wtorek, 16 lutego 2010
księżyc yakuzy
Nie liczyłam na arcydzieło. I się nie przeliczyłam. :) Książkę łatwo się czyta. Czy przyjemnie? To już zależy, co kto lubi. Pełno w niej brutalności, smutku, narkotyków etc. Może miało być szokująco, a może już dziś nikogo te rzeczy nie wprawiają w zdumienie. Na pewno nie miało być nic o yakuzie, co trochę rozczarowuje. W końcu mamy do czynienia z postacią autentyczną, więc liczyłam trochę na uchylenie rąbka tajemnicy z tego mrocznego świata. Chociaż autorka sama przyznaje, że o pewnych sprawach pisać nie mogła.
"Gdy weszłam do pokoju, który mi wskazano, siostry mamy i kuzynki przebierały się w stroje żałobne przed bardzo dużym lustrem. Przywołałam panią z obsługi i szepnęłam jej do ucha, że proszę o zaprowadzenie do pokoju. w którym mogłabym przebrać się sama.
- Pokój dla pa jest tylko jeden - odpowiedziała, jakby nie mogła zrozumieć, o czym mówię.
- W takim razie, przebiorę się później - powiedziałam, czując się bardzo niezręcznie.
- Przepraszam, ale tylko ja mogę w tym pomóc, więc proszę, żeby pani przebrała się razem ze wszystkimi - usłyszałam w odpowiedzi.
- Nie będzie dobrze, jeśli wszyscy dowiedzą się, ze mam tatuaż na ciele.
- Słucham?! Rozumiem, zaraz to załatwię - powiedziała i po chwili widziałam, jak rozmawia z kimś innym z obsługi. Dotychczas zaufałam tylko Maki i jej jednej powiedziałam o tatuażu. Było to po przyjeździe do Jokohamy.
- Coś ty narobiła! - zawołała wtedy maki, słysząc o moim tatuażu. - Przecież jesteś kobietą! Jeśli rodzice się dowiedzą, załamia się. Ty też kiedys tego pożałujesz.
- Na pewno nie będę żałować!
- Jesteś głupia, Shōko! - burknęła, odwracając ode mnie swoją lekko napuchniętą twarz.
Widziałam, jak Maki wydęła usta, niezadowolona z tego, co robię, ale wyprowadziła z pokoju ciotki i kuzynki, które już się przebrały."
Intrygował mnie ten tatuaż na okładce. Nie tylko z pobudek i upodobań osobistych, ale także z powodu historii, których się nasłuchałam będąc w Japonii. Że to yakuza, że tatuaż nie jest akceptowany społecznie, że na basen z tatuażem nie wpuszczą (co nie do końca jest prawdą). A tu z tatuażem wiąże się banalna historia. Po prostu chciała i sobie zrobiła. Tyle.
Księżyc yakuzy to dobra książka na drogę, na kilka godzin do pociągu. I, niestety, nic poza tym. Nawet atmosfera sensacji wokół samej autorki nie pomaga. Jest przewidywalnie, powierzchownie i szybko. Finito.
O Shōko Tendo można przeczytać między innymi tutaj.
(Cyt. za: Shōko Tendo, Księżyc yakuzy, Warszawa 2009, s. 144-145.)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale malowidło ma fajne na plecach, ta okładka oczywiscie :)
OdpowiedzUsuń