czwartek, 29 września 2011
The Sartorialist in Tokyo
Scott Schuman, znany w światku mody i nie tylko fotograf i blogger, odwiedził Tokio. I to nie raz. :) Na jego blogu, The Sartorialist, możecie podejrzeć, co zwróciło jego uwagę i co postanowił uwiecznić na zdjęciach. Polecam (obejrzeć nie tylko zdjęcia z Japonii)! :)
środa, 28 września 2011
hirune
Drzemka, czyli hirune (昼寝), jest w Japonii zjawiskiem powszechnym. Tak sobie myślę, że L. musiał być w poprzednim życiu Japończykiem. ;) Chociaż trochę, ponieważ jego umiejętność zasypiania zawsze i wszędzie jest nie do przebicia. :) Kto choć raz miał okazję przejechać się japońskim metrem czy pociągiem, wie, o czym mówię. Zresztą śpiących Japończyków i Japonki spotkać można także poza komunikacją miejską. Gdy miasto otacza mrok i nie ma jak wrócić do domu albo w samym środku słoneczego dnia. Nie ma to znaczenia - śpią wszyscy i wszędzie. :) Ciekawy zbiór zdjęć pod wdzęcznym tytułem Japanese Sleeping znaleźć można tutaj.
Muszę przyznać, że drzemka sie udziela. Razem z L., mimo że bardzo chcieliśmy podziwiać widoki, często nie mogliśmy sie jej oprzeć. Zazwyczaj moc hirune okazywała się silniejsza. I jakoś tak zawsze wychodziło, że budziliśmy się zanim interesujaca nas stacja mignęła za oknem. Magia. :) A co o drzemkach myśli sama Japonia? Sprawdźcie tutaj. :)
sobota, 24 września 2011
Highlighting JAPAN
Kolejny przypadkiem odkryty magazyn internetowy (a może i nie tylko?) traktujący o Japonii. Tematyka różna - od polityki po kulturę i sport, więc każdy znajdzie cos dla siebie. :) Wszystkie artykuły dostępne są w języku angielskim i japońskim. Polecam!
Do poczytania tutaj.
czwartek, 22 września 2011
Nihongo Schoho
Do wylotu 38 dni. Brutto. ;) Na ostatnich zajęciach sensei po raz kolejny uświadomił mi, jak mało wiem. Ćwiczenia z kanji okazały się być totalną masakrą. Przyznaję - normalnie mi wstyd. :) Odkurzyłam więc na początek książkę, którą odstałam od pewnego profesora-poligloty... Nihongo Schoho zawiera proste ćwiczenia polegające między innymi na ciągłym powtarzaniu poznanych słów i wyrażeń. Poziom bardzo podstawowy, ale cała książka jest po japońsku, więc trzeba cały czas skupiać się na "znaczkach". Bardzo dobra na rozruszanie umysłu. :) Do roboty!
poniedziałek, 19 września 2011
The Image Factory
"In Japan, a land where the emblematic is usually visible, the traditional language of dress is more codified than in some other countries. It is consequently better known and more consciously used. Yanagida Kunio, the early folklorist, has said that 'clothing is the most direct indication of a people's general frame of mind'."
Donald Richie, który mieszkał w Japonii ponad 50 lat, napisał wiele na jej temat. Ponownie zajrzałam do jego książki The Image Factory: Fads & Fashions in Japan. Zawsze lubiłam ją czytać, nie od deski do deski, ale fragmentarycznie. O estetyce kawaii, o modzie, parkach tematycznych i tym wszystkim, co jest w danej chwili uważane za cool. O tych wszystkich mniej i bardziej chwilowych modach, które widoczne są na japońskich ulicach. I przyciągają wzrok. Richie pisząc o współczesności sięga do przeszłości - teatru kabuki, estetyki iki, pierwowzorów dzisiejszych komiksów. Poznajemy genezę zjawisk bez których współczesna Japonia nie istniałaby. Polecam!
(Cyt. za: Donald Richie, The Image Factory: Fads & Fashions in Japan, London 2003, s. 32.)
środa, 14 września 2011
Star Wars Manga
Zaznaczę od razu, że nie jestem jakimś Star Wars otaku, ale lubię. Gdzieś tam w świadomości mam zakodowane, że wszelkie przejawy kultury popularnej Zachodu, które zawładnęły i Krajem Kwitnącej Wiśni będą przez jego mieszkańców przerabiane na własną modłę. Więc i z kultowymi Gwiezdnymi Wojnami nie mogło być inaczej. Jednak dopiero niedawno zobaczyłam to na własne oczy. Star Wars w mangowym wydaniu są, jak dla mnie, nieco groteskowe, ale mogą się podobać. Do poczytania (i pooglądania) tutaj. :)
niedziela, 11 września 2011
Tokyo Sonata
Tokyo Sonata to kawałek historii na pozór zwyczajnej japońskiej rodziny. Mama - pani domu, tata - typowy pracownik firmy i dwóch braci - młodszy marzący o grze na fortepianie oraz starszy, który coraz bardziej alienuje się od rodziny. Pewnego dnia coś jednak zaczyna się zmieniać. Tata traci pracę, do czego nie potrafi się przyznać swojej rodzinie. W społeczeństwie, gdzie praca niejako definiuje człowieka, wstyd po jej utracie bywa tak duży, że bezrobotni zrobią wiele, aby ukryć ten fakt przed najbliższymi. Mama
nie potrafi już w sobie znaleźć tej energii, co kiedyś, aby dbać o domowe ciepło i scalać więzy rodzinne, które stają się coraz luźniejsze. Kenji, młodszy syn, w tajemnicy przed rodzicami zaczyna pobierać lekcje gry na pianinie. Z kolei starszy Takashi postanawia wstąpić do armii amerykańskiej i wyjeżdża z Japonii. Film jest doskonale zagrany, a zdjęcia oraz muzyka moim zdaniem świetnie wpisują się w opowiadaną historię. Polecam!
I jeszcze słowo od samego reżysera:
"This film portrays a very ordinary family in modern Japan. I started from a point where lies, suspicion and a complete breakdown of communication already have established themselves within the family. Without a doubt, this is “modern” and this is also “Japan.” However, I would like to show a glimmer of hope in the end. Can I do that? Even if I could do so, would that be something that saves a conventional family?"
wtorek, 6 września 2011
893 - Yakuza
Zamknięty świat yakuzy fascynuje od lat. Naszą wiedzę o tej podziemnej rzeczywistości opieramy głównie na filmowych stereotypach - ucinanie palców, tatuaże na całym ciele, przemoc i salony pachinko. I nic w tym dziwnego - rzetelnych relacji, które mogłyby do nas dotrzeć nieograniczone barierą językową, brakuje. Tym bardziej zainteresował mnie projekt 893 - Yakuza. Po miesiącach prób i podchodów Antonowi Kustersowi udało się wejść do zakazanego świata tokijskich yakuza. Projekt jest cały czas w toku. Jak mówi sam jego autor:
"With a mix of photography, film, writing and graphic design, I try to share not only their extremely complex relationship to Japanese society, but also to show the personal struggle that each family member faces: being forced to live in two different worlds at the same time; worlds that often have conflicting morals and values. It turns out not to be a simple “black” versus “white" relationship, but most definitely one with many shades of grey..."
Kilka zdjęć do obejrzenia tutaj i tutaj, a więcej informacji na stronie projektu.
poniedziałek, 5 września 2011
Sumo Kids
Przypadkiem natknęłam się dziś na całkiem ciekawy film dokumentalny traktujący o małoletnich zawodnikach sumo. Inside: Sumo Kids pokazuje jak przebiegają przygotowania do corocznego turnieju sumo dla dzieci. Dla dzieciaków to ogromna presja - chęć zaimponowania rówieśnikom, świadomość, że nie wolno im zawieść rodziców, a na turnieju Wanpaku stawia się kilkadziesiąt tysięcy zawodników. Świetne zdjęcia z turnieju można obejrzeć tutaj i tutaj.
(Zdjęcie zapożyczone z tej strony.)
niedziela, 4 września 2011
sztuka umiaru, czyli mniej znaczy więcej.
Nie przepadam i dlatego nie czytuję poradników. Żadnego rodzaju. W Sztuce umiaru zaintrygował mnie tytuł (bo tej sztuki staram się nauczyć...) oraz fakt, że autorka zafascynowana jest Japonią. A jak. :)
"Pokarmy przygotowane rękami zawierają w sobie ki, siłę witalną, która jest tak droga mieszkańcom Wschodu. Japończycy nazywają ją 'siłą życiową', która jest przekazywana za pomocą dłoni – jej wewnętrzne zagłębienie ma być miejscem na ciele człowieka, które posiada jej najwięcej."
Autorka skupia się na jedzeniu, przygotowaniu posiłków i samej kuchni - przestrzeni, w której gotujemy i spożywamy. Nie odkrywa żadnej Nowej Prawdy - wiadomo, lepiej jeść mniej, ale zdrowiej i z większą dbałością o to, co i jak ląduje na naszym talerzu. Jednak te banały, jak by się mogło zdawać, są ładnie podane, a Sztukę Umiaru czyta się z zaciekawieniem w wielu miejscach przytakując. Autorka często odwołuje się do kultury japońskiej, co było dla mnie najbardziej interesujące. Mamy więc między innymi rozdział o bento, poznajemy niektóre tajniki kuchni pań domu oraz elementy tradycji związane z jedzeniem. I należy pamiętać, aby wstawać od stołu najedzonym aż/tylko/jedynie w osiemdziesięciu procentach. :)
Więcej na stronie wydawnictwa. Polecam!
(Cyt. za: Dominique Loreau, Sztuka umiaru, Warszawa 2011, s. 91.)
czwartek, 1 września 2011
tenpura
W końcu się zebraliśmy i zrobiliśmy z L. tenpurę. Nie żeby to był pierwszy raz, ale nie zawsze nam się chce. Tenpura zawitała do Japonii z Portugalii i bardzo szybko stała się popularnym daniem. Najczęściej przygotowuje się ją z owoców morza, ryb i warzyw. Świeże składniki macza się w cieście, a następnie smaży na głębokim oleju. Wydawać by się mogło, że nie ma nic prostszego. Diabeł jednak tkwi w szczegółach.
A tym szczegółem, dla nas wciąż nie do końca odkrytym, jest ciasto. Bo mimo że używamy specjalnej mąki do tenpury (tenpurako), jak ta poniżej,
jakoś nigdy nie wychodzi nam tak dobrze, jak byśmy chcieli. Mimo że wszystko robimy tak, jak trzeba. :) Odmierzamy właściwą ilość skałdników, mieszamy, ale nie za bardzo. Ponoć sekretem jest woda, którą dodaje się do mąki. Powinna być zimna, wręcz lodowata. Nastepnym razem wrzucimy do niej lód (tak, jak widziałam w niektórych przepisach) i może wtedy wyjdzie lepiej. :)
Co potrzebujemy:
mąka do tenpury (można też zrobić własny mix z mąki kukurydzianej i pszennej)
bakłażan, pieczarki, marchewka, cebula (to nasza wersja - dobre są także krewetki, brokuły i cukinie)
sos tentsuyu (gotowy lub zrobiony - polecam ten przepis)
Co robimy:
Mąkę do tenpury mieszamy z lodowatą wodą (odpowiednio 100g mąki i 160ml wody) oraz dodajemy jedno jajko. Mieszamy, ale tak, aby ciasto było z grudkami. Składniki kroimy na mniejsze kawałki (według uznania). Maczamy je w cieście iw rzucamy do gorącego oleju. Smażymy, aż się ładnie zarumienią. Następnie wyjmujemy kawałki tenpury i odsączamy z tłuszczu kładąc je na papierowych ręcznikach. A potem pozostaje już tylko ładnie podać i zjeść. Ze smakiem. :)
Na koniec pokazówka z lubianej przeze mnie serii Cooking with Dog. Może kiedyś i nam uda się zrobić tak wyszukaną wersję... :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)