czwartek, 16 lipca 2015

Ogród Japoński we Wrocławiu. Ponownie.


Do wrocławskiego Ogrodu Japońskiego zaglądam przynajmniej dwa razy w roku. Lubię to miejsce, bo jest japońskie, wiadomo :), ale również dlatego, że stanowi małą całkiem cichą enklawę w bardzo uczęszczanym miejscu jakim są tereny Hali Stulecia. Fakt, i w ogrodzie bywa tłoczono, mimo to daje on jakieś wyciszenie i spokój. Za każdym razem żałuję, że nie można tu zajrzeć także zimą.





Nie będę pisać, że za każdym razem odkrywam tu coś nowego, bo nie byłaby to do końca prawda. Raczej podoba mi się, ze już całkiem nieźle znam to miejsce i lubię wracać do nieco oswojonych już widoków.




A jednak i tym razem coś mnie zaskoczyło. Nie pamiętam, czy dawniej też tu były. Matsuba Koi, czyli japońskie karpie o ludzkiej twarzy. Ich budowa anatomiczna oraz figle jakie płata nam nasz własny umysł sprawia jednak, że widzimy twarze a nie karpie pyski. Wyglądają trochę niepokojąco, ale jak się dobrze przyjrzeć, to zwykłe karpie. :)



Mimo że ogród nie jest zbyt duży, można w nim znaleźć urocze zakątki i trochę się zgubić. Nie pamiętałam o bambusowym czerpaku wody, być może i to mała nowość. Dźwięki, jaki wydaje, zawsze i już chyba na zawsze będzie kojarzył mi się z japońskimi ogrodami w upalne letnie popołudnia...




Na pewno wrócę. I to jeszcze nie raz. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz