niedziela, 19 marca 2017

5000+ czyli Wielki Konkurs z okazji 5000-ego lajka! Wyniki konkursu.


Bardzo dziękuję za wszystkie przesłane pracę. Doceniam trud i czas poświęcony zadaniu. Każda z prac czymś mnie zainteresowała lub zachwyciła, a wybór tych trzech najlepszych do najłatwiejszych nie należał. Poniżej lista zwycięzców oraz nagrodzone prace.

Zestaw nr 1 wędruje do... Fanaberies! :)



A oto konkursowa praca (pisownia oryginalna):



Moja Yomi

Pierwszym, co zobaczyłam po moich narodzinach były duże, ciemne oczy. Oczy wpatrzone prosto we mnie. Dopiero po chwili dostrzegłam resztę dziewczęcej, radosnej twarzyczki. Kruczoczarne włosy, oliwkowa cera.. Wyglądała prześlicznie z szerokim uśmiechem i wypiekami na policzkach. Co powodowało u mniej takie emocje? Najwyraźniej ja..
-Hanami.. - usłyszałam ponownie imię, które zapoczątkowało moje istnienie. Choć drewniane ciało egzystowało już wcześniej na tym świecie, to dopiero w tym momencie tknięto w nie ziarenko życia. Pierwszym uczuciem, jakie dostałam od mojej panienki, była radość. Od razu spodobał mi się ten stan, bo dzięki niemu na jej twarzy pojawiał się najwspanialszy uśmiech na całym świecie. Zapragnęłam, by było już tak zawsze. By każdego dnia moja Yomi była szczęśliwa.
Od samego początku byłyśmy nierozłączne. Choć sama nie mogłam się ruszać, to tak naprawdę ciągle chodziłam za Yomi. Nie byłam duża i ciężka, toteż moja przyjaciółka mogła zabrać mnie, gdzie tylko chciała. Pamiętam, jak pewnego razu prawie zgubiła mnie na spacerze po ogrodzie. Bez niej ogarnął mnie strach, uczucie, którego nauczyłam się nieco wcześniej. Jednak, kiedy już traciłam nadzieję, wróciła po mnie. Choć było już ciemno, bez problemu dojrzałam jej twarz i znajdujące się na niej łzy. Pewnie i ja bym płakała, gdyby tylko moja drewniana buźka mogła uronić choć jedną. Po tym zdarzeniu Yomi praktycznie zawsze kładła mnie w dobrze widocznych miejscach. Dzięki temu nawet, gdy nie było jej przy mnie, każdy wiedział, gdzie jestem. W domu, gdzie mieszkałyśmy, przebywało jeszcze kilka innych osób, ale dla mnie oni byli bez znaczenia. Liczyła się tylko ona. I to ona była całym moim światem. Dni mijały nam na wielu przygodach pełnych śmiechu i łez, jednak.. W pewnym momencie coraz rzadziej Yomi mnie gdzieś zabierała. Następowało to stopniowo i z początku tego nie zauważyłam. Doszło do tego, że czasami stałam nawet kilka dni samotnie, a jej buzia pokazywała się tylko przelotnie. Ile bym dała, żeby w takim momencie móc powiedzieć: ,,Yomi.. Ja tutaj nadal stoję" lub ,,Czemu mnie unikasz?" Nie potrafiłam jednak ruszyć się nawet o milimetr. Kiedy przestałam spędzać z nią czas, przestałam także reagować na cokolwiek. Wcześniej wyostrzałam moje wszystkie zmysły, aby jak najlepiej poczuć otaczający mnie świat, ale teraz było to już bez znaczenia. Stałam tak, dopóki obca ręka nie wyniosła mnie do ciemniejszego miejsca, z którego nie widziałam juz praktycznie nic. Czemu tutaj trafiłam? Czemu Yomi nie było przy mnie? Może znowu mnie zgubiła i przyjdzie, tak jak wtedy? Kawałku duszy, zamkniętemu w małym, drewnianym pojemniku, nie pozostaje nic tylko czekać. Ona na pewno wróci i znów pójdziemy do ogrodu, nad staw i rzekę. Trzeba tylko cierpliwie czekać.
W końcu słyszę jakiś głos. Kroki, rozmowy, szelesty.. Po długim okresie ciszy wszystko wydaje mi się bardziej wyraziste. Czuję na sobie uścisk dłoni. Nareszcie mnie znalazła, to pewne. Jestem skierowana twarzą w dół, więc nie mogę nic dostrzec. Zaczynam się martwić, jednak zaraz trafiam do rąk małej, roześmianej dziewczynki. Te same kruczoczarne włosy, te same radosne oczy.. To moja Yomi! Wreszcie ją znalazłam! Ale zapamiętałam ją nieco inaczej..
- Riko, to Hanami, twoja nowa przyjaciółka - słyszę znajomy głos. To oczywiste, że dziewczynka przede mną, to nie moja Yomi. Jednak.. Teraz wydaje mi się to bez znaczenia. Znów czuję w sobie to przyjemne, ciepłe uczucie. Myślę, że i z nią równie dobrze się zaprzyjaźnię, jak i przeżyję wiele wspaniałych chwil. Miło mi cię poznać, moja mała Riko.

***

Zestaw nr 2 wędruje do... Julii B. aka kamishini no yari! :)



A oto konkursowa praca (pisownia oryginalna):

***

Zestaw nr 3 wędruje do... Piotra P.! :)

 

A oto konkursowa praca (pisownia oryginalna):

                                                                         Taktyka cienia

Mrok spowijał wysokie skały wąwozu. Pomiędzy dolinami przepływała srebrzysta mgła nocy, lecz niewiele było widać w jej mlecznym blasku. Panienka Hiromi dostrzegała tylko kilka stojących wozów, zawalony pomost nad rwącym, górskim potokiem, i arkebuzerów w słomianych kapeluszach, którzy nad czymś pracowali.
- Proszę niczego się nie obawiać - zapewniał wojownik Seiji, poprawiając miecze zatknięte za pas - Moi ludzie szybko naprawią usterkę i będziemy mogli jechać dalej. Panienka nie była jednak tak optymistyczna. Ściskała w dłoniach małą, czarną lalkę ​kokeshi. Oto jej eskorta utknęła w skalistym wąwozie w środku nocy.  Seiji poszedł na czoło pochodu, wydał kilka rozkazów. Hiromi widziała w świetle księżyca, jak motywuje żołnierzy do działania bambusowym kijem. Rząd słomianych kapeluszy wzniósł mokrą belkę pomostu, i próbował zatknąć ją na skalistym brzegu.
- Se-no! - chór męskich głosów rozdzierał nocną zasłonę ciszy i spokoju. Rozdarło ją coś jeszcze. Jakiś cień przemknął na tle księżyca, zaszeleścił czarną chustą i zeskoczył w mroczną otchłań rosnących przy trakcie zarośli. Hiromi wydała zduszony krzyk.
- Seiji-san! Proszę tu podejść, Seiji-san! Samuraj posłusznie wykonał polecenie córki swego ​daimyo
​ i już po chwili przed dziewczynką błysnął wygolony czubek głowy wojownika.
- Zdaje mi się, że widziałam ducha. Być może żołnierze krzyczą zbyt głośno? Może rozdrażnili górskie ​kami?
Seiji wiedział, że oprócz duchów, w górach czyhają inne niebezpieczeństwa. Obnażył ostrze wakizashi, tnąc mrok srebrnym światłem ostrza, po czym udał się we wskazane przez dziewczynę miejsce.  Z każdym jego krokiem wilgotne powietrze gęstniało, huk potoku przygasał, a skupienie koncentrowało się wśród gałązek, w które wycelowany był sztych miecza. Świst żelaza tnącego powietrze, szelest liści. Seiji zaśmiał się.
- Nic tutaj nie ma, panienko. To musiał być tylko cień.
Hiromi nie uspokoiła się, wręcz przeciwnie - jej dłonie mocniej zacisnęły się na ​kokeshi. Uśmiech zniknął z twarzy samuraja od razu, gdy odszedł od zarośli. Krzyknął coś i po chwili przy wozie Hiromi stanął żołnierz z arkebuzem w rękach. Był wyraźnie zadowolony, że nie musi już pracować przy naprawianiu pomostu.
- A czy pan mi wierzy? Widziałam cień.
- Być może to nie ​kami, tylko ​yokai.
Dziewczyna głośno przełknęła ślinę. Księżyc zaczął zachodzić ciężkimi, ołowianymi chmurami. Powietrze było gęste i wypełnione wilgotnym hukiem rzeki, przerywanym co jakiś czas okrzykami “​se-no”. Srebrna mgła zniknęła, więc wąwóz został całkowicie zalany mrokiem. Strażnik poruszył się i poprawił kolbę strzelby w dłoni.
- Co się stało? Coś pan słyszał?
- Nie, panienko… - odpowiedział spod kapelusza, wpatrując się w stojące naprzeciwko beczki - Pójdę tylko sprawdzić. Ruszył, mierząc lufą ku składowisku. Szedł cicho, tak by drewniane ​geta nie stukało o kamienie, ciało miał napięte, umysł skoncentrowany. 
Nagle przykrył go cień. Coś stuknęło, ktoś zaparł dech, ktoś spróbował cicho jęknąć, ale nie mógł, coś przemknęło, świsnęło, i po chwili żołnierz klęczał na ziemi, opierając się na arkebuzie. Hiromi chciała zawołać Seijiego, ale nie umiała wydać głosu. Czarna, uśmiechnięta laleczka upadła na piasek drogi. Różowy jedwab zaszeleścił, gdy panienka pobiegła ku mężczyźnie. Ten właśnie stracił równowagę i opadł głucho w kałużę czarnej, lepkiej krwi. Źrenice jej się rozszerzyły, serce zaczęło bić szybciej, krew uderzała o skronie jak woda w górskim potoku, skóra pobladła jak papier. Nabrała tchu, żeby zacząć krzyczeć, ale wtedy coś miękkiego zatkało jej usta.
- Yokai i ​kami działają bezmyślnie, panienko - szeptał ktoś nad jej uchem, gdy próbowała się wyrwać z żelaznego uścisku - A cień zawsze ma taktykę. Już po chwili mknęła bezwolna ku górze, po skałach w mrok. Zostawiła za plecami porzuconą lalkę ​kokeshi, martwego żołnierza i wóz. Szum potoku i nawoływania arkebuzerów cichły. Usłyszała jeszcze tylko dziki wrzask samuraja Seijiego, zanim cień uniósł ją tak daleko, że nie było już nic - tylko mrok i srebrzysta mgła.

***

Chciałam również wyróżnić Justynę M. za spory zestaw podesłanych wierszy. Oczekuj niespodzianki ode mnie! :)

Gratuluję wygranych i czekam na adresy do wysyłek!


Z tego miejsca raz jeszcze dziękuję sponsorom za ufundowanie nagród!





1 komentarz: