piątek, 17 października 2008

po okładce ją poznacie

Sięgnęłam po tę książkę ze względu na okładkę. Nic mi nie mówiło ani nazwisko autorki, ani tytuł. Ale okładka mnie zaciekawiła. Nie pytajcie, dlaczego. :)


Nie mogę powiedzieć, że okładka tak do końca mnie zmyliła. Choć nie ukrywam, że spodziewałam się jakiejś opowieści osadzonej w Japonii. O kurtyzanach może, jakiś notablach, intrygach. W zamian otrzymujemy dość nietypowe połączenie ukiyoe z obrazami życia z San Francisco. Jak można przeczytać na stronie wydawnictwa:

Tytuł powieści nawiązuje do cyklu siedemnastowiecznych japońskich drzeworytów, przedstawiających legendarny "przepływający świat". Jego mieszkańcy odrzucali codzienne troski i dryfowali na fali przyjemności, żyjąc chwilą, nie przywiązani do nikogo i niczego, znajdując ukojenie jedynie w sztuce i rozkoszach cielesnych. Podobnie żyją bohaterowie Otto, chociaż powieść rozgrywa się na początku lat osiemdziesiątych, w San Francisco. Losy grupy przyjaciół, dwudziesto- i trzydziestoparolatków, którzy spotykają się codziennie w ekscentrycznej herbaciarni Youki Singe, spisuje w formie japońskich "zeszytów spod poduszki" młoda kobieta, Elodie Parker. Szalone przyjęcia, przypadkowe romanse, niespełnione namiętności, fascynacja literaturą i sztuką jako antidotum na jałowość egzystencji. Jednak żyjąc z dnia na dzień w pozornej beztrosce, bywalcy Youki Singe szukają "czegoś więcej". Pragną trwałych związków, głębi przeżywania i świadomego zakotwiczenia w rzeczywistości.

Japonia stanowi tu jedynie tło. A właściwie niewielki tylko wycinek jej kulturowego dziedzictwa jakim są wybrane przez autorkę ukiyoe. Dość miłą zabawą jest jednak doszukiwanie się podobieństw między XVII-wiecznymi postaciami, historiami z przełomu XVII i XIX wieku z dalekiego NIPPON-u, a młodymi przedstawicielami San Francisco początku lat '80.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz