Droga, ale bardzo dobra kawa w Burn Side St Cafe w Harajuku
Nigdy nie byłam kawoszem i przez lata picie kawy było mi zupełnie obce. Ale człowiek się starzeje i mądrzeje ;), więc od lat kawę pijam i z nią zaczynam dzień. Dla smaku, bo legendarne właściwości anty usypiające kawy na mnie zupełnie nie działają. Nic a nic. Ale smak kawy, dobrej kawy, lubię. A co to znaczy dobra kawa? Taka, która mi smakuje i która nie jest kwaśna, tylko aromatyczna i smooth. I musi być z mlekiem - czarnej kawy nie znoszę. Ale, jak już pisałam, żaden ze mnie smakosz, a tym bardziej znawca. Kawę w Japonii pijam i owszem, mimo że to herbatą się zachwycam.
Hōjicha set w Yamajin Cafe w Wazuce
Japonia jak wiadomo herbatą stoi. I to przede wszystkim zieloną. Wciąż jest to chyba najpopularniejszy napój podawany i kupowany w bardzo różnych odmianach - od taniej (ale nie znaczy to, że zawsze złej) herbaty butelkowanej z automatów po kosztowne odmiany sproszkowanej matcha podawane w czasie ceremonii herbacianej. To właśnie matcha (jej kulinarna wersja) używana jest do produkcji sławnych zielonych Kit Katów i wielu innych słodyczy, jak lody czy ciastka.
Krótka ceremonia herbaciana prowadzona przez gejsze w teatrze Minamiza w Kioto
Niektórzy wiedzą, że jestem matchaholikiem i nie przepuszczam okazji, aby czarkę matcha wypić. Uwielbiam też wszystko o smaku matcha i kiedy tylko mam okazje próbuję nowych dań. Specjalnie wybrałam się do Green Tea Restaurant 1899 Ochanomizu w Tokio, aby rozsmakować się w ich menu - każda potrawa zrobiona jest z dodatkiem zielonej herbaty (niekoniecznie matcha), a zasłynęli swoim matcha piwem. Niestety, miejsce to okazało się być sporym rozczarowaniem, bo ładnie i owszem, ale niezbyt smacznie. Nie wspominając już o tym, że kolor zielony wcale nie gwarantuje matcha smaku... W Japonii często pijam matcha latte i muszę przyznać, że to z sieciówek także mi smakuje - chyba najbardziej to z Tully's. Ich matcha latte nie jest tak słodkie jak to ze sławnego Starbucksa, a używana przez nich matcha pochodzi z Uji (czyli najpewniej z Wazuki ;) ).
Pyszna matcha latte w sieciówce Tully's oraz butelkowana herbata z Wazuki
Jak to jest z tą kawą? Otóż kultura picia kawy tak naprawdę ma już trochę lat, a rozkwitła wraz z pojawieniem się tzw. kissaten 喫茶店 (w skrócie kissa), czyli kawiarni. Mimo że w nazwie znajduje się znak kanji oznaczający herbatę (茶), a tłumacząc dosłownie kissaten oznacza "sklep, w którym pija się herbatę", to właśnie w takich miejscach kawy na pewno się napijecie. W menu zwykle też są dania typu tosty czy spaghetti. Kissa powstawały w głównej mierze erze Shōwa (1926-1989), a jedzenie i wystrój kojarzą się raczej z Zachodem niż japońską estetyką i kuchnią. To miejsca zatrzymane w czasie,które mają specyficzny klimat, dlatego zachęcam, żeby zajrzeć, jeśli będzie taka możliwość. Więcej o kissa można przeczytać tutaj.
Lodowy deser z kulkami mochi i owocami w kissa w Kioto
Malutka filiżanka kawy w uroczej kissa w Kioto
Obecnie kawa jest bardzo popularnym napojem w Japonii i nie brakuje także wspomnianych już sieciowych kawiarni, w tym Starbucksa. Ta sieć ma na swoim koncie kawiarnie, które architektonicznie świetnie wpisują się w japoński krajobraz, jak np. słynny już Starbucks w Kioto wyłożony tatami. Ale sieciówek jest więcej, że wspomnę tylko o Pronto, Dotour czy już wymienionej przeze mnie Tully's. Poza kissa oraz sieciówkami są jeszcze coffee shops. Są to zazwyczaj malutkie, wyspecjalizowane miejsca serwujące różne rodzaje kawy. Miejsca nieco hipsterskie i instagramowe, ale na pewno mające swój urok. Osobiście lubię. Kiedyś chyba z pół godziny szukałam ukrytej w niepozornej uliczce Omotesando Koffee, którą w końcu udało się odnaleźć, kiedy natknęłam się na kolejkę do garażu. Okazało się, że ten bardzo trendy wówczas coffee shop powstał w podwórku domku rodzinnego i był bardzo dobrze ukryty przed światem zewnętrznym. Ale było warto - kawa była pyszna! Więcej o tego typu kawowych miejscach przeczytacie np. tutaj.
Trudna do odnalezienia i niestety nieistniejąca już Omotesando Koffee
Wyruszając z samego rana gdzieś dalej, najczęściej moja śniadanie kombinuję na dworcu kupując ekiben i puszkowaną kawę. Automaty w Japonii nie tylko chłodzą - są i takie, w których kupimy gorące napoje, najczęściej właśnie kawę. Bolączki są dwie. Najczęściej kawy mamy tylko dwa rodzaje - czarna (gorzka) i z mlekiem (przeraźliwie słodka). Dla mnie obie wersje są nie-do-wypicia. Czasami trafia się ciepłe matcha latte i wtedy taki napój wybieram do śniadania. Zwykle jest to jednak kawa. Używam określenia "puszkowana", ponieważ kształtem opakowanie przypomina butelkę, ale jednak zrobione jest z aluminium, więc jak puszka. Mimo że kawa jest w środku gorąca, zwykle da się ją chwycić gołą ręką - ale już kilka razy się nadziałam, więc trzeba uważać.Alternatywa na większych stacjach jest oczywiście kawa na wynos - praktycznie na każdym dworcu mamy co najmniej jedną kawiarnię lub konbini, gdzie można się w taką zaopatrzyć.
Puszkowana czarna i biała kawa oraz najlepsza puszkowana matcha latte, którą piłam w Japonii
Mam też swoją małą tradycję związaną z kawą właśnie. Uwielbiam tokijską dzielnicę Asakusa. Kilka lat temu powstał tam nowy budynek informacji turystycznej, a dokładnie Culture Tourist Information Center. Na górze znajduje się taras widokowy, z którego mamy widok na Sky Tower i świątynię Sensōji. Ale. Lepszy widok na świątynię i prowadząca do niej uliczkę Nakamise mamy z kawiarni tuż obok. Co prawda, tam nie można usiąść i podziwiać bez zamówienia czegoś, ale myślę, ze warto. Kawa jest tam nieco droższa, ale dobra - a taki widok wynagradza wszystko. Za każdym razem będąc w Japonii kieruję się tam, aby posiedzieć, popodziwiać i napić się kawy. Albo herbaty. :)