czwartek, 16 stycznia 2020

Ise Jingū, najświętsze miejsce Nipponu


Czytałam o tym miejscu niezliczoną ilość razy. Wpatrywałam się z zdjęcia w Internecie. I kombinowałam, jak tam się dostać. Podczas ostatniej wizyty w Nipponie się udało. Mimo zagrożenia tajfunem, zdołaliśmy do Ise dojechać. A potem przyszło nam przed tajfunem zwiewać na północ. Ale to już zupełnie inna historia. :)


Naszym głównym celem nie było miasto Ise, ale odwiedzenie Ise Jingū (伊勢神宮), chramu shintō poświęconego bogini słońca Amaterasu (天照). Tak naprawdę nazwa odnosi się do zespołu Wielkich Chramów Ise, na który składa się 125 chramów podzielonych na dwie części: Gekū (外宮) i Naikū (内宮) oddalonych od siebie o kilka kilometrów. Ise Jingū powstał około 2 tysięcy lat temu. Zgodnie z tradycją shintō Gekū i Naikū oraz prowadzący do chramu most Uji co 20 lat są rozbierane i budowane na nowo (to ceremonia Shikinen Sengūsai 式年遷宮). Wszystkie rytuały związane z tym wydarzeniem zajmują około 8 lat. Kolejna ceremonia Shikinen Sengūsai będzie miała miejsce w 2033 roku. Więcej informacji możecie znaleźć na stronie chramu. Zachęcam też, aby zajrzeć na oficjalne konto na Instagramie.


Główne zabudowania Gekū nie są dostępne dla zwiedzających - można jedynie przejść przez bramę torii pod czujnym okiem strażników i zgodnie z ruchem kolejki. Następnie pomodlić się i opuścić to miejsce na koniec raz jeszcze kłaniając się bóstwom. Obowiązuje całkowity zakaz fotografowania po przekroczeniu bramy. Niestety, dla niektórych turystów nie ma nic świętego..., więc byliśmy świadkami robienia zdjęć z tzw. biodra i upominania przez strażników niesfornych odwiedzających. Ech. W tym samym czasie chram wizytowała osobistość z cesarskiego dworu - starszy pan ubrany we frak z obstawą wzbudzał wśród Japończyków niemałą sensację. Nie udało nam się jednak dowiedzieć, kim był ów waszmość...


Tereny Ise Jingū sprzyjają wyciszeniu i kontemplacji. Jest tam bardzo cicho, nikt nie podnosi głosu okazując szacunek. To idealne miejsce na podziwianie komorebi (木漏れ日), czyli "światła słonecznego wpadającego przez drzewa". :) Można dostać zawrotu głowy wpatrując się w korony starych przepięknych cedrów, między którymi pojawia się czasami kawałek nieba. Nasza wizyta była zdecydowanie za krótka, ale przed nami było jeszcze mnóstwo atrakcji i drugi cel, czyli tereny Naikū.

Między Gekū a Naikū krąży tzw. loop bus, którym w kilka minut dojedziemy w jedną lub drugą stronę (szczegóły tutaj). My jednak zdecydowaliśmy się przejść odcinek 4,5km na piechotę. Według mapy miało nam to zająć okoły godziny. W rezultacie trochę dłużej, bo po drodze zajrzeliśmy jeszcze do jednego chramu poświęconego Inari oraz do świątyni buddyjskiej, mieliśmy krótki pit stop na lody matcha i kawę w 7Eleven, zjedliśmy po drodze owoce kaki, które rosły dziko wzdłuż naszej trasy oraz wstąpiliśmy do sklepiku dwóch starszych uroczych pań, które sprzedawały swoje małe dzieła sztuki -  wycinane obrazki z papieru. Mimo że droga prowadziła wzdłuż dużej ruchliwej ulicy, nie żałowaliśmy tej decyzji. Mogliśmy przyjrzeć się codziennej Japonii i zajrzeć do miejsc, które na pewno byśmy pominęli jadąc autobusem.





Po dotarciu na miejsce trafiliśmy od razu na Oharaimachi (おはらい町), uliczkę prowadzącą bezpośrednio do chramu, której częścią jest Okage Yokocho (zbudowane w 1993 roku na wzór miasteczek z epoki Edo). Warto w swoim planie wziąć ją pod uwagę - mnóstwo tam fajnych sklepików, sporo dobrego jedzenia, a z każdego zakątka wyskakują koty. Dosłownie! Kocie figurki, plakaty, sklepiki z najróżniejszym asortymentem w koty i dla kotów. Można było dostać zawrotu głowy. Mieliśmy to szczęście, że trwał akurat Maneki Neko Matsuri, czyli festiwal kotka machającego łapką i wiele sklepów wystawiło swoje kolekcje maneki neko.



Pośród tego kociego królestwa istnieje jedna mała psia enklawa poświęcona Okage Inu (おかげ 犬) -  psu, który odbył pielgrzymkę do Ise zamiast swojego schorowanego pana, dla którego taka wyprawa była niemożliwa.  Pies wędrował samotnie, skupiony na swoim celu, a po drodze pomagali mu napotkani nieznajomi. Dotarł do chramu bogini Amatersu, pomodlił się po psiemu, a w zamian otrzymał amulet - ofuda (神札), aby zabrać go z powrotem dla swojego pana. Po powrocie do domu stan zdrowia właściciela psa się poprawił i wiedli razem dalej spokojne życie. Urocza opowiastka, nieprawdaż? Więc mimo tych wszystkich kotów, Okage Inu jest tutaj popularną postacią. Na pewno też dostrzeżecie w Ise sporo właścicieli psów, którzy przybyli tutaj ze swoimi pupilami, a w niektórych miejscach będą też czekały na psy wystawione miski z wodą.


Oharaimachi to bardzo ciekawe i urokliwe miejsce. Zrobiliśmy sobie tam długaśny przystanek przed wejściem do Naikū. Zjedliśmy przepyszne mitarashi dango oraz onigiri (w tym kocią wersję obsypaną płatkami bonito z góry do dołu). Posiłek kupujemy w jednej z wielu knajpek i jemy na specjalnie przygotowanych ławkach lub pod zadaszeniem - zdejmujemy buty i chowamy się przed słońcem siedząc na chłodnym wypolerowanym drewnie. Ciężko nam było się stamtąd ruszyć... Będąc w Ise trzeba spróbować także Ise Udon (różni się od innych tego typu potraw sosem, który jest gęstszy). Proste, ale bardzo smaczne i pożywne danie.





Z pełnymi brzuchami ruszyliśmy nad rzekę, a potem przechodząc pod bramą torii znaleźliśmy się na moście Uji prowadzącym do serca Ise Jingū. Most zbudowany z tego samego drewna, co główne zabudowania chramu ma ponad 100 metrów długości i dwa pasy ruchu - wchodzimy na niego po prawej stronie, a wracamy stroną lewą. Rozpościera się z niego bardzo ładny widok na rzekę Isuzu i okalającą tereny chramu zieleń.





Isuzu to święta rzeka, w której należy symbolicznie oczyścić się przed dotarciem do głównych zabudowań chramu. Woda jest krystalicznie czysta i zimna. Przy ładnej pogodzie to świetne miejsce na zaczerpnięcie oddechu i wyciszenie. Nie mieliśmy już na to czasu, ale kamienne schodki nad rzeką wydają się być idealne, aby przysiąść i sobie posiedzieć. Tak po prostu. :)


Główny budynek Naikū ukryty jest za wysokim drewnianym płotem. Odwiedzający mogą jedynie wspiąć się po kamiennych stopniach, przekroczyć bramę torii i oddać cześć bogini Amaterasu. Zdjęcia można robić jedynie u podstawy schodów. Pomaga przy tym bardzo miła pani, jeśli chcemy, aby ktoś nam zrobił zdjęcie, która pewnie też pilnuje, aby wszyscy uszanowali zakaz fotografowania chramu.  



W Ise trzeba rozglądać się dookoła. Patrzeć w niebo, aż po horyzont, podziwiać szczyty gór i piękno iskrzącego się strumienia rzeki. Wizyta w Ise Jingū to nie tylko muśnięcie boskości i spotkanie z bóstwami shintō. To także dotknięcie natury w najczystszej postaci. Natury hołubionej i otoczonej spokojem oraz swego rodzaju wyniosłością. Ise Jingū to prostota i bogactwo w jednym. To nie tylko przepiękne surowe zabudowania, ale i cała idea shintō zamknięta w każdej drewnianej belce i każdym elemencie natury. Być tam to niesamowite przeżycie... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz