niedziela, 21 października 2018

Naoshima, do zobaczenia!


Miałam w tym roku mały dylemat przed podróżą do Japonii. Czy ponownie odwiedzić Miyajimę, urokliwą wyspę z danielami i słynną pływającą torii? Czy też odkryć coś nowego i wybrać się na Naoshimę zwaną wyspą sztuki, gdzie dynie Kusamy i architektura Tadao Ando kształtują krajobraz? Nie był to łatwy wybór, bo lubię wracać do miejsc już sobie znanych i lubianych, ale lubię również poznawać nowe…  Ostatecznie padło na Naoshimę, na której postanowiliśmy spędzić dwa dni. Ilość miejsc do odwiedzenia i zobaczenia skłoniła nas do poszukania noclegu na wyspie, żeby bez pośpiechu móc zobaczyć muzea, dzieła sztuki i po prostu trochę się poszwendać. Okazało się, że była to bardzo dobra decyzja.

Naoshima (直島) nie jest zbyt duża i wraz z Teshimą oraz Inujimą wchodzi w skład małej grupy wysp, na których króluje sztuka nowoczesna. Tym razem nie mieliśmy możliwości, aby popłynąć na każdą z nich, ale na pewno zostanie nam taki plan w głowie na przyszłość. Wybraliśmy Naoshimę, ponieważ to na niej znajdują się najsłynniejsze prace takich artystów, jak Yayoi Kusama. Po szybkich porannych odwiedzinach w Okayamie, pojechaliśmy pociągiem do portu Uno, skąd odpływają promy na wyspę (zajmuje to około 20 minut - rozkład tutaj). Postanowiliśmy dotrzeć do zachodniego portu Miyanoura, w którym przywitała nas czerwona dynia Kusamy, piękne wybrzeże i krajobraz, od którego ciężko się było oderwać. Po kilkuminutowym zachwycie ruszyliśmy na poszukiwania naszego miejsca na nocleg.



Szukając noclegu trafiłam na informację o ryokanie Shioya. Na zdjęciach wyglądał uroczo, znajdował się blisko portu, a cena obejmowała tradycyjną kolację oraz śniadanie (6900¥ za osobę). Idealnie! Postanowiłam, ze to właśnie tam spędzimy noc. Szkopuł był tylko jeden – ryokan nie posiada strony internetowej i mejla, a rezerwacji można dokonywać jedynie telefonicznie… Postanowiłam dać sobie takie zadanie i zmierzyć się z tym wyzwaniem. Przygotowana i z japońskimi notatkami odbyłam przemiła rozmowę telefoniczną, po której zostałam z nadzieją, ze nawet jeśli coś pomyliłam, to pani Yukiko nie da nam zginąć i przyjmie nas pod swój dach. :)


I się udało! Muszę poświęcić jeszcze jeden akapit temu miejscu, ponieważ okazało się być ono PRZECUDOWNE. Yukiko-san jest wspaniałą gospodynią, bardzo pomocną i życzliwą (uprzedzając pytania – nie mówi po angielsku). Okazało się, że byliśmy jej pierwszymi polskimi gośćmi, a w czasie krótkiej rozmowy poprosiła o pokazanie na mapie, gdzie jest Polska i nasze miasto. Na pamiątkę podarowaliśmy Yukiko-san magnes na lodówkę z wrocławskimi krasnalami. :) Sam ryokan jest starym przepięknym domem z ogrodem, nieco nadszarpnięty zębem czasu, ale czystym i zadbanym. Pokój był bardzo duży, obejmował mały aneks wypoczynkowy z wyjściem na ogród oraz kącik z umywalką. Dla wszystkich gości dostępne było ofuro, a futony magicznie pojawiały się i znikały w pokoju w czasie posiłków. Kolacja i śniadanie serwowane były w jadalni o tej samej godzinie dla wszystkich gości. I były nie tylko przepięknie podane (tylko spójrzcie na te zdjęcia!), ale i smakowały znakomicie.

 kolacja

śniadanie

Na wyspie spędziliśmy poniedziałek i wtorek. Ciekawiło nas samo miejsce oraz architektura Tadao Ando wpisana w krajobraz Naoshimy. Mieliśmy świadomość, że w poniedziałki wszystkie muzea poza Benesse House Museum są zamknięte. Dzięki temu pierwszego dnia uniknęliśmy tłumów i mieliśmy wyspę oraz słynną żółtą dynię Kusamy praktycznie dla siebie. Pogoda nie do końca nastrajała do spacerów (było bardzo wietrznie), mimo to postanowiliśmy obejść część wyspy pieszo. Widoki były niesamowite, a po drodze trafiliśmy nawet na przystanek Totoro (ponoć ktoś go kiedyś zrobił i odnawia, co kilka lat, jak wyczytałam w Internecie).




Benesse House Museum to spory teren obejmujący kilkanaście prac wystawionych na świeżym powietrzu, plażę, restaurację oraz hotel. Niestety największy skarb tego miejsca, praca the Oval, jest dostępna jedynie dla gości hotelowych. Szkoda… Spędziliśmy na terenie muzeum popołudnie aż do wieczora. Architektura Tadao Ando świetnie współgrała wraz ze zmieniającą się porą dnia, wiatrem i zachodzącym słońcem. Kolor betonu, morza i zieleń drzew tworzyły harmonijną całość. Budynki oddalone są od siebie o kilka minut drogi, a spacerując można podziwiać nabrzeże oraz porozrzucane po wyspie dzieła sztuki.




Drugiego dnia korzystaliśmy z autobusów i shuttle busów, aby szybciej poruszać się między miejscami, które chcieliśmy zobaczyć. Dzień rozpoczęliśmy od wschodniej części wyspy i okolic drugiego portu Honmura, gdzie znajduje się Art House Project. To fantastyczna inicjatywa, która poniekąd skojarzyła mi się z wrocławskim festiwalem Survival. Całość obejmuje 7 budynków, które zostały zamienione w miejsca sztuki. Udało nam się odwiedzić wszystkie poza Kinzą, która akurat nie była dostępna dla zwiedzających. Na mnie największe wrażenie zrobiła, ale Minamidera zaprojektowana, jak większość budynków na wyspie, przez Ando Tadao. Nie będę Wam zdradzać dlaczego. Jeśli kiedyś będziecie mieli okazję być na Naoshimie, koniecznie sprawdźcie sami! 

Go'o Shrine, jeden z projektów Art House Project

Na koniec zostawiliśmy sobie Chichu Museum (miejsce jest oblegane i warto zawczasu kupić bilety przez Internet) oraz Le Ufan Museum. Stojąc w kolejce po bilety do pierwszego muzeum, zdecydowaliśmy się kupić je jednak na szybko przez Internet. Do wolnego slotu mieliśmy godzinę, więc w tym czasie przespacerowaliśmy się do Le Ufam Museum, które oddalone jest około 10 minut pieszo od Chichu Museum. Muzeum nie jest zbyt duże i mieści prace koreańskiego artysty Le Ufana. Podobnie jak w Benesse House Museum dzieła sztuki i betonowa architektura dopełniają się tworząc spójną całość.

 Dziedziniec Le Ufan Museum

Chichu Museum imponuje architekturą i samo przechadzanie się betonowymi korytarzami, obserwowanie wpadającego światła i odkrywanie nowych zakamarków tego miejsc, sprawiło nam ogromną frajdę. Wewnątrz swoją obecność zaznaczają trzej artyści: Claude Monet, James Turell oraz Walter De Maria. Wszystkie prace wkomponowane są w architekturę muzeum, panuje cisza i spokój, naprawdę można w tym miejscu kontemplować sztukę. A wszystko razem tworzy imponującą całość.
Seria Water Lilies

Więcej
https://archirama.muratorplus.pl/architektura/naoshima-wyspa-sztuki-w-japonii,67_1091.html
Claude Moneta, Jamesa Turella oraz


W żadnym muzeum nie wolno robić zdjęć - poza kilkoma miejscami w Benesse House Museum. Bez ograniczeń można za to fotografować prace umieszczone na zewnątrz, w tym obleganą żółtą dynię Kusamy. Muzea porozrzucane są po wschodniej i zachodniej stronie wyspy, którą można obejść pieszo, objechać rowerem lub korzystać ze wspomnianych już busów. Ceny są dosyć wysokie i trzeba przygotować się na spory wydatek, jeśli chcemy odwiedzić wszystkie miejsca na wyspie. Więcej praktycznych informacji tutaj.



Cudne na wyspie jest to, że mała sztuka jest wszędzie, pojawia się na płotach, przystankach, etc. Dużą przyjemność sprawia samo włóczenie się po wyspie nabrzeżem albo miedzy domkami w wąskich uliczkach.Warto podkreślić, że mimo iż Naoshima nazywana jest wyspą sztuki, nie jest do końca tylko wymyślonym artystycznym tworem. To miejsce, gdzie na co dzień mieszkają i pracują ludzie, których spokój oraz prywatną przestrzeń należy szanować. Obecność osób z zewnątrz należy tutaj do codzienności, mimo to miałam wrażenie, że nie jesteśmy zauważani, a życie na Naoshimie płynie sobie jak gdyby nigdy nic. :)

Zdecydowanie Naoshima, sztuka współgrająca z naturą oraz cudowny ryokan Shioya na zawsze pozostaną w naszych wspomnieniach. Obiecałam sobie, że kiedyś na wyspę jeszcze wrócę. A więc... do zobaczenia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz