek opiekować się inugami, które zamknięte w urnie chroniły swoich opiekunów. Gdy jednak wydostały sie na zewnątrz, czyniły szkody w okolicy. Zadaniem kobiety-strażniczki było codzienne liczenie i sprawdzanie, czy liczba kami w urnie się zgadza.
Film nie jest może arcydziełem, ale oglądałam go z zainteresowaniem. Najciekawsze dla mnie były fragmenty mówiące o klątwie inugami oraz nawiązujące do shintō.
Więcej o filmie tutaj.
W sieci natrafiłam także na komiks Inugami. Główny bohater, Fumiki Shimazaki, chce zostać poetą. Nie bardzo dogaduje się za bardzo z rówieśnikami i nie bardzo ma chęć przygotowywać się do egzaminów na studia. Spędza czas w opuszczonej fabryce, gdzie czyta poezję i pisze wiersze. Pewnego dnia zostaje zaatakowany przez koto-podobnego stwora, a życie ratuje mu wielki pies, tytułowy Inugami. Między nim a Fumiki nawiązuje się przyjaźń, a ich wspólna historia staje się coraz bardziej zawiła. Nie bedę jednak zdradzać szczegółów.
I kilka przykładowych plansz:
Do przeczytania między innymi tutaj.
W Japonii istnieje także zespół muzyczny Inugami Circus-dan. A skąd nazwa:
"In Japanese, inu means dog and kami means god. In Japan, like in the U.S., dog has a negative connotation and god of course is the top, a high connotation. So what we're doing is bringing the lowest of the low with the highest of the high. It's the epitome of what we see in rock music."
Nie do końca jednak rozumiem, co wokalistka ma na myśli mówiąc o "negatywnym skojarzeniu"... Cały wywiad z zespołem do przeczytania tutaj.
A na koniec Trzy Opowieści o Inugami do przeczytania tutaj. :) Czy warto, nie wiem, jeszcze nie miałam czasu się z nimi zapoznać. Wrrr.
niedziela, 19 lutego 2012
IS JAPAN COOL?
Japońskie linie lotnicze ANA przygotowały loterię, w której wygrać można bilet do Japonii. Aby wziąć udział w losowaniu, należy wypełnić krótki formularz. Do końca marca. Zgłoszenia tutaj. Ja już wypełniłam. L. też. :)
Dodatkowo można głosować i określać, czy takie rzeczy jak japońskie toalety, sztuczne jedzenie czy góra Fuji są cool. Jest to również okazja, aby się czegoś dowiedzieć. :) Tutaj. JAPAN IS COOL.
sobota, 18 lutego 2012
Diana in Japanese Style
Lomografia, czyli fotografowanie za pomocą analogowych aparatów kompaktowych, ostatnimi czasy staje się coraz to bardziej popularna, także w naszym kraju. Nic dziwnego, zdjęcia mają tzw. klimat, są niepowtarzalne i często zaskakują samych twórców, co ma wynikać również z niskiej jakości sprzętu fotograficznego. :) Niektóre aparaty przeżywają swoją drugą młodość, a nawet doczekały się całkiem nowych modeli, np. Diana, która dostępna jest w wersji Diana + i Diana +F. Moim zdaniem aparaty te są śliczne, aż chce się zakrzyknąć kawaii. Najbardziej urzekły mnie modele z tzw. japońskiej serii. Oczywista oczywistość. :)
Kirameki (煌めき), czyli "błysk", "iskra"
Jiyū (自由), czyli "wolność"
Shiawase (幸せ), czyli "szczęście"
Są prze-pięk-ne. I want one. :) Więcej informacji na temat aparatu i lomografii tutaj i tutaj.
Kirameki (煌めき), czyli "błysk", "iskra"
Jiyū (自由), czyli "wolność"
Shiawase (幸せ), czyli "szczęście"
Są prze-pięk-ne. I want one. :) Więcej informacji na temat aparatu i lomografii tutaj i tutaj.
piątek, 17 lutego 2012
Haruki Murakami: In Search Of This Elusive Writer
Ciekawie przygotowany dokument o jednym z najbardziej znanych i poczytnych pisarzy japońskich. Więcej informacji tutaj. Polecam!
sobota, 11 lutego 2012
Asakusa Emaki.
Chyba nie ma osoby odwiedzającej Tokio, która prędzej czy później nie trafiłaby do Asakusy, żeby zobaczyć świątynię Sensō-ji. Aby dostać się do świątyni, trzeba przejść przez uliczkę Nakamise pełną japońskich pamiątek (także made in China), smakołyków i tradycyjnych sklepików np. z kimonami. Ruch na Nakamise zamiera około godziny osiemnastej, kiedy większość sklepów zamyka swoje podwoje. Nadal można wejść na teren świątyni, ale ludzi jest zdecydowanie mniej niż w ciągu dnia. Często właśnie wtedy chodziliśmy z L. na spacer, wyposażeni w aparaty, aby uwiecznić na zdjęciach podświetloną Sensō-ji, a także obejrzeć Asakusa Emaki. Każdy sklepik po zamknięciu to małe dzieło sztuki stworzone przez artystów z Tokijskiego Uniwersytetu. Na opuszczonych roletach podziwiać możemy sceny z teatru kabuki, migawki z Sanja Matsuri, kwitnące sakury i wiele innych tradycyjnych motywów. Każde malowidło jest podświetlone do godziny jedenastej wieczorem tworząc niesamowitą galerię na świeżym powietrzu.
Ostatnie "wielkie malowanie" miało miejsce w 2006 roku. Asakusa Emaki do obejrzenia tutaj i tutaj. Polecam!
niedziela, 5 lutego 2012
1Q84 III
"Co za przerażająco szalona myśl! To nie ma żadnego sensu. Choćbym w nieskończoność tłumaczyła, prawdopodobnie nikt na całym świecie by mnie nie zrozumiał. Ale przecież samo to, że jestem w ciąży, nie ma żadnego sensu. A poza tym znajduję się w roku 1Q84. Tu wszystko się może zdarzyć."
Zakończenie mnie rozczarowało. Było, jak dla mnie, zbyt poukładane, łatwe, romantyczne (?). Z kolei plusem było zasugerowanie, że świat, do którego trafili Tengo i Aomame, nie jest tym światem, do którego chcieli powrócić, a jedynie kolejną wariacją na temat. W ogóle trzeci tom chyba najmniej mi się podobał, chociaż czytało mi się go równie dobrze, jak dwa poprzednie. Jednak zabrakło mi kilku odpowiedzi. Dopowiedzenia czegoś więcej o Little People, sekcie i Fukaeri. Poza tym trochę liczyłam na to, że Murakami wplecie do swojej powieści całą Powietrzną poczwarkę stworzoną przez Tengo i Fukaeri, np. jak osobny rozdział. Generalnie jednak trylogia mi się podobała i należy do moich ulubionych książek Murakamiego. Polecam więc!
(Cyt. za: Haruki Murakami, 1Q84, t.3, Warszawa 2011, s.186.)
sobota, 4 lutego 2012
nius.
W dziale wydarzenia pojawił się telegraficzny skrót wydarzeń, w których mieliśmy razem z L. okazję uczestniczyć. Zapraszam do śledzenia wydarzeń, gdyż już całkiem niedługo może pojawić się coś nowego. :) Dodatkowo kilka nowych zdjęć z zeszłorocznej już podróży do Japonii w fotografie. A już za jakiś czas także słów kilka o naszych wystawach, ale to w osobnym dziale.:)
piątek, 3 lutego 2012
bento 4.
Obiecałam, że następne bento zrobię w moim pudełku made in Japan. :) Trochę mi zajęło, zanim je wybrałam pośród innych i może dzisiaj zdecydowałabym się na inne. Nie wiem. Take a look.
To nie był komplet. Udało mi się dobrać pałeczki, chusteczkę i ręczniczek w kropki. W tej samej tonacji kolorystycznej. ;) Pudełko jest bardzo praktyczne, chociaż nie ma żadnych przegródek, a jedynie górną i dolną część. Górna ma dodatkowa pokrywkę. Już nie mogę się doczekać sezonu piknikowego, aby je wynieść na zewnątrz. Nie wspominałam, że na co dzień nie noszę go ze sobą, np. do pracy. Jeszcze do tego nie dojrzałam. :)
Tempura bento. Uwielbiam z L. tempurę i jak tylko jest okazja, albo i nie :), z chęcią się nią zajadamy. Zwykle używamy japońskiej mąki, ale tym razem spróbowaliśmy takiej, która sprawdziła się całkiem nieźle:
Do tempury wybraliśmy marchewkę, cebulę, czerwoną paprykę i... brukselkę.
Zaskoczeniem była dla mnie właśnie ona. W ogóle za brukselką nie przepadam, więc użycie jej do tempury wydawało mi się ryzykowne. Efekt był jednak lepszy niż się spodziewałam. :)
A poza tym L. zrobił tamagoyaki, które trochę się spiekło, ale i tak smakowało wyśmienicie. Musimy częściej je przygotowywać. Szczególnie, że w końcu udało nam się kupić specjalną kwadratową patelnię. :)
A całe bento wyglądało tak:
Do następnego razu. Ufff. :)
To nie był komplet. Udało mi się dobrać pałeczki, chusteczkę i ręczniczek w kropki. W tej samej tonacji kolorystycznej. ;) Pudełko jest bardzo praktyczne, chociaż nie ma żadnych przegródek, a jedynie górną i dolną część. Górna ma dodatkowa pokrywkę. Już nie mogę się doczekać sezonu piknikowego, aby je wynieść na zewnątrz. Nie wspominałam, że na co dzień nie noszę go ze sobą, np. do pracy. Jeszcze do tego nie dojrzałam. :)
Tempura bento. Uwielbiam z L. tempurę i jak tylko jest okazja, albo i nie :), z chęcią się nią zajadamy. Zwykle używamy japońskiej mąki, ale tym razem spróbowaliśmy takiej, która sprawdziła się całkiem nieźle:
Do tempury wybraliśmy marchewkę, cebulę, czerwoną paprykę i... brukselkę.
Zaskoczeniem była dla mnie właśnie ona. W ogóle za brukselką nie przepadam, więc użycie jej do tempury wydawało mi się ryzykowne. Efekt był jednak lepszy niż się spodziewałam. :)
A poza tym L. zrobił tamagoyaki, które trochę się spiekło, ale i tak smakowało wyśmienicie. Musimy częściej je przygotowywać. Szczególnie, że w końcu udało nam się kupić specjalną kwadratową patelnię. :)
A całe bento wyglądało tak:
Do następnego razu. Ufff. :)
środa, 1 lutego 2012
Mamechiyo.
Mamechiyo to japońska projektantka zajmująca się przede wszystkim kimonem. W swoich projektach łączy Wschód z Zachodem, stare i nowe tworząc zupełnie nowa jakość - dla niektórych tradycjonalistów wręcz szokującą, żeby podać przykład pasa obi z wizerunkiem kościotrupków. Używa także akcesoriów, które niewiele mają wspólnego z tradycja japońską takich, jak szale i berety. Jest także autorką kilku ksiażek o kimonach, między innymi Mamechiyo's Kimono Modern.
Jeden z projektów, w którym brała udział, był realizowany w Amsterdamie. Więcej tutaj.
Inny to The Pony Project, akcja charytatywna, o której więcej można przeczytać tutaj.
Polecam także wywiad z Mamechiyo tutaj. Osobiście jestem jej projektami zachwycona. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)